Marek Piechocki jest twórcą i prezesem LPP, największej polskiej firmy odzieżowej, właściciela marek m.in. Reserved, Mohito i House. Grupa ma 1,8 tys. sklepów na 40 rynkach Europy, Azji i Bliskiego Wschodu, notuje po trzech kwartałach 2021 r. 9,9 mld zł przychodów. Z branżą odzieżową związany jest od 1989 r., w 1991 r. wraz z Jerzym Lubiańcem założył firmę, która kilka lat później została przekształcona w LPP. W 2001 r. firma weszła GPW. Jest absolwentem Wydziału Budownictwa Lądowego Politechniki Gdańskiej.
Od niemal dwóch lat uczymy się żyć na nowo, w zupełnie innej, mniej przyjaznej, pandemicznej rzeczywistości. W tym czasie wielu z nas przeżyło osobiste tragedie i zawodowe dramaty. Odchodzili ludzie, przewracały się biznesy, plajtowały firmy. Pewnie dopiero po wielu latach dowiemy się, jak wielką traumą była pandemia COVID-19 i wynikające z niej konsekwencje.
Żyliśmy w przekonaniu, że jako ludzie mamy moc sprawczą, że dzięki nauce i nowoczesnym technologiom niepodzielnie panujemy nas światem. Wirus szybko sprowadził nas na ziemię. Okazało się, że nigdy nie wiemy, skąd i kiedy przyjdzie największe zagrożenie. Wszelkie prognozy i predykcje stały się — z dnia na dzień — nie warte nawet funta kłaków, a przecież w biznesie przewagę ma ten, kto potrafi przewidzieć, co będzie w dłuższej perspektywie. I znów najsilniejsze okazało się to, co nieprzewidywalne.
Po tych dwóch latach świat wygląda inaczej. Dopiero nabieramy świadomości, że już prawie nic nie będzie takie samo, jak wcześniej. Nawet w potocznych rozmowach zaczynamy używać nowej cezury czasowej i mówić: „ale to było jeszcze przed pandemią”. Zupełnie jak nasi dziadkowie, kiedy mówili: „a to było jeszcze przed wojną”. Mimo że nie upłynęło jeszcze tak dużo czasu, to świat przedpandemiczny wydaje się dziś bardzo odległy. Nikt z nas nie przypuszczał, że otaczająca nas rzeczywistość może zmienić się tak bardzo w tak krótkim czasie. Tamten świat został głównie we wspomnieniach.
I znów, tak jak zawsze po wielkich przełomach w historii — wojnach, kataklizmach, pomorach — ludzie potrafili się zaadaptować do nowej sytuacji. My, przedsiębiorcy, też nauczyliśmy się żyć z pandemią, choć dopiero co odebrana bolesna lekcja pokory każe nam nie być zbyt pewnymi siebie. Każda nowa mutacja wirusa budzi kolejne lęki i jest potencjalnym zagrożeniem dla przyszłości naszych firm, kolejnym wyzwaniem, jakiemu muszą stawić czoła nasze zespoły.
Byłbym nieszczery, gdybym stwierdził, że nie miałem obaw. Miałem. Przeczuwałem, że idą czarne chmury, choć nie spodziewałem się że objawią się jako pandemia. Wielu z nas je miało, bo przecież nie boi się jedynie ten, kto nie ma wyobraźni.
W sytuacji tak ekstremalnego wyzwania najważniejsze było — i jest nadal — by strach o przyszłość firmy nie był lękiem paraliżującym, blokującym jakiekolwiek działanie. Wręcz przeciwnie — warto go przekuć w mobilizację. Przecież gdy na morzu jest burza, trzeba jeszcze więcej wymagać od kapitana i załogi statku. Trzeba zrobić wszystko, by nasza łódź nie poszła na dno.
Sytuacja zagrożenia zwiększa naszą determinację. Jesteśmy skłonni do wyrzeczeń, jesteśmy gotowi robić więcej, pracować ofiarniej, uruchomić nieznane wcześniej pokłady kreatywności.
Jakie będą kluczowe trendy? Co będzie największym wyzwaniem? Odpowiedzi udziela 15 znanych przedsiębiorców i menedżerów.
Wejdź na https://www.pb.pl/conasczeka2022/
My? Czyli kto? Ludzie. Bo to ludzie tworzą przedsiębiorstwa. W tym ważnym historycznie momencie jeszcze raz się okazało, że nawet jeśli wyceny ekspertów od kalkulacji finansowych mówią co innego, to najważniejsi w firmach są ludzie. Pracownicy. Są jak ten żeglarz na morzu w czasie sztormu. To od nich, od ich wiedzy, doświadczenia, determinacji czy zdolności adaptacji w nowym środowisku zależy, czy uratują firmę czy pójdą z tą „łodzią” na dno.
