Na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco

Jacek Zalewski
opublikowano: 2002-05-16 00:00

Ideą rządowego projektu ustawy o zniesieniu Generalnego Inspektora Celnego, zmianie ustawy o kontroli skarbowej i innych ustaw, jest zlikwidowanie odrębnej Inspekcji Celnej i jednoczesne rozdzielenie jej zadań i kompetencji pomiędzy zwykłą służbę celną oraz organy kontroli skarbowej.

Likwidacja IC została dopisana do akcji sprzątania po poprzedniej ekipie. Jednak w tym wypadku elementarna uczciwość wymaga przypomnienia, kto uchwalił ustawę, której art. 1 stanowi: „Tworzy się służbę administracji rządowej o nazwie Inspekcja Celna”. Było to 6 czerwca 1997 r., a zatem owa inspekcja była dzieckiem koalicji SLD-PSL, personalnie zaś — wicepremiera i ministra finansów Marka Belki. Kto ją obecnie likwiduje (od 1 lipca)? Koalicja SLD-PSL-UP, personalnie zaś — wicepremier i minister finansów Marek Belka. Taka przemiana może się przytrafić każdemu. Jednak zawsze uprawniony będzie zarzut, że Inspekcję Celną dotyka los bytów, które w roku 1997 zapoprzednia koalicja stworzyła, ale nie zdążyła już obsadzić ich kierownictw personalnie i podała je na tacy żarłocznej AWS.

Samo podzielenie kompetencji likwidowanej IC pomiędzy służbę celną a organy kontroli skarbowej nie wywoływałoby kontrowersji, gdyby nie jedna okoliczność. Otóż w ślad za zadaniami, celnikom i inspektorom skarbowym przekazywane są uprawnienia do użycia środków przymusu bezpośredniego oraz broni palnej. Ma to być uprawnienie generalne, a nie zawężone do wypadków oczywistych i powszechnie społecznie akceptowanych — na przykład „wprowadzania na polski obszar celny i wyprowadzania z tego obszaru środków płatniczych pochodzących z przestępstw” czy podobnych.

Dla zdecydowanej większości obywateli RP nie tylko prawo użycia broni przez dotychczasową IC, ale i samo istnienie takiej wyodrębnionej formacji było abstrakcją. Natomiast przekazanie identycznych uprawnień inspektorom kontroli skarbowej, z którymi statystyczny przedsiębiorca spotyka się całkiem realnie, wywołuje uczucia mieszane. Jakie na przykład urządzenia techniczne — kajdanki, prowadnice, kaftany bezpieczeństwa, pasy czy siatki obezwładniające — będą preferowane przez kontrolerów skarbowych? A jeśli uzasadnione okaże się użycie pałki służbowej, to której — zwykłej, teleskopowej czy wielofunkcyjnej?

Stany Zjednoczone stworzyły cały system uzbrojonych po zęby agencji i służb federalnych — oprócz FBI bić i strzelać może DEA (narkotyki), ATF (broń), służba imigracyjna i wiele innych. Takie same uprawnienia mają również funkcjonariusze skarbowi, zaliczani do elity, jako że zwalczają przestępców o najwyższej inteligencji. Polska jest co prawda państwem unitarnym, ale nasz katalog „federalnych” już dorównuje amerykańskiemu — Policja, UOP (w przekształceniu), ŻW, SG, BOR, SOK, IC (w przekształceniu), różne straże — bankowa, pocztowa, przemysłowa, leśna, rybacka. Na razie broni nie wydano jeszcze Służbie Parków Krajobrazowych — to nie żart, istnieje taka państwowa, umundurowana formacja.

Rozumiemy, że rozdawnictwo służbowych pałek przeciera szlak i wkrótce dorównamy USA również w tempie wzrostu gospodarczego, poziomie PKB na mieszkańca, stopie bezrobocia, etc.