Największe centrum inżynieryjne Google'a w Unii Europejskiej jest w Polsce. I jeszcze urośnie

Grzegorz SuteniecGrzegorz SuteniecMarcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2025-12-15 19:00

Magdalena Kotlarczyk, szefowa Google'a w Polsce, mówi o skokowym wzroście liczby pracowników polskiego oddziału, tworzonych u nas globalnych rozwiązaniach i zmianach spowodowanych przez rozwój narzędzi AI. Odnosi się też do planów wprowadzenia podatku cyfrowego

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak duża jest skala inwestycji Google'a w Polsce i dlaczego Warszawa stała się kluczowym centrum inżynieryjnym w Europie
  • jakie globalne technologie powstają w polskim biurze Google'a
  • jak Google wspiera rozwój AI w Polsce, jakie są plany strategicznego partnerstwa i jak szkoli Polaków w tej dziedzinie
  • co szefowa polskiego oddziału big techu sądzi o planach wprowadzenia podatku cyfrowego
  • czym różni się kultura start-upowa w Polsce od Doliny Krzemowej i dlaczego polskie firmy rzadziej myślą globalnie
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

PB: Rozmawiamy w wieżowcu w Warszawie, który Google trzy lata temu kupił wraz z sąsiednimi budynkami za prawie 3 mld zł. To do tej pory największa państwa inwestycja w Polsce - w beton i szkło, nie w technologię...

Magdalena Kotlarczyk, dyrektor generalna Google Poland: To inwestycja w miejsce - kluczowe dla nas w Europie - w którym powstaje najbardziej zaawansowana technologia i tysiące miejsc pracy. Kupiliśmy biurowce w Warszawie, podobnie jak w Nowym Jorku i Londynie, bo potrzebujemy dużej, dostosowanej do naszych potrzeb przestrzeni. Ogłosiliśmy tę transakcję tuż po wybuchu wojny w Ukrainie, co było jasnym dowodem zaufania do polskiego rynku jako bezpiecznego miejsca do inwestowania. Zajmujemy kilkanaście pięter, będzie więcej.

Więcej, czyli?

Mieści się tu największe centrum inżynieryjne Google'a w Unii Europejskiej. W całej Polsce zatrudniamy już blisko 3 tys. osób. Bardzo szybko zwiększamy skalę. Gdy przyszłam do firmy prawie 15 lat temu, było nas trzydzieścioro kilkoro na liście płac na jednej kartce A4. Pięć lat temu zespół w Polsce liczył już około 500 osób, teraz jest nas prawie pięć razy więcej. Tylko w ciągu ostatniego roku zatrudniliśmy 800 nowych osób.

Dynamika wzrostu zatrudnienia zostanie utrzymana?

Nic nie wskazuje, żeby miała spowolnić, choć oczywiście trudno dodawać tysiąc etatów rok w rok. Myślę jednak, że Polska pozostanie dla nas w Europie kluczowym ośrodkiem, w którym będą powstawać nowe miejsca pracy. To zresztą każdy może sam zobaczyć: mamy globalną stronę, na której publikowane są oferty pracy w Google'u. W momencie, gdy rozmawiamy, w Polsce jest otwartych ponad 60 ról, w Niemczech około 20, a we Francji mniej niż 10.

Czym zajmują się wszyscy ci pracownicy?

Przede wszystkim budują globalne, zaawansowane technologie. Strategiczną przewagą Polski są zasoby programistów i programistek. Inżynierowie to ponad 70 proc. osób zatrudnionych przez nas w Polsce. Zaczęło się od Google Cloud, bo w naszej firmie działa to w ten sposób, że najpierw przychodzi jeden dział, testuje rynek, możliwość zatrudniania i poziom programistów, a jeśli ma dobre doświadczenia, za nim przychodzą kolejne. Dodatkowo zaprosiliśmy na pokład krakowską spółkę Semihalf, która od lat z nami współpracowała przy głębokim programowaniu. A z ciekawostek - od ponad roku mamy też np. duży zespół zajmujący się projektem Waymo, czyli oprogramowaniem dla autonomicznych pojazdów.

Które po polskich drogach nie jeżdżą…

Nie jeżdżą w Europie, ale jeżdżą już w kilku amerykańskich miastach. To w polskim biurze - najważniejszym dla Waymo poza centralą w Stanach - powstaje oprogramowanie potrzebne do tego, by nasze samochody autonomiczne jeździły po San Francisco czy Los Angeles, a od przyszłego roku po Londynie i Tokyo.

