O 43 proc. potaniały wczoraj akcje Actiona, po tym jak dystrybutor sprzętu IT podał, że sąd otworzył wobec niego postępowanie sanacyjne.

— Samo złożenie wniosku świadczy o tym, że sytuacja jest trudna. Nie sposób jednak stwierdzić, czy spółka ostatecznie zbankrutuje, czy też rynek zbyt mocno zareagował na komunikat — podkreśla Zbigniew Porczyk, szef działu analiz Trigonu DM.
— Otwarcie postępowania sanacyjnego oznacza, że od tego momentu żaden z wierzycieli nie może prowadzić egzekucji z majątku dłużnika. Nawet wierzyciele zabezpieczeni na hipotekach i zastawach. Dłużnik zyskuje więc czas na pracę nad układem. Głosowanie nad nim musi nastąpić najpóźniej po roku od rozpoczęcia sanacji. Sanacja to formuła między dawną upadłością likwidacyjną a układową. Spółka korzysta z ochrony, jaką daje upadłość likwidacyjna, ale celem postępowania jest zawarcie układu — wyjaśnia Piotr Zimmerman, radca prawny, były sędzia wydziałów upadłościowych sądów w Szczecinie i Warszawie.
W trakcie postępowania sanacyjnego kierowanie firmą przejmuje wyznaczony przez sąd zarządca. W przypadku Actiona sąd go wyznaczył, ale jednocześnie zezwolił spółce na zarządzanie całością przedsiębiorstwa w zakresie nieprzekraczającym zwykłego zarządu.
— Jest to możliwe w drodze wyjątku, gdy sąd uzna, że wniosek o sanację wpłynął bardzo wcześnie i obecny zarząd daje rękojmię właściwego prowadzenia przedsiębiorstwa — tłumaczy Piotr Zimmerman.
Propozycja układu
W ramach postępowania sanacyjnego Action wnioskuje m.in. o karencję w spłacie zobowiązań do końca 2017 r., umorzenie odsetek i spłatę zasadniczych należności w 20 równych ratach kwartalnych płatnych po pierwszym kwartale 2018 r. (czyli do 2024 r.). Wniosek w tej sprawie spółka złożyła 22 lipca 2016 r., ale informacja ta została utajniona. Dwa dni przed złożeniem wniosku Action otrzymał decyzję urzędu skarbowego w sprawie podatku VAT za styczeń i luty 2013 r. Wynikało z niej, że firma zawyżyła podatek do odliczenia o 36 mln zł w wyniku udziału w tzw. oszustwie karuzelowym w obrocie elektroniką. Dwa dni wcześniej spółka poinformowała, że urząd skarbowy wystąpił do niej z podobnym roszczeniem o wartości 22,6 mln zł za okres od lipca 2011 r. do stycznia 2012 r. Wysokość rezerw, które spółka utworzyła na połowę spornej kwoty, wskazuje na to, że roszczenia fiskusa łącznie z odsetkami wynoszą blisko 80 mln zł.
— Ostatnie decyzje urzędu skarbowego, w których obciąża się nas odpowiedzialnością za błędy, zaniechania i niedociągnięcia urzędników i podmiotów trzecich, są dla nas nieakceptowalne. Chcę z całą stanowczością podkreślić, że Action zawsze z najwyższą starannością podchodził do kwestii regulowania zobowiązań podatkowych, co potwierdzały liczne kontrole organów podatkowych. Ostatnie decyzje urzędów skarbowych są de facto karą za działalność podmiotów niepowiązanych z Actionem. Te decyzje spowodowały spadek wiarygodności w oczach banków, ubezpieczycieli i dostawców — podkreśla Piotr Bieliński, prezes i duży udziałowiec Actiona.
W rękach dwóch banków
Już po złożeniu utajnionego wniosku o sanację HSBC Bank Polska odmówił dalszego udostępniania Actionowi kredytu w rachunku bieżącym i akredytywy o wartości 100 mln zł. Motywował to decyzjami urzędów skarbowych.
— Na podstawie tego, co obecnie wiadomo, szacuję, że Action jest w stanie zapłacić znacznie więcej niż 80 mln zł bez dużego wpływu na biznes. Każdą spółkę o takim profilu działalności mogą jednak z dnia na dzień położyć instytucje finansowe, które nerwowo reagują na komunikaty o problemach z fiskusem. W przypadku Actiona dług nie jest zdywersyfikowany — koncentruje się w HSBC i Banku Pekao, co zwiększa ryzyko utraty płynności — komentuje Zbigniew Porczyk.
JUŻ PISALIŚMY: „PB” z 8 maja 2015 r.
FRONTALNY ATAK: Walka państwa z miliardowymi wyłudzeniami VAT w handlu elektroniką, głównie smartfonami, wchodzi w nową fazę. Poczatkowo fiskus koncentrował się na tzw. znikających podatnikach, którzy wbrew prawu nie płacili należnego podatku VAT. Potem celem stali się tzw. brokerzy/ bufory, czyli podmioty wydłużające łańcuchy dostaw. Już rok temu informowaliśmy jednak, że to tylko przygrywka poprzedzająca ofensywę wymierzoną w podmioty, które eksportowały towar za granicę i korzystały na tym, zwiększając przychody i zyski oraz obniżając należny podatek — czyli giełdowych dystrybutorów IT.