Myślenie prestiżowe źle wpływa na kształt polityki pieniężnej

Stanisław Albinowski
opublikowano: 2001-01-12 00:00

Myślenie prestiżowe źle wpływa na kształt polityki pieniężnej

Tydzień temu Adam L. Kalus, prezes Elmech-Baupol Polska, pisał w rubryce „Specjalnie dla Pulsu”: „Gdyby stan gospodarki mierzyć tylko kursem waluty, to z perspektywy trzech minionych lat nasza okazałaby się równie silna jak niemiecka, a nawet mocniejsza. To kanonem monetarystów jest teza, że wartość pieniądza oddaje siłę gospodarki”.

Prawdę mówiąc, w najgorszych nawet snach nikomu jeszcze się nie śniło o monetarystach, gdy przypisany im kanon popchnął w kwietniu 1925 r. kanclerza skarbu Winstona Churchilla do popełnienia — jak to nazwał John K. Galbraith — „najbardziej szkodliwego błędu w polityce pieniężnej nowożytnych czasów”.

Cóż takiego zrobił Churchill? Otóż, mimo znacznego osłabienia brytyjskiej gospodarki po I wojnie światowej, postanowił — kierując się poczuciem imperialnego prestiżu — przywrócić funtowi jego przedwojenny parytet złota i kurs wymienny (4,87 dolara za funta). Przy tym kursie towary brytyjskie stały się za drogie i nie mogły sprostać konkurencji zagranicznej. Obniżkę kosztów i cen rozpoczęto od zmniejszania płac i redukcji pracowników, co wywołało bezrobocie i kryzys, a w efekcie — ogromne konflikty społeczne. Strajk górników trwał przez cały rok 1926! Trzech lat wymagało bolesne i kosztowne przywracanie równowagi, a gdy w roku 1929 zaczęto ją osiągać — na Wall Street wybuchł Wielki Kryzys, którego następstwem było m.in. pogrzebanie liberalizmu ekonomicznego. W roku 1931 Wielka Brytania zniosła wymienialność funta na złoto. W rozbudowanym arsenale restrykcji kurs walutowy stał się narzędziem walki o przeżycie w sytuacji, gdy każdy kraj prowadził politykę zubożania sąsiada („beggar-my-neighbour-policy” — „robić sąsiada żebrakiem”, wedle jędrnego określenia pani Joan Robinson, wielkiej postaci brytyjskiej ekonomii).

Czasy się zmieniły, ale historia błędu Churchilla zachowuje swą aktualność. Także dla współczesnej Polski. Naszej klasie politycznej nie jest wszak obce myślenie prestiżowe, które największą wagę przywiązuje do pozorów (jeśli tylko są korzystne). Zbyt wiele osobistych ambicji decydentów polityki pieniężnej oraz fiskalnej tkwi w sporach o determinanty stopy inflacji. Wciąż ignorowana jest prawda, że pozycja waluty i stabilność jej siły nabywczej zależy w ostatecznym rachunku od przebiegu procesów w realnej sferze gospodarki.

Na długą metę „lepszy” kurs walutowy nie może poprawić konkurencyjności gospodarki, natomiast kurs nieadekwatny do realiów utrudnia eksport i preferuje import, powiększając deficyt handlowy, a na ogół — również płatniczy (patrz diagram). Tu prezes Kalus, ekonomista praktykujący, miał coś ważnego do powiedzenia P.T. ekonomistom rządowym.