Lappeenranta na południowym wschodzie Finlandii była dotąd głównym miejscem turystycznych i konsumpcyjnych wypadów dobrze uposażonych Rosjan z Sankt Petersburga. Przyjeżdżało ich tu trzykrotnie więcej niż Niemców i Szwedów razem wziętych. Oni napędzali najszybszy w Finlandii wzrost sprzedaży detalicznej na głowę mieszkańca z którego słynęła Lappeenranta i to z nich żyły hotele i butiki luksusowych zachodnich marek, które teraz powoli redukują załogę i liczą straty.

Wydatki Rosjan zmniejszyły się w ciągu kilku miesięcy o 40 proc. i średnio wynoszą dziś 150 EUR na osobę, choć - jak podkreślają rozmówcy agencji Bloomberg - wynika to głównie z dramatycznie osłabiającej się siły nabywczej rubla. - Kupują mniej i uważniej przebierają w towarach - mówi Sari Mustapaeae prowadząca wielki mall Galleria w Lappeenranta
- Dotąd przyjeżdżali u nas kupować futra, dziś - głównie po jedzenie - podsumowuje z kolei Ville Maunula, właściciel finansowej firmy Safar Oy, obsługującej m.in. handel bezcłowy.
Obserwację tę potwierdzają sami Rosjanie, których samochody stanowią większość pod sklepem Disas Fish.
- Dwa razy w miesiącu przyjeżdżam tu po ryby, średnio wywożąc do domu łącznie 3 kg łososi, halibutów i kawioru. Na 2 tygodnie wystarcza - mówi Alex Zezulin, 27-letni mieszkaniec Sankt Petersburga.
Dzięki takim klientom jak Zezulin włodarze Lappeenranty mają dziś nadzieję na przeczekanie kryzysu. - W Rosji drzemie wielki potencjał, więc mamy nadzieję, że w pewnym momencie luksusowi klienci do nas wrócą - mówi Kimmo Jarva, burmistrz miejscowości.