Śladami wielkiej wojny

Karolina Guzińska
opublikowano: 2003-11-07 00:00

Szczyty włoskich gór sięgają

3 tys. metrów, a wielkość regionu narciarskiego objętego wspólnym karnetem — Dolomiti Superski

— powala: to 1200 km tras i ponad 400 wyciągów.

Do pięciu najciekawszych pętli narciarskich Dolomitów — nazywanych Dolomiti Stars (Civetta, Arabba, Falcade, Marmolada, Padon) — z Wenecji dojeżdża się w godzinę. Turystów przyciąga nie tylko infrastruktura, ale i pogoda — Tre Valli (trzy doliny), region wokół wiosek Moena, Falcade i Passo San Pellegrino, promuje się jako „doliny słońca”. Szczególny mikroklimat sprawia, że słońce świeci tu ponoć aż 260 dni w roku!

Walki na lodowcu

Pod koniec XIX wieku środkowoeuropejscy mieszczanie — biorąc przykład z austriackich szlachciców — docenili zalety wypoczynku w górach. Był to zalążek turystyki zorganizowanej w Dolomitach. Bo „rozreklamowała” je dopiero I wojna światowa. Jej wybuch niósł — co za paradoks! — nie tylko zniszczenie, żałobę i śmierć. Działania wojenne w wysokich górach, a zwłaszcza potyczki włoskich i austriackich jednostek alpejskich, rozpalały wyobraźnię. Bo podczas walk bezcenne okazywały się umiejętności jazdy na nartach i wspinaczki wysokogórskiej... Jednakże na turystyczny sukces region czekał do lat 70., kiedy to narciarstwo stało się sportem masowym.

— Wiele bitew wielkiej wojny stoczono w masywie Sella Ronda. Muzea pod gołym niebem, okopy i inne świadectwa walk wśród szczytów da się obejrzeć, jadąc na nartach. Ciekawa wycieczka — objazd prowadzi trasami średniej trudności, ale są miejsca, gdzie trzeba podjechać busem. A gdy sprzyjają warunki, narciarzy holują konie lub skutery śnieżne. Wszyscy łapią linę — i jazda! Podjeżdża się pod umocnienia z odwzorowanymi stanowiskami bitewnymi z okresu I wojny światowej, a nawet czasów Giuseppe Garibaldiego (XIX w.)! W różnych miejscach — ten objazd to w sumie 100 km narciarskich tras — zebrano wszelaką broń: karabiny, armaty... Widać, w jaki sposób walczono i z jakiego powodu broniono tej, a nie innej przełęczy. Wszystko to ogląda się w cenie skipasu. Opłacić trzeba tylko przewodnika — opowiada Maciej Szpot, prezes Businessman Fun Club, klubu aktywnego wypoczynku reprezentującego w Polsce Dolomiti Stars.

Jednym z najciekawszych świadectw walk na lodowcu gór jest Muzeum Wielkiej Wojny 1914- -1918. To najwyżej położone muzeum w Europie. Powstało w miejscowości Marmolada, w schronisku Serata (2950 m n.p.m.), leżącym na brzegach lodowca. Eksponuje pamiątki wojenne obu walczących stron, zdjęcia i dokumenty z epoki, zebrane przez Biuro Historyczne włoskiego sztabu głównego i archiwum wojenne z Wiednia. Z okien muzeum podziwia się włoskie i austriackie pozycje wojskowe.

Ale podążanie śladami wielkiej wojny — wokół lodowca Marmolada — to tylko jedna z wielu propozycji narciarskich. Potężny masyw Sella Ronda da się objechać także czterema przełęczami (Gardena, Pordoi, Sella, Campolongo). Objazd kolejnego masywu — Civetty — to wyzwanie dla wytrawnych narciarzy: wiele tras (w sumie jest ich 80 km) ma trudny, bardzo techniczny charakter. Relaksującą — dla odmiany — wyprawą będzie 9-km trasa miłości: tour dell’amore. To część objazdu trzech dolin, wiodącego z Falcade do Col Margherita (ogółem 90 km tras).

Dni polskie

Nasi narciarze od lat poszukują śniegu m.in. w Austrii, Włoszech i we Francji.

