Słoneczni chłopcy

Michał Mizera
opublikowano: 2008-09-19 00:00

Dwóch gigantów sceny. Franciszek Pieczka i Zbigniew Zapasiewicz. Mogliby grać książkę telefoniczną, a publiczność i tak będzie walić drzwiami i oknami. Obaj ciężko na taki szacunek widzów zapracowali. W filmie, telewizji i na scenie. I tak od kilkudziesięciu lat. W najnowszej premierze Teatru Powszechnego zagrają właśnie doświadczonych aktorów, w dodatku — komików. To bohaterowie "Słonecznych chłopców" Neila Simona. Autor znany jest widzom teatralnym w Polsce, m.in. z granego z powodzeniem w warszawskiej Syrenie "Bożyszcza kobiet" czy impresaryjnego "Grają naszą piosenkę" z Beatą Rybotycką i Zbigniewem Wodeckim, granego do niedawna w Teatrze na Woli.

Tytułowi "słoneczni chłopcy" to dawne gwiazdy variétés. Spotykają się po latach, by powtórzyć w telewizji swój najlepszy skecz. To punkt wyjścia do bardzo zgrabnie opowiedzianej historii o przemijaniu, wspomnieniach, przyjaźni. Odżywają dawne zadry i urazy, ale wracają i miłe chwile. Zdjęcia z prób dają namiastkę spektaklu — ten komiczny grymas Pieczki, ten błazeński uśmiech ucharakteryzowanego Zapasiewicza... To trzeba koniecznie zobaczyć na żywo. Zwłaszcza że spektakl wyreżyserował Maciej Wojtyszko, człowiek z ogromnym poczuciem humoru. I świetny reżyser.

Czyli: komedia, miejscami nawet farsa, ale dająca do myślenia. W każdym razie zapowiada się ciekawy wieczór w Powszechnym: spora dawka zdrowego, oczyszczającego śmiechu, chwila zadumy i wielcy aktorzy. Dla tych, którzy preferują czystość gatunku i lubią wiedzieć, na co idą, teatr przytacza opinię autora: "A życie czym jest, komedią czy dramatem? Życie jest i jednym, i drugim". Mało oryginalne? Ale prawdziwe.

Michał Mizera

krytyk teatralny