Góralski, honorny i ambitny naród stworzył swój szlak gastronomiczny po 30 restauracjach i karczmach, który w połączeniu z panoramą gór, nieokiełznaną przyrodą, szlakami w dolinach wartkich potoków nieprzerwanie przyciąga turystów.
— Na początku nie było łatwo, bo gastronomia pod Tatrami do niedawna kojarzyła się tylko z kwaśnicą i oscypkiem. Trudno było przełamać ten stereotyp, ale opłaciło się — mówi Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. Teraz królują tutaj jagnięcina (bardzo zdrowa, owce nie chorują na nowotwory), gęś podhalańska, kozina i pstrąg z potoku górskiego, zupa borowikowa czy moskole — placki z gotowanych ziemniaków. Regionalne świeże wyroby lub kuchnia oparta na recepturach miejscowych gaździn i tradycji kuchni staropolskiej to jednak nie wszystko. Każda z trzydziestki restauracji ma flagowe danie, ale wartych skosztowania jest znacznie więcej. Jedna łączy tatrzańską nutę z alpejskim klimatem oraz filarami kuchni raclette i fondue. Inna włącza oryginalną kuchnię włoską, a kolejna potrawy kuchni polskiej i europejskiej. Dla niezdecydowanych, którzy chcieliby i w góry, i do ciepłych krajów, jest nawet prawdziwa plaża, hawajski klimat i pizza z regionalnymi dodatkami.
— Powstały miejsca, gdzie łączy się tradycję z nowoczesną kuchnią, góralski fusion, eksperymentujące karczmy nawiązujące do tradycji, ale ze współczesnymi trendami kulinarnymi — dodaje Agata Wojtowicz. Kreacje mistrzów kuchni można łączyć z warzonym według własnej receptury piwem albo nalewką z kolanek alpejskiej pszczoły. A wszystko jest smacznie doprawione klimatycznymi wnętrzami zdobionymi przez lokalnych twórców lub utrzymanymi w stylu pierwszych dekad ubiegłego wieku. — Kulinaria pod Tatrami są modne i coraz bardziej zaskakują, a na ich mapie pojawiają się nowe ciekawe miejsca — podsumowuje Agata Wojtowicz.