- Największa reforma prawa opakowaniowego w historii Unii Europejskiej wciąż jest wielką niewiadomą - twierdzi Michał Dąbrowski, przewodniczący rady Polskiej Izby Gospodarki Odpadami (PIGO).
– Fundamentem całego nowego systemu gospodarki odpadami opakowaniowymi jest ROP, czyli rozszerzona odpowiedzialność producenta. To on ma finansować cały łańcuch – od selektywnej zbiórki po recykling. System kaucyjny go uzupełnia, bo samym ROP-em trudno osiągnąć wysokie poziomy zbiórki – mówi.
Centralne sterowanie zamiast sprawiedliwego ROP
ROP, który ma ruszyć 1 stycznia 2026 r., z okresem przejściowym do końca 2027 r. ma połączyć wszystkie wątki reformy prawa opakowaniowego: system kaucyjny, unijne rozporządzenie PPWR dotyczące opakowań oraz dyrektywę SUP ograniczającą stosowanie jednorazowych plastików. Ma też domknąć obieg finansowo i organizacyjnie – zgodnie z zasadą zanieczyszczający płaci.
W ocenie PIGO obecny kształt projektu ustawy zaproponowany przez rząd odbiega od rozwiązania, które wspólnie wypracowały branża, samorządy i organizacje producentów. Ich propozycja, znana jako Sprawiedliwy ROP, zakładała wykorzystanie istniejącej infrastruktury gospodarki odpadami i współodpowiedzialność wszystkich stron.
– Niestety, mimo że Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) przyjęło ten model jako punkt odniesienia, ostatecznie zmodyfikowało go, centralizując kluczowe decyzje finansowe i organizacyjne w jednym podmiocie publicznym – Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) – bez realnych mechanizmów kontroli i współdecydowania branży – mówi Michał Dąbrowski.
Podkreśla, że są to rozwiązania nie do zaakceptowania, ponieważ ograniczają przejrzystość, konkurencyjność i realną kontrolę kosztów przez głównych interesariuszy.
Na stole leżą rozwiązania gotowe do wdrożenia
Przewodniczący rady PIGO podkreśla, że model Sprawiedliwego ROP wciąż leży na stole – gotowy do realizacji, jeśli ustawa zostanie odpowiednio skorygowana. Uważa, że tylko wtedy system rzeczywiście przeniesie ciężar finansowania na producentów, zachowując efektywność i stabilność rynku.
– Najnowszy wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, który wskazał, że to gminy, a nie wykonawcy, odpowiadają za poziomy recyklingu, potwierdza tę samą logikę: odpowiedzialność musi być jasno określona i przypisana właściwym podmiotom. Tak samo powinno być w ROP – każdy uczestnik powinien odpowiadać za swoją część łańcucha, a system musi być przejrzysty i oparty na realnych kompetencjach – wskazuje Michał Dąbrowski.
Czas działa na niekorzyść
Według PIGO termin wdrożenia ROP będzie możliwy do utrzymania tylko wtedy, gdy proces legislacyjny zostanie oparty na rzeczywistym dialogu i będą w nim uczestniczyć praktycy z branży.
– Branża odpadowa nie jest stroną sporu między administracją rządową, samorządami a producentami – to my łączymy cały system w całość i zależy nam, by działał sprawnie i przewidywalnie. Każde opóźnienie w przyjęciu spójnych przepisów oznacza dodatkowe obciążenia dla gmin i mieszkańców. Jednak ROP może ruszyć na czas tylko wtedy, gdy będzie budowany wspólnie, a nie narzucany odgórnie – podkreśla przewodniczący rady PIGO.
Cyfryzacja zamiast nowych urzędników
Michał Dąbrowski podkreśla, że największym wyzwaniem są dziś rozwiązania technologiczne mające zapewnić przejrzystość w całym systemie. Dlatego apeluje m.in. o zachowanie dokumentów potwierdzających recykling (DPR), które działają w wielu krajach, m.in. w Wielkiej Brytanii.
– Zamiast likwidować, należy je cyfryzować i zintegrować z krajowym systemem BDO, czyli Bazą Danych o Odpadach. ROP nie może być narzędziem centralizacji. Powinien być systemem współodpowiedzialności. Rola administratora systemu, czyli NFOŚiGW, powinna być jasno zdefiniowana, jako centrum rachunkowego i technologicznego, a nie organu decyzyjnego. Potrzebujemy cyfryzacji i spójnych danych, a nie nowych urzędników – podsumowuje przewodniczący rady PIGO.
