Po latach rokrocznego wzrostu produkcji słodyczy zawierających czekoladę branża stanęła przed gorzkim pytaniem: dlaczego w tym roku produkcja spadła i czy to nie początek nowego, niekorzystnego trendu. Dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazują niewielki, bo 1,3-procentowy spadek wolumenu w pierwszym półroczu tego roku, ale względem wcześniejszych nawet 30-procentowych zwyżek wygląda on niepokojąco. Producenci i eksperci przyznają, że do końca nie wiedzą, co się stało. Mówią o splocie różnych czynników.

Przypadek
— Istotna część polskiej produkcji trafia na eksport, w tym w ramach światowych korporacji. Być może to czasowe przesunięcia produkcji wewnątrz zakładów rozlokowanych na całym świecie i akurat mniej w tym czasie wyprodukowano w Polsce — zastanawia się Marek Przeździak, prezes Stowarzyszenia Polskich Producentów Wyrobów Czekoladowych i Cukierniczych Polbisco. Swego czasu głośny był przypadek nagłego rosnącego eksportu słodyczy z Polski do Chin. Po czasie okazało się, że jeden z globalnych koncernów remontował tamtejszą fabrykę i zlecił część produkcji swoim polskim zakładom. Stabilny bądź lekko kurczący się krajowy rynek słodyczy sprawił, że producenci tym bardziej w eksporcie upatrywali głównej szansy na większy wzrost. Polbisco szacuje, że z Polski wyjeżdża około jednej trzeciej produkcji słodyczy (czekoladowych i nieczekoladowych) za około 1,5 mld EUR. Maciej Herman, członek zarządu Lotte Wedel, przekonuje, że za gorszą krajową produkcję musi odpowiadać właśnie sprzedaż zagraniczna. Bo rynek krajowy słodyczy czekoladowych, dla odmiany, zaczął w tym roku odnotowywać... wzrost.
— W kraju widać zmianę trendu. Tłumaczymy to m.in. efektem 500+, którego wcześniej branża nie odczuwała. Na początku konsumenci kupowali np. sprzęt AGD i alkohol, teraz sięgnęli także po słodycze. Sprzyjają nam też niskie temperatury, w drugim kwartale Polacy kupowali zamiast lodów czekoladę i inne wyroby czekoladowe, których sprzedaż o tej porze roku zaczyna naturalnie spadać — twierdzi Maciej Herman.
Przetasowania
Przedstawiciele branży wskazują też na przetasowania wśród dostawców sieci handlowych. Na przełomie roku głośno było o tym, że Wawel zniknie z półek Biedronki. Ostatecznie firmy się porozumiały, ale na dostawy na mniejszą skalę. Miejsce zajęli jednak inni, więc ogólnokrajowa produkcja nie powinna spadać.
— Część producentów skarży się na rosnący import słodyczy z Ukrainy. Ukraińscy producenci walczą też o kontrakty na private label dla sieci handlowych. Takie przetasowania mogą już mieć wpływ na nasze statystyki produkcyjne — dodaje Marek Przeździak. Konrad Mickiewicz, prezes ZPC Bałtyk, przyznaje, że Ukraińców widać coraz mocniej.
— To jednak nierówne konkurowanie. My musimy sprzedawać na Ukrainę z cłem, Ukraina u nas — nie, ze względu na zliberalizowany obrót z Unią Europejską. Jednocześnie nie jest jednak objęta np. kwotami cukrowymi [które — zdaniem wielu ekspertów — windują od lat ceny cukru w UE — red.], więc ma dostęp do znacznie tańszego surowca — opowiada Konrad Mickiewicz. Zaznacza, że sam nie odczuwa jednak wskazanego przez GUS spadku. O ukraińskich producentach, którzy — zdaniem części branży — psują biznes, słychać od dłuższego czasu. Polskie firmy zarzucają im konkurowanie produktami znacznie niższej jakości i za cenę, której nie są w stanie pobić. Przekonują, że sytuacja nie jest tożsama z tą sprzed lat, gdy Polacy wchodzili do UE i też próbowali rozpychać się na Zachodzie, bo polskie produkty konkurowały jakością za dobrą cenę, a nie tylko ceną. A zniechęcony smakiem kupionego taniego smakołyku konsument może na dłużej odwrócić się od całej kategorii i poszukać alternatywy poza słodyczami, na czym dodatkowo straci rynek.