Na 96,3 mln zł biegli wycenili należący do Elektrimu pakiet akcji Portu Praskiego. Embud uważa, że to za drogo. Będzie przetarg.
Zarządca Elektrimu dwa miesiące temu wystąpił do sędziego komisarza o zgodę na sprzedaż należącego do spółki 42,3 proc. pakietu udziałów w spółce Port Praski. To atrakcyjne grunty na warszawskiej Pradze — 38 hektarów. Wcześniej zarządca zlecił biegłym wycenę. Jest już gotowa — ustalono, że ta część Portu Praskiego warta jest prawie 96,3 mln zł (co daje ponad 227 mln zł za całą spółkę). Biegli założyli m. in., że pod koniec tego roku rozpocznie się deweloperska inwestycja w Porcie Praskim. Mieszkania miałyby kosztować od 6,7 tys. zł za mkw. w pierwszym etapie do 7,7 tys. zł w trzecim i ostatnim etapie.
W pierwszej kolejności zarządca zaproponował odkupienie tych udziałów Embudowi (spółka ma prawo pierwokupu). Zarząd Embudu doszedł jednak do wniosku, że cena, której zażądano, jest zbyt wysoka. Zaproponował, że może odkupić udziały w Porcie Praskim, ale za cenę równą wartości księgowej, czyli 51,96 mln zł. Co ciekawe, Embud zgodził się na trzy miesiące odstąpić od prawa pierwokupu i dał zarządcy szansę na sprzedaż za wyższą cenę. Jeżeli przez ten czas nie znajdzie się chętny, spółka znowu będzie mogła jako pierwsza kupić akcje Portu Praskiego.
Zarządca zwrócił się więc do sędziego na zgodę sprzedaży udziałów w Porcie Praskim w drodze przetargu. Ceną wywoławczą będzie ustalona przez biegłych kwota 96,3 mln zł. Jeśli sędzia się zgodzi, ogłoszenie o przetargu pojawi się w prasie, a potencjalni nabywcy będą mieli 20 dni na składanie ofert. Po rynku krążą informacje, że zainteresowani już są.
Port Praski był uważany za jedno z cenniejszych aktywów Elektrimu przez drobnych inwestorów, a także przez Macieja Niebrzydowskiego, który nadal ma ponad 5 proc. udziałów w byłej giełdowej spółce. Inwestor uważał, że Elektrim w ciągu kilku lat mógłby osiągnąć z tytułu inwestycji mieszkaniowych zysk netto wysokości 3,5 do 5 mld zł — jeśli odpowiednio wykorzysta nieruchomość.
Sprzedaż Portu Praskiego w trakcie postępowania upadłościowego próbują zablokować zarówno obligatariusze, jak i Vivendi. Obawiają się, że transakcja uszczupli majątek spółki. Sędzia odrzucił jednak wnioski obu podmiotów w tej sprawie m.in. dlatego, że w zasadzie żaden z nich nie jest wierzycielem spółki (wniosek obligatariuszy i Elektrimu Telekomunikacji o umieszczenie na liście odrzucono, Vivendi czeka jeszcze na decyzję).
W pismach sądowych zarządca tłumaczy, że zależy mu na sprzedaży za jak najwyższą cenę. Argumentuje, że Elektrim potrzebuje pieniędzy na bieżącą działalność, a Port Praski się z tą działalnością nie wiąże. Ponadto ewentualne inwestycje w nim wymagałyby dofinansowania ze strony Elektrimu, który pieniędzy na ten cel nie ma. A nawet gdyby miał, to efekty takiej inwestycji dla Elektrimu byłyby widoczne nie wcześniej niż za 4-5 lat.
Przypomnijmy, że Elektrim jest właścicielem Portu Praskiego od 2001 r. To efekt wiązanej transakcji z miastem przy budowie Mostu Świętokrzyskiego. Kilka lat później "Elek" zaciągnął pożyczkę w Embudzie na inwestycję w Laris Investments. Po dwóch latach wierzytelności przekonwertowano na udziały w Porcie Praskim i w ten sposób prawie 58 proc. udziałów w nim trafiło do Embudu.
Katarzyna Latek