Czwartkowa sesja na Wall Street również nie przyniosła praktycznie żadnych przetasowań, a główne indeksy zamknęły się w okolicy ostatnich szczytów. Historyczne maksima poprawił jedynie Nasdaq.
Druga połowa tygodnia na rynkach finansowych upływa pod znakiem marazmu, którego nie powinno zmienić dzisiejsze kalendarium makroekonomiczne. W nim najważniejszy będzie lutowy wstępny raport Uniwersytetu Michigan obrazujący nastroje amerykańskich gospodarstw domowych. Rynkom z pewnością nie pomaga wprowadzenie 5-dniowego lockdownu w stanie Wiktoria w Australii w celu ograniczenia ryzyka związanego z rozprzestrzenianiem się mutacji koronawirusa. Obawa, że inne regiony mogą obecnie iść tą drogą jest głównym zagrożeniem dla rynków. O ile częściowej korekty wzrostów na Wall Street, jakie miały miejsce na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni z tego tytułu nie można wykluczać, to jednak trend wzrostowy pozostaje cały czas niezagrożony. Szczepienia, ekspansja fiskalna oraz niska inflacja umożliwiająca stymulację monetarną to - z rynkowego punktu widzenia - jest cały czas jest mieszanka, która byczo nastawionych inwestorów będzie zachęcać do kupowania akcji. Dodatkowo nie można zapominać, że stopniowo dobiegający do końca sezon wyników w USA, w przeważającej mierze zaskakiwał in plus. Wczoraj po sesji nawet Walt Disney pozytywnie zaskoczył wynikami, dzięki wzrostowi przychodów z usług streamingowych, co obrazuje jak dobrze firmy mogą adoptować się do nowych warunków.