— Warunki mieszkaniowe, pogodowe i infrastruktura narciarska we wszystkich tych krajach są podobne. Ale przy wyborze miejsca zimowego wypoczynku liczy się także mentalność, stosunek do turystów i wakacyjny luz gospodarzy hoteli, barów i restauracji. I tutaj bezkonkurencyjni są Włosi! W porównaniu z zimnymi Francuzami i przesadnie zdyscyplinowanymi Austriakami najlepiej rozumieją skorych do zabawy i kochających dobrą kuchnię Polaków — uważa Marta Szpot z Businessman Fun Club.

Według Wioletty Pisarskiej z Travelplanet, internetowego biura podróży sprzedającego ofertę kilkudziesięciu touroperatorów, w zeszłym sezonie zimowym Włochy były drugim — po Austrii — najczęściej wybieranym kierunkiem narciarskich wyjazdów.

— Włochy są najtańsze. Choćby karnety — kosztują jakieś 20 proc. mniej niż we Francji i obejmują dłuższe trasy. Nie ma kolejek na stokach, a przepustowość to jedno z głównych oczekiwań narciarzy. Bardzo dobra jest też baza hotelowa — pokoje zazwyczaj duże i wygodne. Minusem jest odległość, bo z reguły zimą ludzie chcą zaoszczędzić na podróży i szukają ofert z dojazdem własnym. Stąd popularność Austrii... Stosunkowo też niewiele we Włoszech hoteli położonych tuż przy stokach — aby dotrzeć do tras zjazdowych, trzeba korzystać ze ski busów — dopowiada Wioletta Pisarska.

Potwierdza, że wielu polskich turystów powraca w Dolomity z sentymentu do przytulnych, niewielkich pensjonatów z domową kuchnią, prowadzonych przez włoskie rodziny. A i sami gospodarze — od lat urozmaicający wakacje różnym nacjom: Niemcom, Holendrom czy Węgrom — docenili turystów z Polski. W szczycie sezonu narciarskiego — od 31 stycznia do 14 lutego — odbędzie się impreza: „Narciarskie Dni Polskie z BFC — Falcade 2004”. Zorganizuje ją — już po raz drugi — Businessman Fun Club i jego włoski partner.

— Narciarze będą się bawić w Falcade — uroczym, wysokogórskim miasteczku położonym w Tre Valli. Planujemy zawody sportowe: w slalomie, carvingu i snowboardzie, testy najnowszych modeli nart, pokazy instruktorskie oraz wiele zabaw i konkursów dla dzieci. Bary na stokach przygotują włoskie menu z opisem po polsku, zabrzmi też polska, a nie wszechobecna na stokach niemiecka muzyka. Wieczorem wystąpią rodzime gwiazdy — m.in. Justyna Steczkowska — zachęca Marta Szpot.

Zapewnia, że zabawy i konkursy na świeżym powietrzu będą dostępne dla wszystkich, którzy akurat znajdą się w Falcade.

Świąteczne ryneczki

Na nartach jeździ jakieś 4 mln Polaków. Z tego około 1,5 mln uprawia ten sport za granicą. Dobrze znają warunki i ceny w najważniejszych regionach narciarskich Europy. Trudno im zaproponować coś nowego. Ale turystyczne miejscowości się starają. Kuszą ofertą „apres ski” (po nartach). Specjalnością górskich miasteczek w Dolomitach są festyny bożonarodzeniowe i noworoczne. Kolorowe światełka, świąteczne zapachy i muzyka przyciągają klientów do straganów, gdzie rzemieślnicy sprzedają wyroby z drewna, metalu czy tkanin. A jak ktoś ma szczęście, zobaczy artystów przy pracy.

— Każdy region chlubi się własną tradycją. Na przykład okolice Marmolady słyną z motyli, pięknie kutych w metalu. Zdobią one ściany każdego domu w tym regionie. Ludzie z całych Włoch zjeżdżają na jarmark, by je kupić! Skusiłem się i ja — teraz motyl z Marmolady zdobi moje biurko — opowiada Maciej Szpot.

Z przedświątecznych jarmarków słynie także region Trentino. Atrakcją miasteczka Caldonazzo jest bożonarodzeniowy ryneczek we Dworze Trapp nad brzegiem jeziora. Grane są tam przedstawienia inspirowane Bożym Narodzeniem. A miejscowości takie jak Trydent, Rovereto, Arco, Riva stają się — od końca listopada aż do Wigilii — sceną, na której występują muzycy, żonglerzy i iluzjoniści, przechadzają się postacie z bajek. Jarmarki kuszą turystów miejscowym rękodziełem, choinkowymi ozdobami, kuchnią. No i winem!