W prestiżowych miejscach handlowych w Polsce zanosi się na brexit. We wtorek przy okazji publikacji wyników kwartalnych brytyjska sieć Marks & Spencer zapowiedziała, że wycofa się z dziesięciu rynków zagranicznych, na których notowała straty. Jest wśród nich Polska, gdzie Marks & Spencer ma obecnie 11 sklepów, zatrudniających ponad 350 osób.

— W ramach szerszego przeglądu międzynarodowej działalności grupy przeprowadziliśmy szczegółowy przegląd możliwości na polskim rynku oraz naszych wynikóww ostatnich pięciu latach. Wykazał on, że nasza działalność w Polsce jest nie do utrzymania — mówi Jonathan Glenister, dyrektor regionalny na Europę, Chiny i Indie w Marksie & Spencerze.
Wyniki finansowe sieci w Polsce rzeczywiście wyglądały bardzo słabo. Zgodnie z ostatnimi danymi w ubiegłym roku spółka, prowadząca sklepy, miała 117,6 mln zł przychodów i 1,8 mln zł straty netto. To i tak był bardzo dobry wynik, bo w czterech wcześniejszych latach przy podobnym poziomie przychodów strata netto oscylowała między 30 a 54 mln zł rocznie.
Łącznie w ciągu ostatnich pięciu lat na poziomie netto spółka straciła ponad 180 mln zł. Marks & Spencer podaje, że na wszystkich rynkach, z których się wycofuje (z których większość to kraje Europy Środkowej), w ubiegłym roku zanotował 171 mln GBP przychodów i aż 45 mln GBP straty. Tłumaczy, że sieci sklepów były bardzo rozdrobnione, miały małą skalę i nie rokowały dobrze na przyszłość. Dlatego zdecydował się na ich zamknięcie, co będzie wiązało się z jednorazowym wydatkiem 150-200 mln GBP, na co składają się m.in. koszty odpraw i wypowiedzenia umów najmu nieruchomości.
— Praprzyczyną problemów Marksie & Spencerze było to, że sieć na rodzimym rynku działa z powodzeniem w formacie, w którym w Polsce działać nie mogła. Brytyjski Marks & Spencer to duży dom towarowy z bardzo szerokim asortymentem produktów. U nas właściwie nie ma powierzchni handlowych, pozwalającychna prowadzenie tego typu działalności, dlatego asortyment był ograniczony w dużej mierze do odzieży i delikatesowych produktów spożywczych, niezbyt dopasowanych ceną do polskich klientów, a sieć nie zbudowała odpowiedniej masy — mówi Agnieszka Górnicka, prezes agencji badawczej Inquiry. Według ekspertki, na Marksie & Spencerze zemściło się to, że nie przystosował się do lokalnych warunków.
— Oferta w dużej mierze była kopią oferty brytyjskiej, tyle że w mniejszym formacie i z cenami trudniejszymi do zaakceptowania. Tymczasem gust i zasobność portfela Polaków, a zwłaszcza Polek, jest inny niż Brytyjczyków i trzeba to rozumieć — mówi Agnieszka Górnicka.