Pracują u państwa nie tylko Polacy.

Kiedy w 1998 r. zaczynałam pracę w biurze amerykańskiej korporacji mieszczącym się na warszawskiej Pradze, wszyscy pracujący w nim ekspaci dostawali dodatek do pensji za tzw. hardship, czyli pracę w kraju z trudnymi warunkami życia. Niespełna 30 lat później ludzie z całego świata chcą żyć i pracować w Polsce. W naszych biurach mamy pracowników z ponad 70 krajów, w tym z kierunków na pierwszy rzut oka nieoczywistych. Jest na przykład grupa inżynierów z Egiptu, bo Uniwersytet Kairski kształci bardzo dobrych programistów, a Warszawa ma z Kairem bezpośrednie połączenie lotnicze. I nagle Polska stała się dla takich osób bardzo bliska, więc aplikują bezpośrednio do nas.

Pracują państwo w Warszawie nad narzędziami AI, jak Gemini?

Tak. Nasze centrum inżynieryjne Google Cloud buduje szereg narzędzi AI dla klientów biznesowych. Myślę, że zaawansowanych projektów AI będzie coraz więcej. Dzień przed naszą rozmową w Warszawie był Yossi Matias, szef działu Google Research, czyli jednej z dwóch komórek badawczych firmy, które pracują nad narzędziami sztucznej inteligencji - obok Google DeepMind. Uczestniczył w naszej konferencji Research@, w której wzięło udział ponad 200 osób. Organizowana jest przez naukowców dla naukowców na temat badań nad AI. Biorąc pod uwagę naszą skalę i to, że staliśmy się największym centrum inżynieryjnym Google’a w Europie, mamy prawo oczekiwać, że w Dolinie Krzemowej zostanie to dostrzeżone i będziemy mogli rozwijać kompetencje w kolejnych obszarach.

A jak jest w Polsce z kompetencjami w obszarze AI? W lutym Sundar Pichai, prezes Google'a, ogłosił na konferencji z premierem Donaldem Tuskiem list intencyjny w sprawie strategicznego partnerstwa w tym obszarze. Na początku z konkretów pojawiła się tylko relatywnie niewielka kwota na szkolenia…

Szkoliliśmy, szkolimy i będziemy szkolić. Przez ostatnie 10 lat ponad 500 tys. Polek i Polaków skorzystało z któregoś z naszych programów szkoleniowych. A teraz szkolimy z AI, bo zapotrzebowanie jest bardzo duże. Gdy uruchomiliśmy szkolenia z SGH „Umiejętności Jutra: AI”, w pierwszej edycji przewidzieliśmy początkowo 10 tys. miejsc, a zgłosiło się 40 tys. MŚP. Przy kolejnej edycji przygotowaliśmy 40 tys. miejsc - zgłoszeń przyszło ponad 70 tys. Wykorzystanie AI rośnie wszędzie, od największych firm po Kowalskiego, a w Polsce tempo wdrażania jest niezłe. Zresztą szybko adaptujemy się tu do nowych, użytecznych technologii - dobrymi przykładami są płatności zbliżeniowe czy automaty paczkowe. Ale potrzeby szkoleniowe są ogromne. Pokazuje to raport przygotowany przez PFR we współpracy z nami. Wiele organizacji w Polsce - niezależnie od sektora - wskazuje, że istnieje luka kompetencyjna w zakresie AI. I każda inicjatywa, która tę lukę stara się zniwelować, jest niezwykle cenna.

A poza szkoleniami?

Założeniem listu intencyjnego było zidentyfikowanie szans i wyzwań w zakresie rozwiązań chmurowych oraz AI w trzech kluczowych obszarach: cyberbezpieczeństwa, energii i zdrowia. Google Cloud, PFR i Operator Chmury Krajowej pracowały nad zbadaniem potrzeb w tym zakresie. To było kilkadziesiąt warsztatów. W tych obszarach, w których zostały opracowane rekomendacje, zostały one przekazane uczestnikom, m.in. przedstawicielom administracji publicznej. A konkretne projekty czy współpraca będą ogłaszane w odpowiednim momencie.

Co to może oznaczać? Na przykład wykorzystanie danych polskich pacjentów do trenowania modeli Google'a?

W strategii cyfryzacji Polski do 2035 r. wyrażono oczekiwanie, że ok. 100 jednostek chorobowych ma być diagnozowanych z wykorzystaniem AI. Na pewno warto mieć duże ambicje w tym zakresie. A nasze rozwiązania są budowane w taki sposób, by chronić prywatność użytkowników.

