Należy wzmocnić nadzór właścicielski przy negocjowaniu umów społecznych w sektorze energetycznym - powiedział minister skarbu Jacek Socha po wtorkowym posiedzeniu rządu. Rząd zapowiada, że przejrzy umowy społeczne zawarte w sektorze energetycznym i będzie szukał możliwości ich renegocjacji.
Według Sochy, zawarte dotychczas umowy społeczne nie obejmują zarządów spółek, ale jedynie ich pracowników. "Umowy społeczne były w imieniu pracodawcy podpisywane przez zarządy spółek, co oznacza, że ich treść nie dotyczy członków zarządu. Zarząd sam ze sobą nie może zawrzeć takiej umowy" - powiedział Socha podczas konferencji prasowej.
Dodał, że zgodnie z Kodeksem spółek handlowych, umowy z członkami zarządów zawiera rada nadzorcza albo pełnomocnik powołany przez walne zgromadzenie. Zaznaczył, że nic takiego nie miało miejsca.
Premier Marek Belka powiedział, że wszystkie umowy społeczne zostaną przejrzane, a gdyby się zdarzyło, iż ich treść budzi
wątpliwości, że zarząd ma gwarancję zatrudnienia, to umowa gwarantująca takie rozwiązanie "zostanie natychmiast podważona".
Według Belki, w polskim sektorze energetycznym "są wyjątkowo stabilne warunki zatrudnienia", a standard umowy społecznej z 10-letnim okresem gwarancji zatrudnienia został stworzony pod koniec lat 90. Belka podkreślił, że są to "standardy wybujałe, jak na polskie warunki".
Wicepremier Jerzy Hausner zapowiedział, że rząd podejmie temat gwarancji zatrudnienia w umowach społecznych na forum Komisji Trójstronnej i będzie dążył do ich renegocjacji. Hausner powiedział, że poruszy ten temat podczas środowego posiedzenia prezydium Komisji, a sprawą szczegółowo zajmie się zespół ds. branży energetycznej.
Wiceminister skarbu uspokoił podczas konferencji, że według prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE), koszty odpraw dla
pracowników, wypłacane w ramach umowy społecznej, nie są tzw. kosztem uzasadnionym, co oznacza, że nie mogą mieć wpływu na ceny energii elektrycznej. Prezes URE zatwierdza podwyżki cen energii. Socha mówił także, że pierwsze umowy społeczne w sektorze energetycznym, gwarantujące wieloletni okres zatrudnienia, zostały podpisane w 1999 roku (w Elektrowni Turów, Elektrowni Bełchatów, kopalni Adamów, Konin, Turów oraz Bełchatów). Według niego zawarcie ich stanowiło warunek akceptacji przez stronę społeczną procesu komercjalizacji.
Socha dodał, że w ten sposób wytworzył się rodzaj standardu i nawet zagraniczny inwestor przy prywatyzacji Elektrowni Połaniec dał pracownikom 10-letni okres gwarancji zatrudnienia.
Jeśli chodzi o powstające koncerny energetyczne, to - według Sochy - umowa społeczna w Enion SA (10-letnia gwarancja
zatrudnienia) została zawarta w marcu 2004 r., w EnergiiPro KE SA. (9 lat) w kwietniu 2004 r., w GE Enea SA (4 lata, przedłużone na 10 lat) w październiku 2002 r., a w Energa SA 30 grudzień 2004 r.
"Negocjacje co do kształtu umów społecznych trwają w Grupie L-6 (obejmującej 6 zakładów energetycznych ze wschodniej Polski - PAP) oraz Zakładzie Energetycznym Łódź-Teren i Łódzkim Zakładzie Energetycznym" - powiedział dziennikarzom po konferencji prasowej Socha.
Dodał, że z jego rozmów ze związkowcami wynika, iż "strach przed utratą zatrudnienia jest wśród nich tak duży, że tylko gwarancja zatrudnienia pozwala przeprowadzić pewne procesy restrukturyzacyjne".
"Przy dzisiejszym wysokim bezrobociu niższe gwarancje zatrudnienia byłyby trudne do wynegocjowania, szczególnie jak
spojrzy się na to, co się działo wcześniej w branży" - powiedział minister skarbu.
Umowa społeczna, podpisana w koncernie Energa SA, przewiduje m.in., że w przypadku zwolnienia pracownika (nie z jego winy) przysługuje mu odprawa w wysokości pensji, które otrzymywałby do końca 10-letniego okresu ochronnego. Według "Gazety Wyborczej", w ten sposób także "związani z SLD menedżerowie koncernu Energa SA zapewnili sobie 10-letnią nietykalność, albo milionowe odprawy".
Rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Krzysztof Trynka powiedział w poniedziałek, że gdańska prokuratura sprawdzi
okoliczności zawarcia umowy społecznej w Energa SA.