Dno problemów sektora budowlanego przyjdzie na przełomie tego i następnego roku — uważa Dariusz Blocher, prezes Budimeksu.
Według niego, rękę do tego przykłada państwo, mimo deklaracji pomocy dla sektora. W środę GDDKiA wypowiedziała konsorcjum z upadłymi Hydrobudową i PBG umowę na budowę jednego z odcinków A4. Wcześniej to samo spotkało trzy inne firmy.
— Ostatni przetarg na remont mostu Grota-Roweckiego miał wprowadzić nowe zasady w zamówieniach drogowych. Okazało się, że zamawiający chce zrzucić wszystkie ryzyka na wykonawcę. Indeksacja cen jest, ale ograniczona do 1 proc. rocznie — mówi Dariusz Blocher. Budimex do listopada zakończy budowę swojego odcinka A4 i chętnie dokończyłby sąsiednie, niedokończone przez Hydrobudowę i Radko.
— Jednak na zdrowych zasadach. Żeby te budowy przejąć i zinwentaryzować, potrzeba czasu. Realne też powinny być terminy zakończenia budowy — mówi prezes Budimeksu.
Spółka w pierwszym półroczu zdobyła kontrakty o wartości 921 mln zł. Rok wcześniej było to o 2 mld zł więcej. Czeka też na podpisanie kontraktów o wartości 1,3 mld zł. — Są mniejsze niż przed rokiem i jest ich więcej. Nie zamierzamy zdobywać kontraktów, by utrzymać zatrudnienie. Wolimy zmniejszyć skalę i przetrzymać następne dwa-trzy lata — mówi Dariusz Blocher. Spółka w pierwszej połowie roku wypracowała 2,88 mld zł przychodów — o 28 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2011 r. Zysk netto wyniósł 67 mln zł — to spadek ze 120 mln zł w zeszłym roku. Prezes ocenia, że w całym roku Budimex nie utrzyma poziomu rentowności z zeszłego roku, która wynosiła 4,7 proc. netto.
— Trudno oczekiwać, że Budimex uniknie problemów, które dotykają obecnie branżę budowlaną. Spółka ma w portfelu nierentowne kontrakty drogowe, a na wynikach już ciąży restrukturyzacja kolejowego Przedsiębiorstwa Napraw Infrastruktury (PNI) — mówi Cezary Bernatek z KBC Securities.
To właśnie koszty i rezerwy związane z restrukturyzacją PNI odpowiadają za tak duży spadek zysku budowlanej grupy. Spółka kosztowała 225 mln zł, ale po analizie jej kontraktów Budimex odpisał jej wartość na 180 mln zł.
— Dziś mamy problem, bo kontrakty PNI są nierentowne. Do tego PKP zaraz po sprzedaży odcięło ją od kontraktów na utrzymanie torów, które odpowiadały za 20 proc. przychodów i zatrudniały 45 proc. jej pracowników. Prawdopodobnie wejdziemy ze sprzedającym w spór, bo ten zobowiązał się do wspierania działań spółki — mówi Dariusz Blocher.
— Spór z kolejami jest ryzykowny, bo to główny zamawiający w tym segmencie. Jeśli do niego dojdzie, pod znakiem zapytania stoi sens całej transakcji — mówi Cezary Bernatek.