Petrolinvest jest bezpieczny

PJ
opublikowano: 2010-04-09 00:00

Duzi nafciarze w Kazachstanie mają problemy w miejscowymi władzami. Polska spółka uspokaja.

Duzi nafciarze w Kazachstanie mają problemy w miejscowymi władzami. Polska spółka uspokaja.

Władze Kazachstanu zagrozili zagranicznym nafciarzom pracującym na złożu Karaczaganak deportacjami. To kolejna odsłona konfliktu. Wcześniej informowaliśmy o problemach zagranicznych firm z wypełnieniem wymogów środowiskowych. Czy w ten sposób kazachskie władze dążą do przejęcia koncesji prywatnych firm naftowych. Czy Petrolinvest, który poszukuje w tym kraju ropy naftowej, może czekać podobny los?

— Nie można nas porównywać z inwestorami działającymi na złożu Karaczaganak, którzy mają dużą produkcję. Nie zauważyliśmy żadnego wrogiego nastawienia do prowadzonej przez nas działalności. Wręcz przeciwnie. Pod koniec marca dostaliśmy przecież od kazachskiego ministerstwa energetyki przedłużenie obowiązywania okresu poszukiwawczego na koncesji OTG o pięć lat — mówi "Pulsowi Biznesu" Paweł Gricuk, prezes Petrolinvestu.

Na korzyść Petrolinvestu przemawia także fakt ścisłej współpracy spółki z EBOR, który pomógł ratować kazachską gospodarkę.

Wczorajsza "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że poważne problemy w Kazachstanie mają nafciarze z międzynarodowego konsorcjum, które szykuje się do eksploatacji wielkiego kazachskiego złoża Karaczaganak. Prokuratura generalna w Kazachstanie ogłosiła, że siedmiu zagranicznych nafciarzy pracujących dla konsorcjum naruszyło przepisy wizowe. Zarzut taki może usłyszeć jeszcze 270 specjalistów. Pracują oni w Kazachstanie dla wspólników konsorcjum, czyli włoskiego koncernu Eni, brytyjskiego BG, amerykańskiego Chevronu i rosyjskiego Łukoilu.