Central & Eastern Europe Development Institute (CEED) poszukał odpowiedzi na pytanie, czy państwa środkowo-wschodniej Europy mają szansę konkurować ze starymi członkami Unii Europejskiej w przyciąganiu wysoko wykwalifikowanych imigrantów. Tak powstał indeks atrakcyjności migracyjnej dla UE. Podstawowy wniosek z badania nie zaskakuje — najchętniej za chlebem ludzie podążają na północ naszego kontynentu.



— Pierwsze miejsca od lat zajmują kraje skandynawskie. Są najatrakcyjniejsze nie tylko biorąc pod uwagę PKB per capita, ale również na kwestie socjalne i rynek pracy — mówi Kamil Matuszczyk z Instytutu Polityki Społecznej (IPS) Uniwersytetu Warszawskiego.
W naszym regionie najlepiej wypadają Czechy, chociaż w zestawieniu unijnym są dopiero na 12. miejscu.
— Żaden nowy kraj członkowski nie znalazł się w pierwszej dziesiątce, a Polska jest dopiero na 16. pozycji — wskazuje Kamil Matuszczyk. Lepiej natomiast wypadamy na tle unijnych nowicjuszy. Oprócz Czech przed nami są jeszcze Słowenia i Estonia. To konsekwencja głównie niższego PKB na mieszkańca w Polsce, mniejszej zamożności, wyższego bezrobocia i zagrożenia ubóstwem, choć i tak plasujemy się tuż za podium.
— Różnice są niewielkie i być może w badaniu za rok Polska znajdzie się w regionalnej pierwszej trójce — mówi ekspert z Uniwersytetu Warszawskiego.
Płaca najważniejsza
Raport przygotowany przez Work Service dla CEED Institute obala jeden z podstawowych mitów dotyczących emigracji — bezrobocie nie jest głównym powodem wyjazdów za granicę, zajmuje drugą pozycję.
— Argument o bezrobociu musimy odrzucić, bo głównym powodem wyjazdów Polaków są znacząco niższe wynagrodzenia. Wyjeżdżający z Polski mieli pracę — mówi Maciej Duszczyk, wicedyrektor IPS UW. Podkreśla, że wnioski CEED dotyczą wszystkich badanych sektorów gospodarki: budownictwa, przemysłu, i usług.
Więcej powrotów
Ciekawym wnioskiem, jaki płynie z badania, jest obserwowany powolny wzrost migracji powrotnych, chociaż nadal nie równoważą one emigracji. Patrząc na ostatnią dekadę, z Europy Środkowo- Wschodniej wyjechało na Zachód już ponad 5,7 mln osób.
— Jest światełko w tunelu, bo w ostatnim czasie emigracja wzrosła niewiele. Tendencja została zatrzymana, chociaż nadal mamy więcej odpływów niż powrotów — podkreśla Maciej Duszczyk.
Najtrudniejsza sytuacja jest na Łotwie i Litwie, bo w ostatniej dekadzie liczba osób wyjeżdżających wzrosła tam o 515 i 540 proc.
— Polska zalicza się do krajów o średnim odpływie migracyjnym — twierdzi Maciej Duszczyk.
Nie zmienia to faktu, że w skali całego regionu w ostatnich latach to z naszego kraju wyemigrowało ponad 1,8 mln osób i pod tym względem wyprzedza nas tylko Rumunia, którą opuściło ponad 2,3 mln. Pozytywna dla Polski jest liczba powrotów — w 2012 r. do Polski wróciło niemal 136 tys. osób, a jeszcze w latach 2010-11 było to około 100 tys.
— W większości państw naszego regionu migranci powrotni stanowią większość całości napływu ludności. W skali całej UE natomiast rośnie znaczenie migracji w ramach wspólnoty, choć nadal ważniejsze są migracje z państw trzecich — wyjaśnia wiceszef IPS. Jan Kulczyk, założyciel CEED Institute, twierdzi, że chociaż emigracja zarobkowa jest mechanizmem napędowym globalnej gospodarki, to Polska musi mieć na uwadze swój interes.
— Musimy dbać, by Polska była miejscem, gdzie polscy emigranci chcą wracać, bo mają po co. Bez ich „świeżej krwi”, kompetencji i zapału nie mamy co liczyć na poważne miejsce na gospodarczej mapie świata — uważa Jan Kulczyk.
Chociaż migracje są procesem właściwie niesterowalnym, to można jednak stworzyć konkretną politykę dla kraju.
— Najlepszym scenariuszem dla Polski byłoby, moim zdaniem, doprowadzenie do wzrostu skali powrotów i ograniczonego napływu cudzoziemców — twierdzi Maciej Duszczyk.
CEED (Central and Eastern Europe Development Institute) to inicjatywa, która ma promować gospodarczą siłę Europy Środkowej i Wschodniej oraz wspierać rozwój regionu. Pomysłodawcą akcji jest Jan Kulczyk, właściciel Kulczyk Investments, a wspiera ją m.in. Bonnier Business, wydawca „PB” i siostrzanych gazet w regionie.