Kulczyk wchodzi na pola naftowe

Tomasz Siemieniec, Paweł Janas
opublikowano: 2008-01-17 07:09

Czy jeden z najbogatszych Polaków zostanie szejkiem naftowym? Wiele na to wskazuje. Potwierdzenie — najpóźniej za rok.

Mijają trzy lata od czasu, gdy komisja śledcza do tzw. sprawy PKN Orlen starała się podważyć autorytet Jana Kulczyka, znanego polskiego biznesmena. Zniechęcony wyjechał z kraju i usunął się z pola rażenia polskich polityków i mediów. Nie siedział jednak z założonymi rękami. Stworzona przez niego spółka Kulczyk Investment House (KIH) po przejęciu w lipcu 2007 r. 39 proc. Loon Energy, notowanej na giełdzie w Toronto (notowania w linku) firmy poszukiwawczo-wydobywczej, agresywnie toruje sobie drogę w sektorze naftowo-gazowym.

Naftowe eldorado

Loon Energy jest właścicielem kilku koncesji naftowych na kilku kontynentach. W Brunei, Syrii, Kolumbii czy Peru trwają przygotowania do rozpoczęcia (w tym i przyszłym roku) prac wiertniczych. We wszystkich wymienionych krajach powierzchnia objęta pracami poszukiwawczymi pozwala mówić o milionach czy wręcz miliardach baryłek ropy, a Loon przypadną setki milionów baryłek. Dla porównania: PKN Orlen przerabia w Polsce rocznie około 90 mln baryłek.

— To są wstępne szacunki. Mogą zostać zweryfikowane zarówno w górę, jak i w dół. Najbardziej obiecujące są złoża w Brunei. Rywalizację o koncesję wygraliśmy z dziesięcioma firmami. Mamy tam silnego lokalnego partnera — QAF, największą prywatną spółkę w Brunei, zarządzaną przez księcia Mohammeda Bolkiaha, ministra spraw zagranicznych Brunei oraz najstarszego syna sułtana Brunei. Dodatkowo, silny zagraniczny partner, Nations Energy, zapewni finansowanie pierwszego etapu wierceń wartego 20,5 mln USD — mówi Dariusz Mioduski, prezes Kulczyk Investment House.

Koncesja należąca do Loon obejmuje blisko połowę obszaru sułtanatu. Elektryzujące jest to, że w listopadzie 2007 r. — zaledwie 800 m od granicy bloku L należącego do Loon — potwierdzono bardzo duże nowe złoża gazu.

— To nie oznacza, że sukces mamy w kieszeni, ale napawa sporym optymizmem. Zresztą podobną sytuację mamy w kilku innych krajach, m.in. w Kolumbii i Peru — wyjaśnia Manoj Narender Madnani, dyrektor zarządzający Kulczyk Investment House i członek rady dyrektorów Loon Energy.

Klucz to ludzie

Dlaczego Jan Kulczyk postawił na ropę i gaz?

— To proste. Sektor energetyczny jest bardzo perspektywiczny ze względu na rosnące zapotrzebowanie na ropę i gaz oraz topniejące światowe zasoby — mówi Dariusz Mioduski.

A dlaczego Loon Energy?

— To była okazja. Kupiliśmy niedoszacowaną spółkę, posiadającą potencjalnie bardzo ciekawe aktywa naftowe. Zainwestowaliśmy w Loon Energy trzydzieści parę milionów dolarów. Jeśli znajdziemy ropę, kapitalizacja wzrośnie lawinowo — twierdzi prezes KIH.

Jest jeszcze coś, co zadecydowało o zakupie Loona.

— W tej firmie pracuje grono wybitnych specjalistów. Tim Elliott, prezes Loon, był częścią zespołu, który zbudował potęgę kanadyjskich naftowców — rodziny Lundin. Jock Graham, wiceprezes Loon, pracował dla Chevron i rodziny Lundin. Norm Holton, przewodniczący rady nadzorczej Loon, ma 35-letnie doświadczenie i jest wysokiej klasy specjalistą szanowanym na rynku ropy i gazu w Kanadzie. Gary King, jeden z niezależnych dyrektorów Loon, prezes Giełdy Towarowej w Dubaju, jest guru światowych analityków naftowych. To tylko kilka nazwisk — zapewnia Dariusz Mioduski.

— Właśnie z tego powodu Jan Kulczyk nie zastanawiał się długo nad wejściem do Loon Energy — dodaje Manoj Narender Madnani.

Choć plan zajęć Loon Energy już jest mocno napięty, jej zarząd i główny właściciel nie zwalniają tempa.

— Niedawno zainwestowaliśmy w drugą spółkę wydobywczą. Na razie mogę jedynie powiedzieć, że dysponuje interesującymi aktywami — ujawnia prezes KIH.

Spółka stale otrzymuje też propozycje wejścia w nowe projekty wydobywcze.

— Jest ich tak dużo, że nie jesteśmy w stanie wszystkich ocenić — podkreśla Dariusz Mioduski.

Podwójne notowanie

Loon Energy nie potrzebuje teraz wielkich kapitałów. Blisko 30 mln USD, które ma w kasie, plus 50 mln USD, które obiecali partnerzy, na razie wystarczą.

— To gwarantuje nam finansowanie planowanych projektów. Nie mamy żadnych długów. Dlatego w najbliższej przyszłości nie planujemy emisji, choć w każdej chwili to może się zmienić — mówi Tim Elliot, prezes Loon Energy.

Co musi się stać, aby spółka poprosiła inwestorów o kapitał?

— Jeśli na którymkolwiek z naszych pól potwierdzimy złoża. W tym przypadku cena akcji byłaby wielokrotnie wyższa od obecnej. Nie mam też wątpliwości, że w podwyższeniu kapitału uczestniczyłby Kulczyk Investment House. Loon Energy jest inwestycją długoterminową — odpowiada Dariusz Mioduski.

Czy w grę wchodzi debiut na warszawskiej giełdzie?

— Nie prowadzimy żadnych prac z tym związanych. Możliwe jednak, że Loon Energy będzie notowany także na drugim — oprócz Toronto — rynku. W takim przypadku na pewno weźmiemy pod uwagę Warszawę — wyjaśnia Manoj Narender Madnani.

Dariusz Mioduski również pośrednio wskazuje na Polskę.

— Mogę tylko powiedzieć, że jesteśmy bardzo związani z tym krajem — mówi tajemniczo szef KIH.

Kulczyk a Krauze

Działalność Jana Kulczyka w sektorze ropy i gazu przypomina nieco inwestycje spółki z grupy Ryszarda Krauzego. Podobnie jak Loon Energy, Petrolinvest prowadzi biznes naftowy przy wsparciu lokalnych partnerów i obecnie bada posiadane złoża oraz dokonuje próbnych odwiertów. Obu biznesmenów łączy też ta sama nadzieja na gwałtowny wzrost wartości spółki po tryśnięciu ropy. Na tym podobieństwa się kończą. Loon zaczął działalność w branży wcześniej, jej skala jest większa, a jednocześnie mniej ryzykowna. I jeszcze jedno.

Kulczyk Investment House miał koncesję w Kazachstanie, ale po analizach sprzedał aktywa — tuż przed pojawieniem się tam Petrolinvestu.

Tomasz Siemieniec, [email protected], Paweł Janas, [email protected]