Mistrz uników i łaskawy sąd

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2015-02-05 00:00

Już trzecie podobne wykroczenie wystarczy, by wymierzyć karę aresztu. W przypadku Adama G. bydgoski sąd zapomniał o tym przepisie

Zgodnie z artykułem 38 Kodeksu wykroczeń, „ukaranemu co najmniej dwukrotnie za podobne wykroczenia umyślne, który w ciągu dwóch lat od ostatniego ukarania popełnia ponownie podobne wykroczenie umyślne, można wymierzyć karę aresztu, choćby było zagrożone karą łagodniejszą”. Sąd w Bydgoszczy w stosunku do Adama G. mógł skorzystać z tej możliwości już w 2009 r. Nie zrobił tego ani wtedy, ani rok, dwa, trzy i cztery lata później. I to mimo że biznesmen — pirat miał na koncie nie tylko liczne prawomocne wyroki za wykroczenia drogowe, ale też, od stycznia 2011 r., za przestępstwo złamania zakazu prowadzenia pojazdów.

FOREX Z WISIENKAMI. I KLOPS:
FOREX Z WISIENKAMI. I KLOPS:
Zdaniem Adama G., znaki, charakterystyczne dla automatów hazardowych (zdjęcie powyżej), miały jedynie „wizualizować” inwestycje na foreksie. W tę wersję nie uwierzyła prokuratura. W kwietniu 2013 r. na jej zlecenie Centralne Biuro Śledcze przeprowadziło „największą operację wymierzoną w przestępczość hazardową w historii”. Pod zarzutem prania pieniędzy i kierowania zorganizowaną grupą przestępczą zatrzymano m.in. Adama G.
KWP W BYDGOSZCZY

Osobliwe wyroki

Taki roczny zakaz bydgoski sąd nałożył na Adama G. już w listopadzie 2009 r. — za niezatrzymanie się do kontroli policyjnej. Szef MT Kiosku nic sobie jednak z tego nie robił i jeździł dalej. Kilka miesięcy później został przyłapany w Sopocie i tamtejszy sąd skazał go na rok ograniczenia wolności poprzez wykonywanie 40 godzin prac społecznych miesięcznie. Prac w terminie Adam G. nie wykonał i po ponad roku bydgoski sąd zamienił karę na pół roku więzienia. Niedługo po tym jednak wyrok uchylił, bo Zakład Gospodarki Komunalnej w Solcu Kujawskim potwierdził wykonanie prac przez Adama G. Na artykuł 38 Kodeksu wykroczeń sąd w Bydgoszczy powołał się dopiero w kwietniu 2014 r., wymierzając Adamowi G. karę 21 dni aresztu. Uzasadnił to logicznie — kary nieizolacyjne są bezcelowe, nie przyniosły skutku, ukarany wciąż naraża umyślnie zdrowie i życie ludzi. Bydgoski sąd po niewczasie przejrzał na oczy? Bynajmniej. Już po wyroku z kwietnia 2014 r. ten sam wydział tego samego sądu, rozpatrując około 10 kolejnych spraw Adama G., wymierzył mu… grzywny, dwie ostatnie w grudniu 2014 r.! I to bynajmniej nie po 5 tys. zł, ale zaledwie 1800 i 600 zł.

Rak trzustki i nierząd

Szczęśliwie w większości przypadków sprzeciwy wobec tych kuriozalnych wyroków składał starszy aspirant Arkadiusz Kamzelewski, pełniący przy bydgoskim sądzie funkcję oskarżyciela publicznego. W rezultacie m.in. jego działań sąd orzekł kolejne areszty i wezwał Adama G. do stawienia się w zakładzie karnym. Od lipca 2014 r. do dziś terminy wyznaczone przez sąd minęły co najmniej w sześciu sprawach. I co? I nic! Adam G. każdorazowo wnosi o odroczenie lub warunkowe zawieszenie wykonania kar. Uzasadnia to głównie potrzebą utrzymania byłej żony, dwóch konkubin i łącznie trójki dzieci (z każdą z tych kobiet ma po jednym dziecku). Choć przecież nie osiąga żadnych dochodów i nie ma żadnego majątku! Pisze do sądu, że musi zajmować się dziećmi — bo jego partnerki uczą się zaocznie albo szykują się do wyjazdów zagranicznych za chlebem na Maltę czy do Wielkiej Brytanii (dla uwiarygodnienia przedstawia zaświadczenie o zatrudnieniu, wydane przez firmę, którą założył w Londynie kilka miesięcy wcześniej). Tłumaczył też, że jedna z nich ma „podejrzenie” raka trzustki i zamierza pojechać do Niemiec, by stosować niedozwoloną w Polsce terapię „witaminą b17”. Wreszcie, że tenże wyjazd konkubiny do Niemiec związany jest z podjęciem pracy w domu publicznym. Początkowo twierdził przy tym, że będzie ona pracować jako kelnerka, a potem wyznał, że ma tam „świadczyć inne usługi”. Sąd przekonywał także, twierdząc, że prowadzona przez niego działalność „wymaga ciągłej (…) obecności w okolicach komputera” i choć nie przynosi zysków, to „rokuje nadzieje na przyszłość”. Bydgoski sąd załatwia wnioski G. negatywnie, ale procedura się przeciąga. Także dlatego, że biznesmen np. cofa i przywraca pełnomocnictwo jednemu obrońcy, a drugi ma kolizję terminów albo nie podpisuje zażalenia. W rezultacie Adam G. skutecznie unika orzeczonych aresztów. I wciąż śmieje się sądowi w twarz.