Pracodawco, obiecuj mniej, a dawaj więcej

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2016-10-23 22:00

Nie oczekuj motywacji od kandydata, którego skusisz pakietem świadczeń, a później zostawisz z niczym.

Przed wyborami politycy obiecują społeczeństwu gruszki na wierzbie. Jeśli potem nie są z tego drobiazgowo rozliczani, to dlatego, że większość z nas od początku traktowała ich deklaracje z przymrużeniem oka. Ze słowami rekruterów jest inaczej — jeśli skusili kandydata nowym samochodem służbowym z wyższej półki, a potem dali mu zdezelowane popularne auto, trudno się dziwić, że ten człowiek czuje się oszukany. Lepiej nie składać obietnic na wyrost. Tymczasem zobowiązań złożonych na rozmowach kwalifikacyjnych nie dotrzymuje co piąta firma — wynika z badania „Świadczenia pozapłacowe 2016 oczami pracowników” przygotowanego przez firmę rekrutacyjną Grafton we współpracy z Sodexo Benefits and Rewards Services.

iStock

Rozczarowanie na forum

Siedmiu na 10 ubiegających się o zatrudnienie jest informowanych, jakie świadczenia będą im przysługiwać poza regularną pensją. 19 proc. pracodawców daje nawet atrakcyjniejszy bonus niż zaoferowany przed podpisaniem umowy o pracę. Na przeciwnym biegunie sytuuje się podobny odsetek przedsiębiorstw, które nie dotrzymują słowa. Oznacza to, że pracownik musi obejść się smakiem albo dostaje dodatek o mniejszej wartości od obiecanego. W przypadku niesłownych firm trudno mówić o budowaniu marki dobrego pracodawcy. Rozczarowani pracownicy rzadko zachowują dyskrecję. O tym, że zostali oszukani, mówią znajomym, bliższej i dalszej rodzinie. Nie dość tego, swoim przykrym doświadczeniem dzielą się na forach branżowych i społecznościowych, a informacje w internecie roznoszą się szybko i pozostają tam na długo. Rafał Glogier-Osiński, dyrektor regionalny ds. marketingu i systemów cyfrowych w Grafton Recruitment Poland, uważa, że mamienie kandydatów atrakcyjnym pakietem bonusów to rodzaj autosabotażu. Pozwala to odnieść krótkotrwałą korzyść, czyli ściągnięcie do zespołu tzw. talentu, lecz koniec jest zawsze żałosny — niepochlebne opinie rynku, utrata zaufania i wiarygodności, a nawet utrata najlepszych fachowców (w odwecie za kłamstwo przechodzą do konkurencji, gdy tylko pojawi się okazja).

— O ile informowanie o świadczeniach jest dla pracodawcy dobrą reklamą, o tyle rzucanie słów na wiatr to antypromocja. Takie postępowanie spotyka się z dezaprobatą, przynajmniej w najbliższym otoczeniu przedsiębiorstwa i środowisku branżowym. Zapowiada też kłopoty kadrowe, bo im gorsza opinia o firmie, tym trudniej walczyć o solidnych fachowców — podkreśla Rafał Glogier- Osiński. Dużo wiader pomyj wylewa się na korporacje. Niekiedy słusznie, bo ich ciasne proceduryograniczają inicjatywę zatrudnionych, narzucają im dziwny język czy przenoszą na polski grunt kulturę bezkrytycznego entuzjazmu, obcą naszej mentalności i zwyczajom. Jedno tym kolosom trzeba jednak oddać — jeśli kandydatowi zaoferują elastyczny czas pracy, ochronę zdrowia czy ubezpieczenie, najprawdopodobniej słowa dotrzymają. Obietnic nie spełniają na ogół małe firmy.

Jak to tłumaczyć? W większych przedsiębiorstwach obowiązują procedury, których przestrzegania domagają się szefowie działu HR. W mniejszych podmiotach osoby odpowiedzialne za rekrutację często nie decydują o ostatecznych warunkach zatrudnienia — obiecują coś w dobrej wierze, ale właściciel biznesu koryguje ich zapewnienia. Deklaracje pracodawców najczęściej rozmijają się z rzeczywistościąw handlu detalicznym i administracji.

Swoboda nade wszystko

Słowność to tylko jeden z warunków pozytywnego motywowania. Równie istotne jest danie pracownikom możliwości wyboru benefitów. — Nie sprawdzają się już identyczne zestawy świadczeń dla wszystkich. Paczka z zabawkami i łakociami nie zadowolibyć może singla, natomiast samotna matka zamiast biletu do filharmonii pewnie wolałaby dostać sprzęt kuchenny na święta. Zatrudnieni oczekują indywidualnego podejścia do ich potrzeb — wskazuje Magdalena Słomczewska-Klimiuk, kierownik kategorii motywacja pracowników w Sodexo Benefits and Rewards Services.