PZU przyznaje, że zakup banku ma sens

Marta Filipiak
opublikowano: 2006-01-18 00:00

Najpóźniej w przyszłym roku PZU zdecyduje, czy wejdzie w bankowość. Do 2010 r. chce podwoić kapitalizację.

W latach 2006-10 grupa PZU liczy na co najmniej 20-procentowy zwrot z kapitału — tak wynika ze strategii przyjętej przez zarządy spółek grupy oraz rady nadzorcze PZU i PZU Życie.

— Będziemy jednocześnie wypłacać w formie dywidendy 25-50 proc. zysku — zapowiada Cezary Stypułkowski, prezes PZU.

Dziś największa w kraju firma ubezpieczeniowa ma kapitalizację 10,7 mld zł, w czasie obowiązywania strategii chce ją niemal podwoić.

— Jeśli nasze przewidywania co do rynku się spełnią, to w 2010 r. kapitalizacja PZU osiągnie 20,1 mld zł — zapowiada prezes.

Spółka pokłada duże nadzieje w sprzedaży krzyżowej produktów majątkowych i życiowych.

— Taka kombinacja może przynieść w 2007 r. dodatkowy miliard przypisu składki — ocenia Cezary Stypułkowski.

Poprawę wyników ma przynieść także działalność zagraniczna.

— Przypis na Litwie powinien wzrosnąć z 37 mln do 137 mln EUR, a na Ukrainie — z 20 mln do 197 mln EUR — szacuje prezes.

W sumie wpływy pochodzące z zagranicy mają dać 8 proc. łącznego przypisu składki PZU.

Ubezpieczyciel nie zamierza walczyć o udziały w rynku za wszelką cenę.

— To nie jest priorytet, nie będziemy dla tego poświęcać rentowności — zapewnia Cezary Stypułkowski.

Prezes PZU nie chciał sprecyzować planów firmy w sprawie ewentualnego nabycia lub tworzenia banku, o czym „PB” informował 27 grudnia. Twierdzi jednak, że taki pomysł jest sensowny.

— Technicznie jest możliwe stworzenie własnej instytucji od podstaw. Moim zdaniem, na to jest jednak za późno — mówi prezes PZU.

W grę może więc wchodzić akwizycja.

— Moglibyśmy kupić bank, który ma odpowiednią platformę, ale potrzebuje klientów, których my możemy dostarczyć — dodaje Cezary Stypułkowski.

Jego zdaniem, decyzja, czy angażować się w działalność bankową, musi zapaść najpóźniej w przyszłym roku.

PZU ostrożnie podchodzi do projektu nabycia akcji Banku BPH.

— Jeśli akcje byłyby na sprzedaż, przedstawilibyśmy tę możliwość naszym akcjonariuszom — mówi Cezary Stypułkowski.