
Moda to jego pomysł na siebie. Emanacja osobowości.
– Duży wpływ na to, co robię w życiu, miała moja idolka Donatella Versace. Udowodniła światu, że jest w stanie przejąć imperium po tragicznej śmierci brata i rozwijać je, pokonując kolejne przeszkody i ignorując złośliwe komentarze środowiska. Zachęciło mnie to do działania – wyznaje Bartosz Pilawski, projektant, który został okrzyknięty modowym głosem młodego pokolenia.
Kiedy zakładał swój brand, nie miał nic do stracenia. Właśnie stracił pracę w jednej z najważniejszych polskich firm odzieżowych, która przechodziła wtedy głęboki kryzys, i postawił wszystko na jedną kartę. Miał ograniczone fundusze, a nie chciał brać kredytów. Zaplanował organiczny rozwój marki. Pierwsze kolekcje były odszywane w niewielu egzemplarzach, a każda złotówka trafiała z powrotem do firmy.
– Utrzymując taką dyscyplinę finansową, jestem przy szesnastej kolekcji i zarabiam pieniądze – podkreśla projektant.
Pierwszą kolekcję stworzył w 2017 r. i zaprezentował podczas warszawskiego pokazu młodych projektantów organizowanego przez Radio Kolor. Zdobył wtedy niemal całą pulę nagród, w tym tę za najlepszą kolekcję. Udało mu się też nawiązać współpracę z wieloma festiwalami, m.in. Openerem i Tauronem Nową Muzyką (projektował dla nich T-shirty i bluzy), reprezentantami polskiego środowiska modowego, m.in. Maciejem Zieniem i duetem Paprocki & Brzozowski, a także zaprezentować swoją kolekcję m.in. podczas wydarzenia mody w Bangkoku i KTW Fashion Week. Jego kreacje zaczęły nosić polskie gwiazdy: Agnieszka Woźniak-Starak, Doda, Patricia Kazadi.
Moda to był impuls

Bartosz Pilawski pochodzi ze Szczecinka. Moda była jego pasją już od dzieciństwa – pierwszy projekt stworzył dla babci.
– Kiedy zobaczyłem, że nosi to, co dla niej zaprojektowałem, poczułem, że coś się we mnie przestawiło raz na zawsze. To był impuls, żeby działać w modzie i związać zawodową przyszłość z projektowaniem ubrań – wspomina.
Okazało się, że ma tak potrzebny w branży talent do rysowania. Z rysunku żurnalowego szkolił się u Edyty Filipowicz, która niegdyś pracowała jako projektantka tkanin i ilustratorka w marce Valentino. Uczył się także w Szkole Artystycznego Projektowania Ubioru w Krakowie.
– Nigdy nie byłem mistrzem rysunku, ale musiałem się nauczyć niezbędnego w pracy rzemiosła – wyznaje skromnie.

W projektowaniu pociąga go możliwość zacierania granic. Ubrania w jego kolekcjach swobodnie łączą różne materiały i motywy.
– Inspirują mnie przede wszystkim duże miasta, ich rytm. No i muzyka. Moje ubrania są dla bezkompromisowych, silnych kobiet żyjących w ciągłym pędzie. Można je nosić przez 24 godziny na dobę. A muzyki często słucham głośno, jadąc autem – najczęściej alternatywnej i elektroniki połączonej z rockiem. Ostatnio z odtwarzacza nie schodzą Björk, ionnalee i Grace Jones. Czasem taka stymulacja sprawia, że w mojej głowie pojawiają się gotowe wizje nowych kolekcji – mówi Bartosz Pilawski.
Stawia na streetwear, styl dużo bardziej minimalistyczny i casualowy niż często barokowa, wyszukana tzw. moda wysoka. Najważniejsze dla niego jest to, by ubrania wychodzące z jego pracowni były proste i użyteczne, bo – jak mówi – nie lubi przepychu. Dominują wyraziste ponadczasowe formy i monochromatyczne barwy, często kontrastowo ze sobą zestawiane czy podbite kolorystycznym akcentem.
Miejsce z sercem

– W moich kolekcjach zawsze jest czerń i biel. Co sezon dodaję jeszcze jeden kolor. Jesienią to była zieleń, zimą kobalt. Tworzę własne nadruki i w ten sposób powstają niepowtarzalne garnitury i sukienki. Jeśli ktoś ma jakąś rzecz z poprzednich kolekcji, łatwo dopasuje do niej coś z nowej. Bawię się też nazwą marki i swoim nazwiskiem. Robię z tego nadruki lub hafty – opowiada właściciel marki Pilawski.
Wśród jego projektów znajdziemy oryginalne T-shirty, bluzy, spodnie, marynarki, ale też szykowne suknie. Wszystko można kupić online, m.in. na Zalando, ale też zobaczyć i przymierzyć w pracowni w Katowicach. Miejsce zostało wybrane nieprzypadkowo – to właśnie na Śląsku stylista rozpoczął przygodę z projektowaniem i tu postanowił kontynuować modową pasję. Jego atelier można znaleźć w historycznej Fabryce Porcelany przy ulicy – nomen omen – Porcelanowej.
– To miejsce skradło moje serce. Mam do niego duży sentyment. Daje mi bezpośredni kontakt z klientem, też pewien prestiż. Mamy bardzo dobrą sprzedaż online, ale niektóre klientki chcą przymierzyć, dotknąć i zobaczyć na żywo – twierdzi projektant.
Reset nad polskim morzem

Aby móc projektować, musi mieć czysty umysł.
– Nie mogę pracować, kiedy targają mną złe myśli czy emocje, muszę się najpierw z tego oczyścić. Spokój łapię w swoim domu. Dlatego lubię tam projektować, wieczorami, odcięty od zgiełku miasta, zatopiony we własnej przestrzeni – opowiada młody projektant.
Pasje? Polskie morze. Uwielbia je szczególnie jesienią, po sezonie.
– Jako dziecko często odwiedzałem Kołobrzeg. Teraz moim ulubionym miejscem jest Gdynia. Poza tym ćwiczę na siłowni – praca nad mięśniami otwiera mi też głowę – i kolekcjonuję magazyny mody. Te polskie, które jeszcze są na rynku, i zagraniczne: „Love”, „Pop”, „Hongkong”, „Antidote” – wymienia Bartosz Pilawski.
Zawodowo chce się po prostu rozwijać, nie zamierza zwalniać tempa. Szczególnie że... jest na to za młody. Pracuje więc bez wytchnienia, planując wejście na rynki zagraniczne. A jego największym marzeniem jest zaprojektowanie kolekcji dla domu mody Versace.
