Nie tylko polskie sądy maja ręce pełen roboty w związku z pozwami frankowiczów przeciw bankom. Mocno obłożony jest też Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), w którym jak dotąd zarejestrowano 14 spraw dotyczących prawnych wątpliwości w sprawach frankowych. Cztery już zakończyło się wyrokami. Do rozstrzygnięcia zostało dziesięć, w tym kilka o fundamentalnym znaczeniu dla banków i frankowiczów. Taki jest też kaliber sprawy, którą w czwartek będzie zajmować się Trybunał. Chodzi o pytania dotyczące zapisów umów kredytowych mBanku i Deutsche Banku.

Ma ona szczególny charakter, ponieważ po raz pierwszy w historii spraw frankowych rozpatrywanych przez TSUE, odbędzie się słuchanie stron. W poprzednich postępowaniach banki przedkładały pisemne stanowiska. Tym razem Trybunał wysłucha prawników mBanku. Jaki i czy w ogóle będzie to miało wpływ na decyzję sędziów, dzisiaj raczej się nie dowiemy.
– Prawdopodobnie wyrok zostanie ogłoszony w późniejszym terminie - mówi Tadeusz Białek, wiceprezes Związku Banków Polskich.
Werdykt będzie miał duże znaczenie dla całego sektora, albo raczej może mieć, ponieważ wszystko zależy od treści orzeczenia. TSUE potrafi wydawać pytyjskie orzeczenia, różnie interpretowane przez strony. Tak też może być w tym przypadku, choć w podobnej sprawie zapadł nie tak dawno jednoznaczny wyrok.
Wątpliwość prawna przedłożona przez polski sąd przed Trybunał dotyczy tego, czy w miejsce abuzywnej klauzuli kursowej w umowie można zastosować kurs średni NBP. Pytający jest sceptyczny co do takiej opcji. Pytanie, co odpowie Trybunał.
- Gdyby myślenie sędziów podążało tym samym tropem jak składu TSUE, który we wrześniu ubiegłego roku wydał orzeczenie w podobnej sprawie dotyczącej Węgier, to mielibyśmy prawdziwy przewrót w Polsce – mówi prawnik zajmujący się sprawami frankowymi.
Czy będzie Budapeszt w Warszawie
Kredytobiorca z Węgier chciał unieważnienia umów kredytowych ze względu na abuzywny charakter klauzul przeliczeniowych. TSUE orzekł, że stwierdzenie abuzywności nie oznacza nieważności umowy, jeśli w miejsce niedozwolonego zapisu można zastosować inny przepis. W tym przypadku zamiast klauzuli przeliczeniowej - kurs średni banku centralnego. Co ważne, Trybunał przypomniał, że zadaniem sądu jest wskazanie takiego rozstrzygnięcia, które przywróci równowagę stron. To, że unieważnienie umowy jest najkorzystniejsze dla klienta i on sam tego chce, nie może przesądzać o takim właśnie wyroku.
Bankowi prawnicy liczyli, że węgierski przypadek frankowicza będzie miał wpływ na orzecznictwo w Polsce. Nic takiego się nie stało. Tym jest ważniejsze co w sprawie mBanku powie TSUE.
- Pytanie polskiego sądu dotyczy umowy z 2009 r. W tamtym czasie obowiązywała już nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego umożliwiająca zastosowanie średniego kursu NBP w przypadkach, gdy nie wiadomo jaki przelicznik zastosować. W sprawie węgierskiej kredyt był z 2007 r. a TSUE uznał, że klauzulę abuzywną można zastąpić przepisem z 2014 r. Jak będzie w przypadku mBanku, trudno wyrokować – mówi bankowy prawnik.
Gdyby rozstrzygnięcie było podobne jak w sprawie węgierskiej, można zakładać, że liczba pozwów frankowych gwałtownie by spadła. Frankowicze sądzą się z bankami, ponieważ liczą na unieważnienie umowy kredytu, a nie zmianę sposobu liczenia raty.
Siła ładunku jądrowego
Sprawa mBanku, choć ważna, jest jednak tylko kolejną z potyczek prawnych w kampanii z frankowiczami i kancelariami frankowymi, której końca nie widać. Przed nami kolejne pytania do TSUE o potencjale ładunku nuklearnego dla branży.
- Kluczowe znaczenie ma sprawa dotycząca zakresu roszczeń stron w razie unieważnienia umowy. ZBP oczekuje wyważonego i zdroworozsądkowego rozstrzygnięcia, uwzględniającego zasady równości i proporcjonalności, a także będącego wyrazem braku uprzywilejowania grupy kredytobiorców walutowych względem kredytobiorców złotowych (na co zwracała uwagę KNF podkreślając jednocześnie, że bankowi przysługuje roszczenie o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału) – mówi Tadeusz Białek.
Problemem miał zająć się Sąd Najwyższy, ale skończyło się na pytaniu izby cywilnej do TSUE w zupełnie innej sprawie – legalności neo sędziów. Teraz rynek zdany jest na Trybunał. O ile Sąd Najwyższy dysponował jednoznacznymi opiniami KNF i NBP, wskazującymi na negatywne skutki jakie dla sektora bankowego i gospodarki miałoby odmówienie bankom prawa do roszczeń wobec klientów, to TSUE może pominąć kontekst ekonomiczny i skupić się wyłącznie na aspektach prawnych.
Podważanie zaufania do SN
TSUE ma na agendzie jeszcze jedną sprawę o dużej skali rażenia. Chodzi o wątpliwości sędziego warszawskiego sądu okręgowego dotyczące biegu terminu przedawnienia roszczeń. Co ciekawe, zajmował się nią Sąd Najwyższy w siedmioosobowym składzie w maju ubiegłego roku. Wyrok ustny był niejasny i dopiero na podstawie pisemnego uzasadnienia wydanego latem banki doszły do wniosku, że termin przedawnienia w przypadku wielu pozwów frankowych zaczął już biec. W konsekwencji nastąpił wysyp pozwów przeciw frankowiczom z żądaniem zwrotu kapitału wypłaconego waz z uruchomieniem kredytu.
Orzeczenie TSUE może jeszcze bardziej skomplikować sytuację.
- W naszej ocenie próba podważenia tez uchwały 7 SN z maja ubiegłego roku jest błędna i podważa zaufanie do Sądu Najwyższego – komentuje Tadeusz Białek.