Od dawna wiedziałem, że zespół, jaki mamy w LPP, jest wyjątkowy, silny i sprawdzony w bojach. Z taką załogą można śmiało wypływać nawet na niespokojne wody. Niesamowicie się cieszę, że jeszcze raz udało się nam wygrać. Nie z konkurencją, lecz z żywiołem. Z tym, co było nieprzewidywalne.
W 2021 r. LPP zanotowało rekordowe wyniki i niewątpliwie jest to zasługa naszego teamu. Jestem pewien, że również w nadchodzącym roku to właśnie ludzie będą kluczowi w rozwoju przedsiębiorstw, a firmy stoczą twardą walkę o najlepszych.
Trzeba nauczyć się poruszać w postpandemicznym świecie. Także przy użyciu nowych narzędzi. Digitalizacja naszej rzeczywistości przyśpieszyła jak nigdy wcześniej. Tę niesamowitą dynamikę wymusiła pandemia. Jedni popłynęli na tej fali, innych przykryła woda.
Jestem dumny z faktu, że LPP znalazło się w tej pierwszej grupie przedsiębiorstw. Stało się tak tylko dlatego, że nasz zespół potraktował nadejście pandemii jak wyzwanie. I podjął walkę. O klienta, o rynki, o firmę. Udało się nam — w sytuacji lockdownu — mocno przestawić firmę na e-commerce. Przejść płynnie z poziomu firmy walczącej o przetrwanie do pozycji przedsiębiorstwa omnichannelowego, które w nowych realiach jest w stanie nie tylko działać, ale też rozwijać się i wzmacniać pozycję na najważniejszych dla nas rynkach.
Dziś mam ten zaszczyt, że to ja mogę odtrąbić ten sukces, choć moja w tym zasługa jest najmniejsza. I nie jest to wcale fałszywa skromność.
Mam przekonanie, że w tych czasach rolą lidera jest nie tylko wytyczanie kierunków, snucie wizji rozwoju, egzekwowanie wykonania zadań, ale przede wszystkim dbanie o ludzi, o pracowników. W tym miejscu chylę przed nimi czoła, dziękuję z całego serca i… muszę prosić o więcej.
Nasza „łódka” dzielnie płynie. Wydaje się, że sztorm minął i najgorsze za nami, ale jedno już o nowej rzeczywistości wiemy na pewno: nigdy nie wiadomo, co może przynieść jutro. Na naszym „morzu” musimy zachować czujność i gotowość do reakcji w każdej chwili.
I znów: kto będzie miał w 2022 r. — i zapewne także kolejnych latach — najważniejszą rolę do odegrania? Tak — pracownicy. Niech wszechobecne hasła o digitalizacji, która, owszem, galopuje, nie mylą nas, bo to człowiek wciąż pozostaje w centrum uwagi. A to oznacza wyzwanie dla nas — pracodawców. Wyścig o pracownika wcale nie musi rozgrywać się jedynie na płaszczyźnie finansowej. Płace oczywiście pozostaną istotnym czynnikiem, ale coraz częściej pracownicy będą patrzeć — ba, już patrzą — całościowo na ofertę ze strony firmy. Szukając miejsc pracy, nauczyli się patrzeć z nowej perspektywy.
Pandemia i wywołany nią kryzys spowodowały na rynku pracy przewartościowanie podejścia pracowników do czegoś, co nazywamy „work-life balance”. Wraz ze zmianą priorytetów zmienia się również to, co dla pracownika dziś oznacza termin „satysfakcja z pracy”. Sprostanie nowym oczekiwaniom pracowników, szczególnie w branżach kreatywnych, może w przyszłym roku okazać się największym wyzwaniem dla pracodawców.
Nie chcę państwa zanudzać statystykami i liczbami, ale na koniec odniosę się do wniosków, jakie płyną z najnowszego raportu McKinsey & Company opracowanego dla branży modowej. Otóż tym, co będzie w największym stopniu wpływać na zdolność firm do utrzymania pracowników — zaraz po wynagrodzeniu (wskazanie 64 proc. badanych) — będzie możliwość edukacji i rozwoju — 47 proc., elastyczny system pracy — 46 proc. oraz — co zasługuje na szczególną uwagę — poczucie celu podejmowanych działań — 45 proc. Podejście pracodawcy do kwestii społecznej odpowiedzialności biznesu jest kluczowe dla 18 proc. badanych.
Na co zatem w 2022 r. powinni stawiać przedsiębiorcy walczący o tych najzdolniejszych na rynku? Na elastyczność, na budowanie wśród zatrudnionych poczucia sprawczości i wpływu na kierunek rozwoju firmy, na umiejętności zaangażowania zespołów w procesy decyzyjne i na pokazaniu, że na wartościach społecznych i środowiskowych pracodawcy naprawdę zależy.
Nie wiem jak Państwu, ale mnie podoba się to nowe spojrzenie pracowników na pracodawców. Pewnie dlatego, że LPP stawia na te wartości od bardzo dawna. Kiedy zaczęliśmy?
O, to było bardzo dawno. Jeszcze przed pandemią.