Problem Idea Banku nabrzmiewa. Czas na decyzje o dalszych losach instytucji. Szukania rozwiązań nie ułatwia fakt, że jakość dialogu między grupą Leszka Czarneckiego a nadzorem mocno się pogorszyła w ostatnich tygodniach. Ludzie wrocławskiego biznesmena uważają, że zaczęła się realizacja „planu Zdzisława”, czyli rusza proces przejęcia Idea Banku przez państwo. Nadzór natomiast ma poczucie, że grupa prowadzi grę pozorów i zamiast realnych rozwiązań sięga po stosowane od lat zabiegi, polegające na transakcjach między spółkami, które — jego zdaniem — są nie do zaakceptowania jako remedium na problemy banku.



Podstawowe zastrzeżenia nadzoru dotyczą tego, że działania Idei nie generują przypływu kapitału z zewnątrz, lecz kreują jednorazowy efekt podwyższający wskaźniki kapitałowe. Zdaniem Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) bank wciąż nie jest w stanie przedstawić realnego scenariusza trwałej poprawy sytuacji ekonomiczno-finansowej i odbudowy rentowności.
— W kontekście oceny planu naprawy mamy do czynienia z dwiema kwestiami: menedżerską i właścicielską. Jeśli chodzi o zarządzanie, zarząd Idea Banku wykazuje się dużą sprawnością, na uznanie zasługuje w szczególności utrzymanie morale wśród pracowników przy tak dużej skali zwolnień. Problem w tym, że przedstawianeprzez zarząd poziomy rentowności, nawet jeśli miałyby charakter trwały, nie pozwolą w rozsądnym czasie wypełnić bardzo dużej luki kapitałowej. W dodatku ich trwałość jest niepewna, bo opierają się w istotnej części na zdarzeniach jednorazowych, a nie na podstawowej działalności operacyjnej banku. I tu dochodzimy do kwestii właścicielskiej: wszystkie opcje dokapitalizowania związane z pozyskaniem inwestora zewnętrznego zostały zweryfikowane negatywnie. Jedyną ścieżką jest zastrzyk kapitału od obecnych akcjonariuszy. Gotowość do jego zaaplikowania, w kwocie wymaganej do odbudowy współczynników kapitałowych, nie została dostatecznie uprawdopodobniona. Plan przedstawiony przez zarząd został oceniony jako niedający realnych szans na osiągnięcie wytyczonego celu. Dlatego został odrzucony — mówi prof. Jacek Jastrzębski, przewodniczący KNF.
Przypomnijmy, że według banku filarami dokapitalizowania mają być trzy transakcje sprzedaży: Idea Money — fundacji Jolanty i Leszka Czarneckich, 25 proc. akcji Idea Getin Leasingu (IGL) — Getin Holdingowi i 2 mld zł leasingowych wierzytelności — Getin Noble Bankowi. Kolejny element to emisja akcji z prawem poboru w wysokości do 150 mln zł, zaplanowana na grudzień.
— Nie ma akceptacji dla substytutów dokapitalizowania w postaci mających znaczenie księgowe transakcji wewnątrzgrupowych, które nie kreują realnego kapitału ani przepływów pieniężnych. W przeszłości tego typu transakcje były częste w tej grupie, jednak realnie nie poprawiają one jakości biznesu w Idea Banku i nie mogą być przez nadzór traktowane jako prawdziwe dokapitalizowanie, zwłaszcza w kontekście rozmiaru luki kapitałowej — mówi Jacek Jastrzębski.
