— Malini Alles była gwiazdą ubiegłego tygodnia. Warszawska finansjera podzieliła się na tych, którzy poznali Malini, i tych, którzy by chcieli ją poznać — mówi zarządzający funduszem venture capital.
To efekt naszego tekstu, w którym ujawniliśmy, że amerykańska miliarderka z malezyjskimi korzeniami szuka możliwości zainwestowania w Polsce. Otrzymaliśmy po nim sporo telefonów i e-maili. Treść była podobna:
"W nawiązaniu do pańskiego artykułu o pani Malini Alles zwracam się z pytaniem, czy jest możliwe podanie kontaktu mailowego do wspomnianej osoby lub do jej podmiotu, albowiem poszukuję kapitału dla firmy" — napisał jeden z czytelników.
"Od kilkunastu lat jestem związana z rynkiem private equity. Kontrakt z obecnym pracodawcą wkrótce wygasa i zastanawiam się nad przyszłością. Z tego, co przeczytałam w pana artykule, mam podobne spojrzenie na biznes, co pani Malini. Czy mógłby pan przekazać moje CV?" — napisała inna.
Niektóre zapytania pochodziły z dużych, znanych firm, w tym spółek giełdowych. Skąd takie nagłe zainteresowanie Malini Alles? Odpowiedź jest prosta: pieniądze. Ona ma ich dużo, a na rynku kapitału brakuje.
— Teraz ten, kto ma gotówkę, wygrywa. Rynek się "usztywnił", dużo trudniej o kapitał na realizację projektów. Dla niektórych projektów, które powstawały z myślą o szybkim zdobyciu pieniędzy z giełdy, może to być problem. Ich realizacja się opóźni albo nawet upadną — mówi Maciej Hazubski, prezes IQ Partners.
Choć jego fundusz musiał się wycofać z planów zdobycia kapitału z emisji akcji, to prezes nie rozważał kontaktu z inwestorką z Malezji.