Ludwik Kotecki wskazał możliwy termin obniżek stóp. "Minimum 50 punktów"

Marek ChądzyńskiMarek Chądzyński
opublikowano: 2025-02-18 10:23

Rada Polityki Pieniężnej prawdopodobnie obniży stopy procentowe na początku III kwartału, a obniżka wyniesie minimum 50 punktów bazowych - ocenia Ludwik Kotecki, członek RPP.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • kiedy Ludwik Kotecki spodziewa się pierwszej obniżki stóp procentowych
  • jak na kształtowanie polityki monetarnej mogą wpłynąć tzw. obligacje covidowe
  • dlaczego należy oczekiwać spowolnienia dynamiki płac
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W polskiej gospodarce jest już przestrzeń do obniżek stóp, ocenia Kotecki.

- Moim zdaniem to się wydarzy w tym roku, choć prezes Adam Glapiński teraz się od tego odżegnuje. To się wydarzy na początku III kwartału, najpóźniej we wrześniu. Moim zdaniem skala obniżek to minimum 50 punktów bazowych, bo jest na to przestrzeń. Maksymalnie mogłoby to być 100 punktów, ale to może być trudne w tym roku – powiedział Kotecki na konferencji „Co nas czeka”, organizowanej przez Puls Biznesu.

Kotecki ocenia, że w całym 2025 roku stopy procentowe średniorocznie utrzymają się powyżej 5 proc. Polityka Pieniężna pozostanie restrykcyjna i nie chodzi tylko o poziom stóp. Dodatkowe czynniki to umocnienie złotego, ale też tzw. quantitative tightening, czyli zacieśnienie ilościowe.

- O tym bardzo mało się mówi. NBP ma obligacje covidowe, które nie będą rolowane, tylko przedstawione ministrowi finansów do wykupu. Oznacza to zacieśnienie warunków monetarnych - inne niż przez podnoszenie stóp. W tym roku mówimy o kilkudziesięciu miliardach złotych – mówił Kotecki.

Zbyt łagodna polityka fiskalna

Według Koteckiego obecnie tzw. policy mix, czyli zestawienie polityki pieniężnej i fiskalnej, nie jest optymalna.

- Wydaje się, że dla osiągnięcia optymalnego układu polityka fiskalna powinna być nieco bardziej restrykcyjna, a polityka pieniężna bardziej luźna – powiedział członek RPP

Jego zdaniem deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych przekroczył 6 proc. PKB w 2024 roku. W tym roku będzie powyżej 5 proc.

Kotecki zwracał uwagę na wysoki poziom wydatków na obronność, które – na razie – powiększają polski deficyt i dług.

- Polska wyraźnie odbiega od innych członków NATO. (…) To oczywiście wpływa na finanse publiczne i będzie wpływać przez następne lata. Ale warto przy okazji warto wspomnieć, że te wydatki wchodzą do naszego deficytu dopiero w momencie, gdy kupowane czołgi czy samoloty dotrą do Polski. Mimo że finansujemy je już dziś, w deficycie pojawią się dopiero w momencie dostawy – mówił Kotecki.

Nie ma presji popytowej w gospodarce

Według ekonomisty odczyty inflacji będą zaburzone decyzjami administracyjnymi, bo rząd będzie odmrażał ceny energii, czy przywracał opłatę mocową i te zmiany będą pośrednio wpływać na roczny wskaźnik inflacji.

- Nie jest to jednak presja inflacyjna wynikająca z gospodarki, lecz odwracanie osłon inflacyjnych wprowadzonych wcześniej. Te osłony miały chronić konsumentów przed skutkami wysokiej inflacji, a teraz, gdy ta ochrona nie jest już potrzebna, będą wycofywane – mówił Kotecki.

Jak powiedział, można spodziewać się jeszcze wzrostów inflacji, szczególnie po październiku. Ale, dodawał, płace i usługi, które są kluczowe dla inflacji, będą stopniowo spowalniać. Luka popytowa w całym okresie dezinflacji pozostaje ujemna, co oznacza brak presji popytowej w gospodarce.

- Płace mają spowalniać z dwóch głównych powodów. Po pierwsze, nie będziemy już mieli do czynienia z tak wysoką indeksacją płac w sektorze publicznym. Po drugie, jak pokazują dwa wskaźniki, przestrzeń na wzrost płac się wyczerpuje. Wskaźnik rentowności kapitału własnego w firmach jest poniżej średniej. Podobnie jest z wykorzystaniem wartości dodanej brutto - koszty związane z zatrudnieniem pochłaniają jej znaczną część – mówił Kotecki.

Jego zdaniem wzrost płac będzie jednak nadal występował ze względu na sytuację demograficzną na rynku pracy. Problemy z pozyskaniem pracowników będą się utrzymywać, co będzie wymuszało odpowiednio wysokie wynagrodzenia.

- Jednak wzrost powyżej 10 proc. prawdopodobnie przejdzie do historii. Jednocześnie nie należy oczekiwać, że płace będą rosły poniżej inflacji, jak to bywało w przeszłości - sytuacja demograficzna na to nie pozwoli – podkreślił członek RPP.