Nad posiedzeniem Rady Gabinetowej wisi konfrontacja

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-08-26 20:00

Na jedną oczywistość jestem gotów postawić każde pieniądze – po Radzie Gabinetowej absolutnie wykluczona jest wspólna konferencja nie tylko Karola Nawrockiego i Donalda Tuska, lecz choćby ich rzeczników.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Odbywające się dość rzadko posiedzenie Rady Gabinetowej (RG) 27 sierpnia wywołuje zainteresowanie społeczne – cóż to w ogóle za twór i w jakim celu umieszczony został w art. 141 Konstytucji RP. RG to posiedzenie Rady Ministrów (RM) pod przewodem prezydenta RP, ale pozbawione kompetencji RM, czyli z definicji całkowicie bezdecyzyjne. Teoretycznym celem istnienia RG jest koordynacja działań dwóch ośrodków władzy wykonawczej, jakie Polska stworzyła od odzyskania niepodległości w 1918 r. – prezydenta RP (na początku do 1922 r. był to naczelnik państwa) oraz Rady Ministrów. Z historycznej osi czasu rzecz jasna należy wyciąć okres PRL, kiedy centrum wszelkiej władzy był gmach Komitetu Centralnego PZPR.

W niepodległej Polsce republikańskiej nikt nie próbował forsowania ustroju prezydenckiego na modłę USA. Notabene w UE taki właśnie ustrój, w którym prezydent jest zarazem premierem, ma jedynie progrecka Republika Cypru. Wypada jednak przypomnieć, że pod koniec I Rzeczypospolitej królewskiej kultowy akt prawny przyznał głowie państwa również szefowanie rządowi. Konstytucja z 3 maja 1791 r. ustaliła, że monarcha przewodniczy Straży Praw składającej się z sześciu ministrów. Prezesem Komisji Edukacji Narodowej, czyli ministrem oświaty, był prymas Polski, zaś pozostali to ministrowie: pieczęci krajowej (mniej więcej szef KPRM), pieczęci zagranicznej (czyli MSZ), wojny (hetman, czyli MON), policji (marszałek, czyli MSW) oraz skarbu (podskarbi, czyli MF). Cztery lata później tamta Polska upadła i to już tylko historia, ale koncepcja silnej władzy jednoosobowej regularnie powraca. Współczesnym wzorcem bywa system Francji, gdzie prezydent konstytucyjnie przewodniczy rządowi, zaś premier jako jego pomocnik jedynie kieruje ministrami na bieżąco. W przedwojennej II RP prezydent stał się realnym nadzorcą rządu od zamachu stanu w 1926 r., a już formalnie w konstytucji tzw. kwietniowej z 1935 r. Po ponownym odzyskaniu niepodległości w 1989 r. mrzonki nadrzędności miał Lech Wałęsa, później o uprzywilejowaniu prezydenta teoretyzował Jarosław Kaczyński (dopóki sam nie został premierem, wtedy spodobał mu się ustrój kanclerski), zaś na naszych oczach od pierwszych dni kadencji usiłuje się pozycjonować ponad konstytucyjne poziomy Karol Nawrocki.

RG jako organ nie jest produktem nowym, pod taką nazwą już istniała w tzw. małej konstytucji 1947-1952. Towarzysz prezydent Bolesław Bierut używał RG do akcentowania swojej nadrzędności nad towarzyszem premierem Józefem Cyrankiewiczem. Jej przekopiowanie przez Aleksandra Kwaśniewskiego do Konstytucji RP z 1997 r. miało podobny wydźwięk, chociaż głównie wizerunkowy, jako że od razu zapisano bezdecyzyjność. Wspomniany art. 141 ustala ogólnikowo, że RG zwoływana jest „w sprawach szczególnej wagi” – co umożliwia wrzucenie do tematyki wszystkiego. Porządek posiedzenia ustala prezydent, ale premier w imieniu rządu może zaproponować uzupełnienie – co nie musi zostać uwzględnione. Karol Nawrocki zwołał RG dla rozpatrzenia trzech tematów: stanu budżetu państwa i finansów publicznych; realizacji inwestycji rozwojowych, w szczególności CPK i elektrowni jądrowych; ochrony polskiego rolnictwa i produkcji rolnej. Naprawdę ważny jest punkt finansowy, w przeddzień przyjęcia przez RM wstępnego projektu budżetu państwa na 2026 r. oraz w kontekście polityki wetowej Karola Nawrockiego, który zapowiada uderzenia w zamiary dochodowe rządu. Już sama ta kwestia podnosi wysoko konfliktowość posiedzenia RG. Dodajmy do tego okoliczność, że w ścisłym orszaku prezydenckim uczestniczył będzie Sławomir Cenckiewicz, dyskwalifikowany przez stronę rządową szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego – co w pełni uzasadnia tytuł tego tekstu. Na jedną oczywistość jestem gotów postawić każde pieniądze – po RG absolutnie wykluczona jest wspólna konferencja nie tylko Karola Nawrockiego i Donalda Tuska, lecz choćby ich rzeczników.