Spokojne święta i wyniki spółek pomagają bykom

Piotr Kuczyński
opublikowano: 2004-04-14 00:00

Poniedziałkowa sesja w USA musiała zakończyć się wzrostem. Przecież w piątek indeksy spadły tylko dlatego, że Amerykanie bali się zostać z akcjami na święta. W poniedziałek wystarczyło, że nie doszło do ataków terrorystycznych na obszarze naszej cywilizacji i po prostu nastąpiło odreagowanie.

W Iraku nadal jest bardzo niespokojnie i może się to jeszcze bardzo różnie rozwinąć. Na razie jednak wpływa to tylko na cenę ropy naftowej, a przez to i na cenę benzyny. Generalnie nastroje inwestorów są pozytywne, a nadzieje na dobre wyniki spółek bardzo duże, ale jeśli rentowność obligacji będzie nadal rosła, to niedługo pojawi się strach.

Wczoraj dla rynków najważniejsze były dane o marcowej sprzedaży detalicznej i raport kwartalny Intela. Rynek przykłada bardzo dużą wagę do tych danych, ale sprzedaż marcowa jest wyjątkowa, bo Amerykanie dostawali wtedy dużo zwrotów podatkowych. Generalnie można zakładać, że każde dane makro zbliżone do prognoz będą teraz odbierane obojętnie. Jedynie dużo lepsze mogą rynkiem poruszyć, ale będą z kolei podnosiły rentowność obligacji, chłodząc zapał inwestorów. Trzeba więc czekać na reakcje rynku, a przede wszystkim bacznie obserwować rynek obligacji. Wczorajsze wyniki Intela będą miały wpływ na dzisiejszą sesję, ale nie jest pewne jaki. Rynek ma wbudowane w ceny bardzo dobre wyniki i prognozy. Intel musiałby naprawdę zadziwić, by dobra atmosfera przeniosła się na cały rynek.

Przełamanie poziomu 1160 pkt przez indeks S&P 500 otwierałoby drogę ku oporowi przy 1185 pkt (50-proc. zniesienie bessy) i przedłużałoby czas trwania korekty bessy, a odbicie w dół znacznie zwiększy prawdopodobieństwo końca wzrostów. Zakładam, że odpowiedź znajdziemy na rynku obligacji. Jeśli rynkowe stopy procentowe będą rosły, to rynek akcji nie obroni się przed spadkami

Oprócz wczorajszego raportu Intela rynek otrzyma dzisiaj kolejne raporty, z których najważniejsze będą przed sesją wyniki Apple Computer, a po sesji — AMD i Texas Instruments. Nie lekceważyłbym tym razem inflacji. Wszyscy ją pomijają, bo rzeczywiście na razie nie widać, by zwiększała się dynamika wzrostu, ale gdyby przypadkiem kolejne dane coś takiego pokazały, to rentowność obligacji gwałtownie przyśpieszy w swoim marszu na północ, a zapał do kupowania akcji znacznie zmaleje.

Jeśli chodzi o nasz rynek, to oprócz wpływu sytuacji zewnętrznej mamy jeszcze politykę. Podobno SLD ma się w tym tygodniu wypowiedzieć, czy poprze Marka Belkę, ale w polityce nie jest gorzej, niż było przed świętami. Tym bardziej że prezydencki kandydat tryska zadziwiającym optymizmem. W tej sytuacji, szczególnie, że sesja przedświąteczna była bardzo korzystna dla byków (nie było podaży), indeksy po prostu musiały wczoraj wzrosnąć. Pozostawało jedynie sprawdzenie, jaki będzie styl tego wzrostu. Bardzo cieszyło to, że obrót był duży, a rynek szeroki. Podobnie (nawet lepiej) sytuacja wyglądała w Budapeszcie. Widać było wyraźnie, że regionalne fundusze akcji dostają mnóstwo gotówki, którą po prostu muszą ulokować.

Prawdę mówiąc, sesja nie należała do ekscytujących, mimo bardzo dużego obrotu i sporego wzrostu. Zapewne dlatego, że nie było agresywnej podaży. Podaż uważa, że ma jeszcze dużo czasu i może mieć rację, pod warunkiem że nie będzie jakiegoś dramatu w polityce. Wydaje się, że trwający tydzień powinien docelowo przynieść spore zyski posiadaczom akcji. Potwierdza tę konkluzję kontrariańska interpretacja Wigometru — do 50 proc. zwiększyła się liczba niedźwiedzi (byków do 29 proc.). Od ostatniej dekady lutego nie widziałem takiego pesymizmu. A wtedy WIG20 w ciągu 2 tygodni wzrósł o 140 pkt. Teraz następny opór techniczny dla WIG20 jest dopiero na poziomie 1900 pkt, a później w oknie bessy z lipca 2000 roku (1994 pkt). Jeśli w polityce i geopolityce nie stanie się coś bardzo złego, to ten drugi poziom powinien być w kwietniu testowany.