Notowania marcowych kontraktów terminowych na ropę globalnego benchmarku Brent rosły rano o około 0,4 proc. kształtując się na pułapie 82,74 USD za baryłkę. Konkurencyjne futures na amerykańską odmianę WTI drożały z kolei o 0,5 proc. oscylując w pobliżu 77,17 USD/b. W obu przypadkach oznacza to odrobienie części poniedziałkowych strat.
Rynek ropy wyczekuje na działania ze strony waszyngtońskiej administracji po tym jak w Jordanii doszło do ataku na amerykańskich żołnierzy, w wyniku czego kilku z nich zginęło. Reakcja USA powinna być wyważona, ale na tyle mocna by odstraszyć Iran, jednak nie wywołując bezpośredniego konfliktu z Teheranem. Amerykanie uważają, że to właśnie Iran stoi za ostatnimi atakami i wspiera również rebeliantów Huti, którzy atakują statki przemierzające szlak przez Morze Czerwone.
Tajemnica poliszynela jest to, że Waszyngton w wyborczym roku chce uniknąć skoku cen ropy i paliw, co byłoby niemal przesądzone gdyby doszło do eskalacji konfliktu na większy obszar Bliskiego Wschodu, z którego pochodzi około 1/3 światowej produkcji ropy. Z drugiej strony Joe Biden, który będzie ubiegał się o reelekcję musi udowodnić twardość, siłę i determinację swojej polityki.
Reakcja Stanów Zjednoczonych będzie kluczowa. Jeśli sytuacja się pogorszy, przerodzi się w konflikt między USA a Iranem i bardziej rygorystyczne sankcje, wówczas oczekujemy, że cena ropy utrzyma się przez jakiś czas na poziomie 80–100 USD za baryłkę – powiedział Suvro Sarkar, szef sektora energetycznego w DBS Bank.
Wpływ na notowania surowca mogą mieć też raporty o stanie zapasów surowca i jego destylatów w amerykańskiej gospodarce. Grupa branżowa Amerykańskiego Instytutu Naftowego (API) opublikuje dane we wtorek, natomiast dane Energy Information Administration (EIA), ramienia statystycznego Departamentu Energii Stanów Zjednoczonych, zostaną opublikowane jutro. W obu przypadkach oczekuje się spadku zapasów.