A współpraca w obszarze bezpieczeństwa w sytuacji, gdy coraz głośniej mówi się o dążeniu Europy do strategicznej suwerenności?

Kilka miesięcy temu umowę z Google Cloud na dostawę kluczowych usług chmurowych podpisała Bundeswehra. Niemieckie wojsko chce mieć bezpieczne, kontrolowane, a jednocześnie najlepsze na rynku rozwiązania. Również brytyjskie Ministerstwo Obrony korzysta z naszej technologii. Pod koniec listopada ogłosiliśmy także współpracę z Agencją Łączności i Informatyki NATO - to kolejny dowód na zaufanie instytucji, które oczekują bezprecedensowego poziomu bezpieczeństwa danych. Warto dodać, że wszystkie te projekty dotyczą szczególnego rozwiązania odizolowanego od zewnętrznej sieci, które gwarantuje najwyższy poziom bezpieczeństwa i cyfrowej suwerenności.

Google ma w Warszawie inżynierów i wieżowce, a gdzie ma centra danych?

Mamy ich kilkanaście zlokalizowanych w całej Europie. W 2021 r. otworzyliśmy region chmurowy w Warszawie, była to pierwsza taka inwestycja infrastrukturalna globalnej firmy technologicznej w regionie Europy Środkowej i Wschodniej. Pozwoliła rozwijać się lokalnym firmom i start-upom na bazie bezpiecznych technologii chmurowych. Zresztą to właśnie wspieranie lokalnych firm i start-upów jest dla nas najważniejsze.

Jak się ono objawia?

Od 10 lat mamy program Google for Startups, w ciągu dekady przez nasze polskie programy akceleracyjne przeszły start-upy, które stworzyły 7 tys. miejsc pracy i pozyskały 1 mld zł finansowania...

Ale nie od Google'a. Państwo w żaden polski start-up nie zainwestowali. Może po prostu te nasze start-upy nie są wystarczająco dobre? Inżynierów mamy w Polsce pewnie nie gorszych niż w Dolinie Krzemowej, ale z własnymi innowacyjnymi produktami jest problem.

Nie prowadzimy bezpośrednich inwestycji w start-upy, co nie zmienia faktu, że głęboko wspieraliśmy i wciąż wspieramy wiele polskich obecnych i przyszłych jednorożców. Nie ma też na świecie drugiego takiego miejsca jak Dolina Krzemowa. Sama zadawałam sobie pytanie, skąd się wzięła jej wyjątkowość, i po spędzeniu trzech miesięcy w naszej centrali trochę to we własnej głowie odczarowałam. Tam po prostu dużo zdolnych ludzi skoncentrowanych jest na niewielkim obszarze. Codziennie odbywa się wiele spotkań, na których dzielą się ze sobą pomysłami. Kwestia statystyki. Jest też wyrobiona kultura pitchowania [prezentacji nastawionej na sprzedaż - red.], widać wśród założycieli firm pewność siebie i swobodę prezentowania swoich pomysłów, której w Polsce czasem brakuje - ale którą ma np. Mati Staniszewski z ElevenLabs. Jest też inne nastawienie ze strony inwestorów.

To znaczy?

Na meetupach [spotkaniach - red.] ze start-upami, w których uczestniczyłam w Dolinie Krzemowej – a które są organizowane wszędzie i ciągle – nigdy nie padło pytanie, które zawsze padało w Polsce, czyli „kiedy będziecie mieli break even". Tam padało pytanie: „kiedy to, co prezentujecie, będzie używane przez 100 mln ludzi na całym świecie". To są zupełnie inne perspektywy. W Polsce jest mniejszy apetyt na ryzyko, tu jest ważne, kiedy biznes przestanie tracić pieniądze, a nie, jak może się rozwinąć. Myślę, że jest to częściowo spowodowane tym, jak dużym krajem jest Polska. Mamy odpowiednio duży rynek wewnętrzny, by rozwijać tylko tutaj dobry biznes. Z krajów bałtyckich wychodzi relatywnie więcej globalnych start-upów, bo one od razu muszą myśleć globalnie. Kuleje też współpraca biznesu ze światem akademickim - czy raczej świata akademickiego z biznesem. Nie ma przepływu doktorów czy profesorów do biznesu i z powrotem, to nie jest przyjęte, podczas gdy w USA jest to standardem. My chcemy zresztą bliżej współpracować z polskim światem akademickim, być wzorem takiej współpracy.

