Kolanem, ale uda się dopchnąć po cenie 11 zł - mówiła jeszcze wczoraj około godz. 15 osoba znająca kulisy pierwszej oferty publicznej (IPO) Smyka. Tego dnia kończyły się zapisy w transzy inwestorów indywidualnych oraz budowa księgi popytu wśród inwestorów instytucjonalnych, dużo ważniejsza z punktu widzenia powodzenia transakcji.
Ostatecznie IPO skończyło się fiaskiem.
- Podjęliśmy decyzję o odstąpieniu od pierwszej oferty publicznej akcji Smyka. Po zakończeniu procesu budowy księgi popytu doszliśmy do wniosku, że nie bylibyśmy w stanie przeprowadzić transakcji na warunkach satysfakcjonujących dla spółki i akcjonariusza sprzedającego - mówi Michał Grom, prezes Smyka, cytowany w informacji prasowej.
Taka była struktura oferty Smyka
Cenę maksymalną w ofercie publicznej spółki ustalono na 13 zł za walor, co oznaczało wycenę całej spółki na 857 mln zł. Oferta mogła być warta maksymalnie 389 mln zł. Sama spółka chciała z niej pozyskać 150 mln zł, resztę będą stanowić walory sprzedawane przez jedynego głównego akcjonariusza, czyli wehikuł AMC V Gandalf.
Wehikuł ten to w praktyce trzech inwestorów - luksemburski fundusz AMC V Spare (zarządzany przez Accession Capital Partners), prezes Smyka Michał Grom i inwestor prywatny Maciej Zużałek, znany inwestorom giełdowym m.in. jako były szef Ten Square Games (w przeszłości reprezentował fundusz Bridgepoint, który był wieloletnim właścicielem Smyka).
Pieniądze wrócą do inwestorów
W związku z odstąpieniem od oferty, dokonane płatności za oferowane akcje zostaną zwrócone inwestorom indywidualnym najpóźniej w ciągu siedmiu dni od daty publikacji informacji o decyzji o odstąpieniu od oferty.
Spółka i jej akcjonariusz nie wykluczają powrotu do planów wejścia na GPW w Warszawie w przyszłości.
