Polscy producenci wołowiny już od lat żyją dzięki eksportowi, bo w kraju konsumenci sięgają po to mięso niechętnie. Rozwój jest więc równoznaczny ze zdecydowanym zwiększaniem sprzedaży zagranicznej. Tymczasem najnowsze prognozy OECD-FAO pokazują, że unijni producenci powinni przygotować się na utratę rynku m.in. na rzecz dostawców z Ameryki Południowej. Według nich, eksport wołowiny z UE do krajów trzecich w perspektywie dekady ma spaść o 30 proc. Analitycy BGŻ BNP Paribas zauważają wprawdzie, że to 2016 r. był wybitnie dobry i stąd bierze się tak duża różnica w prognozie między nim a rokiem 2026. Prognozę OECD-FAO zestawiają ze średnią z lat 2014-16, choć i tak można mówić o znaczącym, bo 17-procentowym, spadku.

Europa w odwrocie
— Europejska wołowina będzie przegrywała walkę cenową. Koszty produkcji w krajach Ameryki Południowej, gdzie występuje nieco inny model chowu bydłamięsnego, są nie do pobicia przez Europejczyków. Dla polskich producentów pewnym pocieszeniem może być to, że — przynajmniej na razie — nasza wołowina, w porównaniu z pochodzącą z krajów Europy Zachodniej, jest konkurencyjna cenowo. Dlatego w najbliższych latach polscy producenci powinni do tych prognoz podchodzić z dystansem. Niemniej jednak, planując inwestycje długoterminowe, należy ten scenariusz mieć na uwadze — komentuje Paweł Wyrzykowski, ekspert rynków rolnych BGŻ BNP Paribas.
Przywołuje on dane OECD-FAO, zgodnie z którymi UE ma zmniejszyć produkcję wołowiny w latach 2017-26 o 7,1 proc. przy jednoczesnym wzroście całej światowej produkcji o 10,5 proc. W najbliższej dekadzie bardzo silnie ma rosnąć eksport tego mięsa z Argentyny i Brazylii, ale pozytywną dynamikę mają odnotować też Stany Zjednoczone i Australia.
— Konkurencji cenowej z Ameryką Południową, która przez prawie cały rok może trzymać bydło na pastwiskach i nie musi przez to tyle inwestować w jego żywienie, nie jesteśmy w stanie wygrać. W kategorii najbardziej masowej, taniej wołowiny będziemy więc tracić — uważa Anna Kaczorowska, właścicielka Zakładów Mięsnych Józan.
— Już widać, że Brazylia mocno się rozpycha, a Argentyna próbuje wrócić na rynek po latach, gdy cło wywozowe było tak wysokie, że uniemożliwiało rozwój eksportu. Unijni producenci przystosowali się do tej sytuacji w ten sposób, że coraz większe sukcesy odnoszą na polu eksportu do krajów trzecich żywnych zwierząt. Tak jest m.in. w handlu z Turcją i Libanem — dodaje Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.
Szanse dla Polski
Tomasz Kubik, prezes Zakładu Przemysłu Mięsnego Biernacki, przyznaje, że przygotowuje się i na czarny scenariusz, czyli spadek sprzedaży zagranicznej.
— Takie prognozy, choć długoterminowe, więc obarczone wieloma błędami, są realne, a ja jako zarządzający muszę mieć i na nie przygotowane rozwiązanie. Nasza dzisiejsza odpowiedź to uzyskiwanie uprawnień eksportowych do kolejnych krajów trzecich, nawet jeśli obecnie nie prowadzimy w nich rozmów z potencjalnymi kontrahentami. Później jednak pozwala nam to natychmiast wejść w ewentualną lukę, która czasowo tworzy się na takim rynku. Przerobiliśmy już to w Egipcie, z którym handlujemy nieregularnie. Pojawiła się tam szansa zapełnienia pewnego niedoborui przez kilka miesięcy mogliśmy dzięki temu sprzedawać tam towar za niezłą cenę — opowiada Tomasz Kubik.
— Jesteśmy też w stanie wynajdywać ciekawe grupy klientów, jak nabywcy wołowiny koszernej. Dla nich ma znaczenie już nie tylko cena, ale również jakość mięsa i warunki produkcji, a jako Polska wyróżniamy się na tle innych zachodnich producentów mało przemysłowym podejściem do hodowli — przekonuje Anna Kaczorowska. Tomasz Kubik podkreśla też, że unijny spadek produkcji i eksportu nie musi oznaczać spadku w Polsce.
— Jesteśmy jednym z wielu widocznych graczy w tej branży, są jeszcze przecież Irlandczycy, Brytyjczycy, Francuzi czy Włosi. Natomiast rzeczywiście wołowinę sprzedaje się coraz trudniej. Od czasu rosyjskiego embarga rynek jest zapchany — dodaje prezes ZM Biernacki.
— Jako Europa mamy szanse wygrać konkurencję, ale nie cenową. Musimy znacząco wyróżniać się jakością i szukać nisz. Dzięki geografii mamy też przewagę w sprzedaży niektórych elementów, jak np. świeże ćwierci wołowe. Argentyńczycy czy Brazylijczycy z powodu odległości nie są ich w stanie w tej formie sprzedawać w naszej części świata — dodaje Jerzy Wierzbicki.