A wzorem np. w płaceniu podatków? Jacek Świderski, prezes Wirtualnej Polski, mówił kilka miesięcy temu wprost, że big techy są moralnie nieuczciwe...

Znam Jacka od końca lat 90. i wiem, jakim świetnym jest biznesmenem. Dobrze mieć takich konkurentów. A podatki? Ustalają je rządy. Mamy obowiązek płacić je zgodnie z obowiązującym prawem i to robimy.

Co, jeśli obowiązującym prawem stanie się tzw. podatek cyfrowy, nad którym pracuje wicepremier Krzysztof Gawkowski?

Założenie, że firmy technologiczne płacą mniejsze podatki niż firmy z innych branż, nie odzwierciedla rzeczywistości. Ponadto, moim zdaniem, sektorowe podatki rzadko spełniają założenia. Jesteśmy w czołówce firm w Polsce z najwyższą stopą podatku w stosunku do przychodów.

Państwa od dawna wskazują branże, które powinny płacić podatki w sposób specjalny. Dodatkowo opodatkowane są używki, sektorowe podatki mają banki czy sieci handlowe, jest podatek miedziowy. Dlaczego nie big techy, które uzależniają nas od smartfonów i mają górę gotówki?

Żyjemy w globalnej wiosce i myślę, że w tych realiach potrzebne są trwałe rozwiązania dotyczące międzynarodowej dystrybucji wpływów podatkowych. Od dawna postulujemy stworzenie wspólnych i powszechnych reguł w ramach OECD.

Może podatek cyfrowy, jeśli w ogóle powstanie, zawetuje prezydent. Rozmawiali z nim państwo o tym?

Nie. Natomiast na podatku cyfrowym mogą stracić również polskie firmy, jak pokazują doświadczenia z innych państw.

Polskie firmy skarżą się na przykład, że pierwszymi wynikami w wyszukiwarce Google stały się podsumowania AI. W ten sposób ruch zostaje u państwa, nie płynie do twórców treści.

To akurat funkcjonalności, które cieszą się ogromną popularnością wśród użytkowników, tego od nas oczekują. Rozumiem, że mówimy konkretnie o firmach mediowych. Wartościowe dziennikarstwo i dobre, „kaloryczne” treści się obronią, a do ich dostawców będzie trafiał ruch i będą mogli na nim zarabiać. Nie obroni się tworzenie artykułów pod wyszukiwarki, w rodzaju „czy następna niedziela będzie handlowa". Panów one nie denerwują? Nie tędy droga. Jesteśmy w momencie transformacji, wydawcy medialni na całym świecie szukają nowych modeli biznesowych, a „Puls Biznesu” jest za paywallem i płacę niemałe pieniądze, żeby czytać jego treści. W Google’u uważamy, że mamy wspólną misję z dziennikarzami, dlatego też wkładamy dużo wysiłku, tworząc programy dedykowane wydawcom, zwłaszcza newsowym.

A tą transformacją nie podcinają państwo gałęzi, na której sami siedzicie? Google zarabia na reklamach w wyszukiwarce, a użytkownicy coraz częściej będą pytać AI, które nie zarabia…

Mogę powtórzyć to, co mówi nam Sundar Pichai: naszych produktów używają miliardy ludzi na całym świecie, bo w centrum naszego zainteresowania jest użytkownik i to, jak chce korzystać z usług i technologii. Najpierw trzeba sprawić, żeby produkt działał i odpowiadał na potrzeby użytkowników, a potem można myśleć o monetyzacji. Wyszukiwanie w internecie ciągle ewoluuje, ogromne zmiany zaszły, gdy ruch przechodził z desktopu na mobile, teraz bardzo szybko rośnie np. liczba wyszukiwań obrazem. Przyglądamy się, jak zachowują się użytkownicy, i widzimy przede wszystkim to, że ciekawość ludzka nie ma granic. Każdego dnia 15 proc. zapytań jest zupełnie nowych, niewidzianych wcześniej w naszej wyszukiwarce. Wraz z rozwojem AI użytkownicy zadają coraz dłuższe pytania, pytają głosem – a naszym zadaniem jest dostarczenie jak najlepszych odpowiedzi.

Nasza ciekawość na razie została zaspokojona. Przesłać wywiad do autoryzacji, czy przejrzą sobie państwo na naszych serwerach?

Poproszę o autoryzację i gratuluję wybrania najbezpieczniejszych rozwiązań chmurowych na świecie.