Resort finansów chce zamknąć 12 urzędów celnych na terenie całego kraju. Strzela w ciemno. Firmy protestują.
Po wejściu Polski do UE i zniesieniu naszej granicy celnej z krajami członkowskimi znacznie zmniejszyła się liczba odpraw towarów. Dlatego większość urzędów celnych musi zostać zlikwidowana. Na listę do odstrzału trafiło 12 placówek, które — zdaniem Wiesława Czyżowicza, wiceministra finansów i szefa Służby Celnej — są zbędne. Decyzja ma zapaść na początku października.
— Analizujemy użyteczność niektórych urzędów celnych. Bierzemy pod uwagę efektywność pracy, liczbę zgłoszeń celnych i koszty utrzymania — mówi Maria Hiż z biura prasowego Ministerstwa Finansów.
Przypadkowy strzał
Sęk w tym, że wiele urzędów nie tylko odprawia towary wysyłane poza UE, ale także pobiera akcyzę i nadzoruje firmy produkujące towary akcyzowe. Przykładem jest urząd w Bielsku-Białej, który obsługuje takich gigantów, jak miejscowy Polmos, Browary Żywiec, FIAT Auto Poland czy Rafineria Czechowice. Mimo to ma zostać zamknięty, a jego obowiązki przejąć urząd w odległym o 50 km Cieszynie. Co na to przedsiębiorcy?
— To dla nas tragedia. Codziennie rozliczamy się z akcyzy. Ponadto często dokonujemy odpraw celnych, bo handlujemy głównie z USA. Dlatego wyjazdy do Cieszyna to dla nas duże utrudnienie. Będą opóźnienia w dostawach, możemy stać się mniej konkurencyjni — mówi Józef Kapela, prezes Polmosu.
Liczby się nie liczą
Urząd Celny w Bielsku-Białej obsługuje 40 tys. firm, z czego blisko 13 tys. tzw. podmiotów akcyzowych. Dla wszystkich wyprawy do Cieszyna to dodatkowy koszt. Czy ktoś go policzył?
— Nikt na razie nawet nie pofatygował się, by sprawdzić, jak działamy. Za istnieniem obu urzędów — w Bielsku i w Cieszynie — przemawia nie tylko dobro podatników, ale także większe wpływy do budżetu uzyskane dzięki minimalizowaniu szarej strefy — mówi Grzegorz Iskierka, szef działu nadzoru podatkowego i akcyzy w urzędzie w Bielsku-Białej.