Pomysł konwersji długów obcych państw na dostęp do ropy i gazu dla polskich firm zaczyna nabierać poważnych kształtów. Potencjalnymi beneficjentami projektu mogą być Petrobaltic i spółka wydobywcza PGNiG.
Zatwierdzony przez Radę Ministrów pod koniec września nowy program restrukturyzacji i prywatyzacji polskiego sektora naftowego zobowiązuje ministrów finansów, spraw zagranicznych, gospodarki i skarbu do opracowania „programu konwersji zadłużenia niektórych krajów wobec Polski na udziały w polach naftowych i gazowych”.
— Częścią programu może być koncepcja wniesienia udziałów w polach roponośnych do polskich podmiotów sektora paliwowego według propozycji zgłoszonej przez Naftę Polską — czytamy w rządowym programie.
Już wiadomo, o jakie firmy może chodzić.
— Myślę, że pola naftowe i gazowe powinny zostać udostępnione firmom specjalistycznym, a więc przede wszystkim Petrobaltikowi i ewentualnie spółce wydobywczej, która ma zostać wyodrębniona ze struktur Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa — mówi Maciej Gierej, prezes Nafty Polskiej.
Sceptycznie jest on natomiast ustosunkowany do możliwości wejścia na te tereny PKN Orlen, największej spółki paliwowej.
— Proszę pamiętać, że mówimy o zadłużeniu wobec Skarbu Państwa, więc udziały w polach powinny również trafić do firm państwowych, a nie do podmiotu w większości już prywatnego — zaznacza.
Tymczasem Orlen deklarował wcześniej, że jest zainteresowany zdobyciem dostępu do pól roponośnych.
Wiadomo, że pomysł konwersji może dotyczyć głównie krajów Afryki i Azji.
— W grę mogą wchodzić Sudan, Nigeria, inne kraje Afryki Środkowej, Maghrebu czy też kilka państw na Półwyspie Arabskim — wylicza Maciej Gierej.
Nie oznacza to jednak, że polskie firmy wybiorą się do Iraku.
— Jesteśmy w określonym bloku polityczno-militarnym i na pewno nie będziemy szli tam, gdzie resort spraw zagranicznych nam nie pozwoli — zastrzega.