Rynek czeka na megatransakcje

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2024-05-10 18:51

Pesymizm dotyczący fuzji i przejęć był przesadzony, ale inwestorzy zagraniczni wciąż ostrożnie podchodzą do polskich firm. Krajowym natomiast brakuje odwagi do zakupów.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Przejęcie kontroli nad Techlandem przez Tencent, ściągnięcie z giełdy bukmacherskiego STS-u czy zakup udziałów w Autostradzie Wielkopolskiej przez fundusz infrastrukturalny Meridiam. To największe transakcje M&A w Polsce w ubiegłym roku. Zdaniem uczestników dyskusji o fuzjach i przejęciach, do której doszło podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego, mogło być znacznie gorzej.

- Ostatni rok pod względem aktywności transakcyjnej był niezły, ale wysoki koszt kapitału negatywnie wpływał na aktywność na rynku, zwłaszcza wśród funduszy private equity. Było jednak lepiej, niż się obawialiśmy, i oczekiwania na 2024 r. też są optymistyczne, choć rekordów nie pobijemy. Zainteresowanie Polską i regionem jest duże: działamy wciąż w warunkach podwyższonej inflacji i dużych kosztów finansowania, ale przewidywalność kierunku polityki monetarnej na poziomie globalnym jest większa. Dużą wiarę inwestorów widać po tym, że mimo wysokiego ryzyka geopolitycznego zainteresowanie ze strony międzynarodowych graczy strategicznych, finansowych i infrastrukturalnych wciąż jest widoczne. Ja spodziewam się w tym roku przeprowadzenia, a przynajmniej rozpoczęcia, kilku megadeali, czyli transakcji, których wartość przekroczy 1 mld USD czy EUR – mówił Andrzej Sykulski, partner zarządzający w Trigonie.

Inwestorskie wahania

Liczba i wartość transakcji w tym roku jest raczej stabilna i odwrotu kapitału zagranicznego nie widać, ale…

- Apetyt inwestorów wygląda różnie. Ci, którzy są już głęboko osadzeni na rynku europejskim i współpracują z nami od dawna mają większy apetyt, choć oczywiście trzeba ich przekonywać. W przypadku inwestorów, którzy inwestują na całym świecie, to nie tylko Polska, ale i cała Europa stoi pod dużym znakiem zapytania. Są fundusze majątkowe, które robią sobie od Europy rok przerwy. To jest kwestia geopolityki, ale także stóp procentowych i perspektyw rozwoju Europy, a także tego, że bardziej atrakcyjne stopy zwrotu można wygenerować na terenie USA - mówił Tomasz Mrowczyk, partner współzarządzający w Griffinie.

Jacek Byrt, partner EY-Parthenon, odpowiedzialny za sektor private equity, zwracał uwagę na to, w jaki sposób firmy przystosowują się do niestabilnych warunków rynkowych.

- Otoczenie makroekonomiczne jest od czasu covidu na huśtawce. Widzimy jednak teraz kilka trendów na bazie badań, które przeprowadzamy wśród prezesów polskich firm. Prezesi chcą w tym roku powrócić do transakcji - jedna trzecia planuje fuzje i przejęcia, ale jeszcze więcej myśli o joint venture. To sposób na realizację celów, które zazwyczaj realizuje się dzięki przejęciom, takich jak wejście w nową branżę czy na nowy rynek zagraniczny, ale z mniejszym ryzykiem i przy mniejszych nakładach kapitałowych. Fundusze z kolei kładą znacznie większy niż wcześniej nacisk na fundamenty i stabilność biznesu, w który inwestują. Dużo trudniej jest pozyskać kapitał firmom na wczesnym etapie rozwoju - mówił Jacek Byrt.

W ostatnich miesiącach sporo transakcji przeprowadzały spółki portfelowe funduszy private equity, które kupowały mniejszych konkurentów lub uzupełniające biznesu.

- Jeżeli popatrzymy na region, to problemem jest fragmentaryzacja w sektorach: mamy dużo małych spółek, którym brakuje skali, aby mieć siłę na ekspansję międzynarodową. Dlatego dla nas istotnym elementem budowy portfela jest strategia add-onów, czyli budowania platformy poprzez akwizycje kilku spółek w jednej branży – mówił Paweł Borys, partner zarządzający MCI Capital i były prezes PFR.

Polska ekspansja

Relatywnie niewiele znaczących transakcji realizują polskie firmy, którym czasem brakuje chęci do podjęcia ryzyka.

- W mojej poprzedniej pracy przez osiem lat myślałem o tym, dlaczego z Polski wychodzi tak mało jednorożców. Brakuje czasem odwagi przedsiębiorców. Firmy szybko dochodzą do szklanego sufitu, a żeby być naprawdę dużym, trzeba wychodzić za granicę. Wydaje się, że coraz więcej polskich przedsiębiorców tego próbuje, choć oczywiście pojawiają się porażki, nie jest np. łatwo wejść na rynek niemiecki. Zwłaszcza jednak w obszarze nowych technologii ten świat jest otwarty. W branży SaaS bariera wejścia jest znacznie mniejsza - mówił Paweł Borys.

Przyczyn ograniczonej ekspansji polskich firm w innych źródłach upatrywał Tomasz Mrowczyk.

- Ciągle brakuje też w Polsce lokalnego kapitału instytucjonalnego w znaczącej skali, który ma apetyt na wspieranie przedsięwzięć o wyższym ryzyku i doprowadzanie ich do skali, która umożliwi ekspansję. Jeśli kapitał przychodzi do Polski z zewnątrz, to z natury oczekuje wyższych stóp zwrotu i niższego ryzyka - mówił partner w Griffinie.

Giełdowa słabość

Inwestorzy, sprzedający spółki, stronią od warszawskiej giełdy, na której w ciągu ostatnich dwóch lat jedynym debiutem z prawdziwego zdarzenia był Murapol.

- Giełda historycznie dostarczyła inwestorom wielu dobrych okazji do wyjścia. Ubiegły rok na niej, mimo pesymizmu, również był dobry. Nie było natomiast pierwszych ofert publicznych, choć mieliśmy np. sporo procesów przyspieszonej budowy księgi popytu. Giełda czeka jednak na taki moment, jakim kilka lat temu był debiut Allegro - IPO, po którym nastąpił wysyp ofert publicznych – mówił Andrzej Sykulski.

Partner zarządzający Trigona zwracał uwagę, że w portfelach funduszy private equity na poziomie globalnym prawie 30 proc. aktywów to już aktywa „przejrzałe", czyli takie, które powinny znaleźć już nowego kupca - lub zostać wprowadzone na giełdę. To może sprzyjać giełdowej podaży spółek.

- Z naszej perspektywy oczywiście najlepiej jest, gdy kupujemy, jak jest źle, a sprzedajemy, gdy jest euforia na giełdzie. Kluczowa jest jednak oczywiście stabilna baza inwestorów, tworzona głównie przez fundusze emerytalne i firmy ubezpieczeniowe. Mam nadzieję, że system PPK będzie długoterminowo takim pozytywnym czynnikiem, zwiększającym płynność na rynku - mówił Paweł Borys.