Adam Szejnfeld, były wiceminister gospodarki:
W Polsce jak się słyszy nazwisko Kulczyk, to od razu robi się sensacja. Szczególnie, gdy biznesmen planuje inwestować w spółki będące w rękach skarbu państwa. Jeśli do tego nazwiska dochodzi spółka libijska, związana z nazwiskiem Kaddafi, to już robi się megasensacja. I niestety tego typu emocje mogą górować nad rzeczową analizą potencjalnego efektu wejścia tych inwestorów do drugiej po Orlenie polskiej firmy paliwowej. Miejmy nadzieję, że z tych powodów potencjalni inwestorzy nie będą z góry stawiani na przegranej pozycji. Czy wejście do Lotosu Jana Kulczyka związanego z Tamoil daje szanse na dywersyfikację dostaw ropy do Polski? Niewątpliwie polski przemysł petrochemiczny jest atrakcyjny dla obcego kapitału i taka inwestycja mogłaby rozwinąć możliwości polskiej spółki i pozytywnie wpłynąć na całą branżę.
Marek Wikiński, poseł SLD:
Nie sądzę, aby wejście do Lotosu inwestora libijskiego oznaczało dywersyfikację dostaw ropy do Polski. Zawsze kupuje się najtańszy towar, a w przypadku tego surowca niewątpliwie najlepsze ceny oferują Rosjanie. Cała Europa kupuje ropę w Rosji. Nie widzę więc podstaw do twierdzenia, że sytuacja uległaby diametralnej zmianie po ewentulanym zakupie akcji Lotosu przez firmę z Libii.
Maks Kraczkowski, poseł PiS:
Trzeba przede wszystkim spojrzeć na kondycję finansową firmy Lotos. A jest ona znacznie lepsza niż Orlenu. Inwestorem Lotosu powinna niewątpliwie być jedna z największych światowych firm naftowych, która ma swoje bogate złoża ropy. Dywersyfikacja dostaw ropy do Polski jest konieczna. Mnie nazwisko Kulczyk nie przeraża, natomiast nazwisko Kaddafii nie kojarzy się najlepiej.