Podobnie przewodniczący KNF ocenia decyzję walnego Idei o emisji akcji. Jego zdaniem przy tak dużych potrzebach kapitałowych dokapitalizowanie powinno nastąpić jak najpilniej, więc trudno zrozumieć, dlaczego datę wyznaczono na grudzień. Brak jednoznacznej deklaracji akcjonariuszy, że obejmą akcje, też nie dodaje wiarygodności ich decyzji. Inna sprawa, że 150 mln zł ewentualnych wpływów to kropla w morzu potrzeb. Warto zwrócić uwagę na kalendarz publikacji raportów bieżących Idei w kontekście planów pozyskania kapitału. Informacje o planowanej sprzedaży IGL i wierzytelności pojawiły się już po odrzuceniu planu naprawy przez KNF. Każdą z nich poprzedził raport bieżący o podpisaniu listu intencyjnego między spółkami, co można odczytać jako próbę wzmocnienia przekazu. Co ciekawe, komisja o pomyśle sprzedaży przez Idea Bank pakietu akcji w IGL dowiedziała się z raportu bieżącego. Prezesi informują nadzór osobiście o sprawach znacznie mniejszej wagi.
— Nie widzimy realnego wsparcia ze strony akcjonariuszy. Co więcej, jako wsparcie kapitałowe przedstawiane są działania w istocie niekorzystne dla spółki — bo tak należy odczytać transakcję sprzedaży wartościowych aktywów leasingowych Getin Holdingowi z terminem zapłaty odroczonym o 36 miesięcy, przy zabezpieczeniu opartym na zagranicznych aktywach grupy. W tych okolicznościach jesteśmy zobowiązani do zweryfikowania realizacji zobowiązań inwestorskich wobec Idea Banku — mówi Jacek Jastrzębski.
Przekleństwo planu Zdzisława
Na relacjach grupy Leszka Czarneckiego z instytucjami państwa cieniem kładzie się afera podsłuchowa. Przypomnijmy: w listopadzie 2018 r. wrocławski biznesmen ujawnił nagranie rozmowy z Markiem Ch., ówczesnym szefem KNF. Szef nadzoru opowiadał o „planie Zdzisława”, czyli zakusach byłego już prezesa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, by przejąć Getin „za złotówkę” w ramach przećwiczenia procesu resolution w praktyce. Nagrania były rodzajem polisy ubezpieczeniowej na wypadek podobnych do „planu Zdzisława” pomysłów „dobrej zmiany”, której od początku jest nie po drodze z Leszkiem Czarneckim. Gdyby podjęto wrogie działania wobec jego banków, biznesmen — posługując się nagraniem — mógłby dowodzić, że mają one podłoże polityczne.
Leszek Czarnecki mógł też dowodzić, że wskutek afery podsłuchowej poniósł poważne straty, gdyż spowodowała ona regularny run na Getin i Ideę, które na ratowanie płynności wydały setki milionów złotych.
Po wyborach prezydenckich 12 lipca w Idea Banku zaczęło narastać przekonanie, że „teraz się zacznie”. Już jesienią ubiegłego roku, kiedy wybierany był parlament, pojawiły się na rynku plotki, że możliwa jest jakaś akcja przeciw biznesom Leszka Czarneckiego na użytek kampanii wyborczej. Przejęcie Idei miałoby wzmocnić wizerunek sprawnej władzy, dbającej o interesy społeczeństwa, czyli klientów banku. Teza była dość karkołomna, gdyż sięgnięcie po narzędzia resolution, czyli przejęcie instytucji finansowej w drodze decyzji administracyjnej, wywołałoby tylko zamieszanie na rynku. W Idei jednak różne rzeczy już widziano, więc każde wybory podnoszą ciśnienie.
Niedługo po 12 lipca teza, że coś się dzieje, zaczęła się potwierdzać. 17 lipca KNF odrzuciła plan naprawy przedłożony przez zarząd Idei, a 14 sierpnia kurator banku zaskarżył decyzję zarządu o sprzedaży akcji Idea Money (IM). Transakcja, która miała poprawić pozycję kapitałową banku, wiązała się także z przemodelowaniem jego zaangażowania w IM: wydłużeniem terminu spłaty zadłużenia spółki wobec banku o siedem lat oraz zobowiązaniem banku do jej finansowania. Na tym nie koniec: 20 sierpnia urząd skarbowy stwierdził, że bank powinien zapłacić 150 mln zł podatku z tytułu połączenia Idea Money z zagraniczną spółką, a wreszcie w poniedziałek KNF ogłosiła wszczęcie postępowania administracyjnego wobec Getin Holdingu, głównego akcjonariusza Idei, w sprawie realizacji zobowiązań inwestorskich, czyli deklaracji dokapitalizowania spółki w razie konieczności. Można do tego dodać jeszcze kary finansowe nakładane przez UOKiK i postępowania wszczynane przez Rzecznika Finansowego.
