Szczepionki na różne postaci grypy — w tym na niektóre szczepy ptasiej grypy, które mogą przenosić się na ludzi — to wielomiliardowy globalny biznes. Szczepić można też zwierzęta, tyle że nie wszędzie jest to możliwe i rzadko się opłaca. Szczepionki dla drobiu na różne szczepy (choć nie na H5N8) są dostępne od lat i w przypadku epidemii w kilku krajach stosowano je z powodzeniem jako jedną z metod opanowywania choroby, obok uboju i zaostrzonych środków bezpieczeństwa w hodowlach. Jednak zgodnie z unijną dyrektywą z 2005 r. „w sprawie wspólnotowych środków zwalczania grypy ptaków” szczepienia drobiu przeciw ptasiej grypie są z zasady zakazane, a ich przeprowadzenie jest dopuszczalne tylko w szczególnych przypadkach po uzyskaniu zgody Komisji Europejskiej. W ciągu ostatniej dekady takie pozwolenia wydawano głównie w przypadku zwierząt trzymanych w ogrodach zoologicznych. Szczepienie drobiu na grypę jest też logistycznie bardzo trudne do przeprowadzenia — chodzi o dziesiątki milionów sztuk, które w dodatku zazwyczaj trzeba zaszczepić dwa razy w odstępie kilkudziesięciu dni, co w przypadku żyjących kilka tygodni brojlerów jest niemożliwe. Ostatnie na długiej liścieproblemów ze szczepieniami drobiu na ptasią grypę jest to, co można potem z takim drobiem zrobić. A można niewiele, zwłaszcza w przypadku takiego kraju jak Polska, w którym duża część drobiu trafia na eksport. FAO, czyli Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa, co prawda podkreśla, że „nie jest znane żadne zagrożenie dla zdrowia publicznego, związane z konsumpcją mięsa zaszczepionych sztuk”, jednak mięso takie podczas badań weterynaryjnych trudno odróżnić od tego, które pochodzi ze sztuk zarażonych. Trudno więc oczekiwać jego wprowadzenia na rynek.
Lepiej ubić, niż zaszczepić
opublikowano: 2017-01-03 22:00