KREDYTY KONSUMPCYJNE WCIĄŻ NIE KUSZĄ OPRAWĄ
To prawda, że banki obniżyły oprocentowanie pożyczek gotówkowych, ale rów nocześnie utrudniły ich wzięcie
PRZESZKODY: Największy kredytodawca, PKO BP kierowany przez Andrzeja Topińskiego, obniżył oprocentowanie kredytów, ale równocześnie — jak większość banków — mnoży przeszkody do ich uzyskania. fot. B. Skrzyński
Po ostatniej obniżce stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej wszystkie banki zaproponowały swoim klientom znacznie niżej oprocentowane kredyty konsumpcyjne. Nowe pożyczki są tańsze — to prawda, ale banki zarazem na gwałt zaczęły utrudniać kredytobiorcom skorzystanie z nich. Dziś znakomita większość żąda spełnienia dodatkowych wymogów w postaci nigdy nie dołączanych dotąd dokumentów lub liczby poręczycieli.
Pakiet podstawowy kredytów konsumpcyjnych w większości banków to nie zmieniany od lat standard: pożyczka gotówkowa, kredyt ratalny na zakup artykułów trwałego użytku. Dodatkowo ostatnie cztery lata to gwałtowne rozszerzenie pakietu kredytów na zakup samochodu oraz kredytów dostępnych w ramach rachunku rozliczeniowo-oszczędnościowego.
Tylko niektóre banki proponują kredyt na zakup papierów wartościowych lub możliwość starania się o kredyt mieszkaniowy.
Wymagania, wymagania
Banki, przystępując do analizy wniosku kredytowego, wciąż uzależniają jego pozytywne rozpatrzenie od dochodów kredytobiorcy. Jednak ostatnio to kryterium przestaje być najważniejszym. Dla części banków, przy określaniu zdolności kredytowej klienta, równie istotne jak wielkość zarobków jest piastowane stanowisko w firmie lub rodzaj wykonywanej pracy. Jakby tego było mało, banki coraz częściej sięgają po kolejne kłody rzucane kredytobiorcom pod nogi.
— Wymagamy, aby nasz kredytobiorca posiadał stałe dochody oraz stałe miejsce zamieszkania. Oprócz tego nakazujemy wszystkim klientom dostarczenie zaświadczeń z urzędu skarbowego o niezaleganiu z odprowadzaniem podatków — komentuje Waldemar Leszczyński, rzecznik prasowy Wielkopolskiego Banku Kredytowego.
Każdy sobie
Równie często widać odchodzenie od standardowych procedur rozpatrywania wniosków kredytowych. Tu dyrektorzy oddziałów większości banków komercyjnych mają pełną dowolność.
Przywilejem dyrekcji oddziałów banku jest indywidualne ustalanie dokumentów, jakie powinien przedłożyć przyszły kredytobiorca. Najczęściej wymaga się pism o uregulowanym stosunku do służby wojskowej lub zaświadczeń z ZUS-u (dotyczy to przede wszystkim osób prowadzących działalność na własny rachunek).
— Odmawiamy kredytowania, jeżeli zainteresowany spłaca kredyt zaciągnięty w innym banku lub w przypadku, gdy przeciwko niemu prowadzona jest egzekucja sądowa — tłumaczy Dariusz Matysek, rzecznik prasowy Banku Gospodarstwa Krajowego.
Poza tradycyjnymi zabezpieczeniami — do których w dalszym ciągu należą blokada środków na rachunku klienta, weksel in blanco, doprowadzenie do okienka bankowego jednego, ale nawet i trzech żyrantów, zastaw bankowy na przedmiocie zakupu — banki komercyjne nałożyły na ciułaczy obowiązek przedstawienia dodatkowych zabezpieczeń.
Tak postąpił WBK, który przy staraniu się o kredyt ratalny na środki transportu, nakazuje kredytobiorcy dodatkowo ubezpieczenie spłat rat kredytu w towarzystwie ubezpieczeniowym. Podobne wymogi narzuca Pekao SA, GBH, PBK, Kredyt Bank PBI oraz BPH.
Niektóre banki, jak PKO BP i Bank Pocztowy z Bydgoszczy, wysokość przyszłego kredytu uzależniają od liczby poręczycieli. Zasada jest prosta, im wyższa suma pożyczki, tym więcej żyrantów bank wymaga.
— Jesteśmy bardzo ostrożni, udzielamy kredytu do dwóch tysięcy złotych, jeżeli kredytobiorca przedstawi nam przynajmniej jednego poręczyciela. Natomiast, jeżeli kwota pożyczki wynosi ponad pięć tysięcy złotych, żądamy dwóch żyrantów — tłumaczy Joanna Bandurska z biura prasowego Banku Pocztowego.
Kto szybciej i taniej
Większość klientów ubiegających się o kredyt konsumpcyjny narzeka na opieszałość przy rozpatrywaniu wniosku.
— Przewlekła procedura, na którą skarżą się kredytobiorcy, częściowo spowodowana jest przez samych zainteresowanych. Bardzo często wnioski są błędnie wypełnione. Prosimy także o uzupełnienie brakujących dokumentów —mówi Waldemar Leszczyński.
Nikt jednak nie oferuje jednocześnie pomocy klientom przy wypełnianiu wniosków kredytowych. W bankach doradzanie kredytobiorcom praktycznie nie istnieje, a jeśli już — wówczas jest to usługa płatna.
Wychodzi na to, że bankom komercyjnym nie zależy, aby przychodzili do nich klienci, „kupowali” pieniądze i dawali bankom zarabiać.
Dwa tygodnie niepewności
Zdaniem banków komercyjnych, czas rozpatrywania wniosków nie przekracza czternastu dni.
Najdłużej prześwietlają swoich klientów: Bank Gospodarki Żywnościowej, Wielkopolski Bank Kredytowy, Pekao SA oraz Bank Pocztowy. Tutaj na przyznanie decyzji kredytowej trzeba czekać maksymalnie do pięciu dni. Tajemnicą bankową okryta jest procedura sprawdzania wiarygodności klienta.
Absolutnym rekordzistą pod względem szybkości przyznawania kredytów, przynajmniej według własnych deklaracji, jest BIG Bank Gdański, który twierdzi, że z całą procedurą jest w stanie uporać się w niecałe sześć godzin.
Dwóch, trzech dni na zapoznanie się z finansową kondycją klienta potrzebuje Bank Śląski, Bank Komunalny, Powszechny Bank Kredytowy, Kredyt Bank PBI oraz BPH.
Starym zwyczajem banki udzielając pożyczki ciułaczowi obciążają go również kosztami prowizji, opłatami manipulacyjnymi. Oprócz tego, starając się o pożyczkę w jakimkolwiek banku, należy pamiętać o kosztach ustanowienia zabezpieczenia, które ponosi także kredytobiorca. W większości banków prowizja wynosi jeden procent, taki sam procent trzeba zapłacić od promesy kredytowej. Wysoką prowizję pobiera jedynie BSK, wynosi ona 3 proc.
Bardzo często o konieczności dostarczenia odpowiednich dokumentów klient dowiaduje się dopiero, gdy przyniesie podstawowe papiery, o które bank prosi. Nic jednak nie przebije Citibanku, który kredyt przez telefon obwarował koniecznością doniesienia pliku, niezbędnych jego zdaniem, papierów, o których nie raczył wcześniej w żaden sposób powiadomić kogokolwiek. Przy okazji bank bije kolejne rekordy — wydania orzeczenia o przyznaniu bądź nie — kredytu. To trwa nawet trzy tygodnie.
Izabella Bohun
Paweł Zielewski