Druga strona medalu
Po aferze podsłuchowej grupa biznesmena zyskała pewien rodzaj immunitetu wobec nadzoru. KNF trudno zarzucić restrykcyjne podejście do Idei, będącej rynkowym ewenementem, żeby nie powiedzieć kuriozum. Od ponad roku, po odpisach dokonanych w I kwartale 2019 r., kapitały banku oscylują wokół 1,5 proc., podczas gdy regulacyjne wymogi to 8 proc. Próby zasypania luki kapitałowej, sięgającej 1 mld zł, zakończyły się fiaskiem. Pierwszy pomysł polegał na fuzji z Getinem i znalezieniu inwestora dla obu banków. Potem realizowany był plan B, czyli program autosanacji, polegający na przebudowie biznesu tak, by uzyskał trwałą rentowność. Równocześnie Idea znów zaczęła szukać inwestora. W październiku ubiegłego roku potencjalny nabywca odstąpił jednak od rozmów.
W projekcie planu naprawy bank wrócił do koncepcji podźwignięcia się z kolan o własnych siłach. Przez cały ten czas działania KNF ograniczyły się do analizowania kolejnych wersji planu i wyznaczenia kuratora dla Idei, czyli obserwatora z prawem zaskarżania postanowień zarządu. Nadzór stale też wzywał zarząd i akcjonariuszy do przedstawienia planu dokapitalizowania.
Dlaczego w ostatnich tygodniach zaostrzył kurs? Tak jak w oczach ludzi Leszka Czarneckiego działania administracji są podejrzane, tak ocena zdarzeń w grupie biznesmena budzi coraz więcej zastrzeżeń nadzoru. Czas, który minął od afery podsłuchowej, pokazał skalę problemów Idei. Trudno przypisać je działaniom państwa — źródeł należy szukać raczej w niechlubnej przeszłości banku. Bank zdał sobie sprawę ze skali nieprawidłowości we własnym bilansie półtora roku temu. Przez ten czas jego sytuacja kapitałowa się nie poprawiła, a kolejne pomysły na dokapitalizowanie spaliły na panewce.
Co dalej?
Tymczasem klimat zdecydowanie się popsuł. Rozmów z nadzorem nie ułatwia fakt, że Jerzy Pruski od dwóch lat czeka na zatwierdzenie na stanowisko prezesa Idei. Z kolei KNF, pozwalając nadal działać instytucji, która długotrwale nie spełnia wymogów regulacyjnych ustanowionych na poziomie UE, wystawiałaby na szwank własną reputację. Jacek Jastrzębski przypomina, że trwałe funkcjonowanie podmiotów tak dalece niespełniających unijnych wymogów kapitałowych, przy braku realnego wsparcia ze strony właściciela, mogłoby być bardzo szkodliwym sygnałem dla pozostałych uczestników rynku, którzy ponoszą koszty związane z utrzymywaniem wymaganych kapitałów.
— W długim okresie wadliwie kształtowałoby to motywacje dla uczestników rynku, a nawet podważało racjonalność systemu regulacji ostrożnościowych opartych na współczynnikach kapitałowych. Należy także mieć na uwadze, że w tym zakresie prawo polskie ukształtowane jest regulacjami unijnymi, które ustanawiają minima kapitałowe — mówi szef KNF.
Wygląda na to, że to koniec gry pozorów po obu stronach. Na razie Idea ma czas do października na przedstawienie kolejnego planu naprawy.