Inwestycje firm z Niemiec, Francji czy Hiszpanii to nad Wisłą codzienność. Kapitał płynący z Chin czy Tajwanu też nie jest sensacją. Ale coraz częściej odwiedzają nas egzotyczni inwestorzy. Niedawno Polnordem zainteresował się fundusz ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. "Puls Biznesu" ustalił, że w ostatnich tygodniach Polskę dwukrotnie odwiedziła Alles Malini, urodzona w Malezji Amerykanka zarządzająca majątkiem wartym kilka miliardów złotych. Niechętnie opowiada o swoim imperium (życiorys przed-stawiamy w ramce obok). Zgodziła się jednak opowiedzieć nam o celach wizyty w Polsce.
— Przyglądam się rynkom wschodzącym. Od jakiegoś czasu obserwuję Europę Środkową, odwiedziłam Bułgarię, Węgry, Serbię, ale Polska wydaje się szczególnie atrakcyjna. Dlatego szukam możliwości zrobienia tu interesów — mówi Malini Alles.
Na celowniku
W Polsce interesują ją spółki
technologiczne, z sektorów energii i nieruchomości.
— Nie myślę o przedsięwzięciach związanych z internetem, bo one nie przynoszą pieniędzy. Raczej telekomunikacja, firmy związane z sieciami teleinformatycznymi, oprogramowaniem. W jednej spółce przeprowadzam due diligence — mówi Malini Alles.
Zastrzega, że jest za wcześnie, by mówić o szczegółach czy wielkości inwestycji.
— Na ogół, gdy wchodzę na nowy rynek, zaczynam od średniej wielkości inwestycji, nigdy od dużej. Jestem w Polsce drugi raz, w przyszłym tygodniu pewnie będę raz jeszcze. Zanim podpiszę czek, zazwyczaj potrzebuję 6-7 spotkań, przeprowadzam wiele rozmów z ludźmi z firmy i wykonuję sporo analiz. To zajmuje trochę czasu, dlatego trudno przewidzieć, czy pierwsza moja inwestycja w Polsce będzie za kilka tygodni czy miesięcy — mówi Malini Alles.
Otwarcie deklaruje natomiast mocniejsze zaangażowanie w Polsce.
— Na jednej inwestycji pewnie się nie skończy, bo jeśli inwestuje się na kilka lat, to nie zabiera się szybko kapitału, a mając jedną inwestycję, łatwiej o kolejne okazje — dodaje Malini Alles.
Jasno mówi, czego się spodziewa po zaangażowaniu w naszym kraju, ale unika odpowiedzi na pytania o skład i wartość portfela.
— Jestem zbyt skromna, by mówić o moim majątku. Mogę jedynie powiedzieć, że inwestycje w ostatnich 7-8 latach przyniosły mi 700-800 mln USD zysku. Do inwestycji w Polsce podchodzę realistycznie i plan minimum to podwojenie wartości w ciągu kilku lat — zapowiada Malini Alles.
Tu są zyski
Mówi, że do Polski przywiodły ją perspektywy
zysku.
— Tu się wiele dzieje, jest wiele możliwości inwestycyjnych. Do Unii weszliście dopiero cztery lata temu i kraj zaczął się dynamicznie rozwijać. To dopiero początek tego, co was czeka — twierdzi Malini Alles.
Podkreśla, że musi minąć kilka lat, by kraj nabrał rozpędu: zmieniają się przepisy, mentalność ludzi i to przyciąga inwestorów.
— Przed wami wiele lat dynamicznego wzrostu. To dobry moment, by wejść na rynek. Szukam okazji teraz, by wykorzystać wzrost, który potem się zacznie — zaznacza Malini Alles.
Równie ważne, jak poszukiwanie zysków, jest dla niej ograniczanie ryzyka.
— Inwestuję na całym świecie, staram się zdywersyfikować inwestycje. Zaczęło się od USA, potem była Azja, a teraz rynki wschodzące — obecnie kluczowe. Gdy inwestuję, najpierw patrzę na rynek, na kraj, potem oceniam sektory i w końcu wybieram interesującą spółkę. Biorę pod uwagę czynniki socjologiczne, polityczne i kulturowe — przyznaje Malini Alles.
Kim jest Malini Alles
Urodziła się w Kuala Lumpur w
Malezji, jej rodzice pochodzą ze Sri Lanki. Dorastała w Australii, w wieku 19
lat wyjechała do USA. Studiowała na uniwersytecie Stanford.
Pracowała w bankach inwestycyjnych i zaczęła inwestycje na własną rękę w
sektorach telekomunikacyjnym, surowców i nieruchomości. Inwestowała w firmy w
Dolinie Krzemowej i duży majątek zbiła w czasie hossy internetowej. Dziś szacuje
się go na miliardy USD. W 2000 r. Malini Alles założyła fundację Stree, której
celem jest wspieranie rozwoju kobiet. W 2006 r. włożyła 500 mln USD w fundusz
inwestujący w nieruchomości w Indiach. Finansowo wspierała Billa Clintona w
kampanii prezydenckiej