Mamy nową listę prywatyzacyjną

Agnieszka Berger
opublikowano: 2008-01-07 21:58

Miało nie być świętych krów. I rzeczywiście nie ma – przynajmniej na prywatyzacyjnej liście ministra skarbu na latach 2008-09. Dotarliśmy do listy 310 spółek, których akcje lub udziały zmienią właściciela. Brak na niej Lotosu, Orlenu, KGHM, PGNiG i PKO BP.

Informacja ministra skarbu państwa o kierunkach prywatyzacji w 2008 r. będzie jutro przedmiotem obrad sejmowej komisji skarbu. „PB” dotarł do niej wcześniej. Resort przygotował obszerną listę spółek, których akcje lub udziały zmienią właściciela w latach 2008-09. Znalazło się na niej aż 310 firm. Ministerstwo ambitnie zapowiada, że — choć plan opiewa na dwa lata — ze wszystkich sił postara się sprywatyzować jak najwięcej w 2008 r. Jeśli się uda, właściciela zmienią nawet wszystkie spółki z listy. Oznacza to, że co tydzień resort musiałby pozbywać się udziałów mniej więcej w sześciu firmach.

— Jeśli uda się zrealizować ten plan chociaż w połowie, i tak będzie bardzo dobrze. Jeżeli co roku ministerstwo sprzedawałoby 150 państwowych spółek, byłby to duży postęp. Nie tracę nadziei, że ta koalicja będzie w zakresie prywatyzacji działać lepiej od poprzedników, co zresztą nie byłoby bardzo trudne — ocenia Robert Gwiazdowski, szef Centrum im. Adama Smitha.


Cenne resztówki

Ministerialny plan na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo ambitny, jednak należy pamiętać, że lwia część umieszczonych na liście spółek jest już dawno po prywatyzacji, a skarbowi państwa pozostały do sprzedania mniejsze lub większe resztówki — liczące czasem nawet poniżej 1 proc. Dotyczy to np. kilku banków — m.in. mikroskopijnej resztówki akcji Millennium i prawie 4-procentowej Pekao, które skarb chce upłynnić na giełdzie, oraz kilkuprocentowych pakietów w BPH, Banku Handlowym i BZ WBK, o których sprzedaży ministerstwo zamierza rozmawiać z inwestorami strategicznymi.

Na liście, którą w środę będą analizować posłowie, naliczyliśmy 77 spółek ze 100-procentowym udziałem państwa. Resort chce pozbyć się np. wydawnictw — m.in. Wiedzy Powszechnej i Bellony, a także Państwowego Instytutu Wydawniczego i Polskich Nagrań. Wszystkie mają znaleźć nabywców w ramach publicznego zaproszenia do rokowań. Inaczej może być z Przedsiębiorstwem Wydawniczym Rzeczpospolita, którego akcje mają szansę trafić na giełdę, choć zaproszenie do rokowań też jest brane pod uwagę.


Bez niespodzianek

Największe planowane przez ministra skarbu prywatyzacje nie są niespodzianką. To dwie duże spółki z sektora energetycznego — Polska Grupa Energetyczna i Enea — których upublicznienie zapowiadali jeszcze poprzednicy. Aleksander Grad, jak zapewniał, zamierza te procesy kontynuować. W planie nie znalazły się na razie pozostałe duże grupy — Tauron i Energa, bo — choć zarządy zapowiadały gotowość do debiutu w 2009 r. — minister skarbu najwyraźniej ma wątpliwości, czy te deklaracje uda się zrealizować.

Przykrą niespodzianką jest brak w dwuletnim planie prywatyzacyjnych świętych krów, wokół których na palcach chodziło już kilka ekip politycznych. W kampanii wyborczej PO zapowiadała, że świętych krów nie będzie. Prywatyzować miała wszystko z wyjątkiem naturalnych monopoli sieciowych. Mimo to próżno szukać na liście Grupy Lotos, Orlenu, KGHM, PGNiG czy PKO BP. I choć resort skarbu zapewnia, że lista nie jest pełna i będzie chciał prywatyzować więcej, liberałowie są sceptyczni.

— Nie mam złudzeń. Ten rząd, podobnie jak poprzednie, tych spółek nie sprywatyzuje. Nie po to przejął władzę, żeby pozbywać się największych fruktów. Jestem przekonany, że kontrowersyjne decyzje prywatyzacyjne będą podporządkowane przyszłej kampanii prezydenckiej Donalda Tuska — uważa Robert Gwiazdowski.