Debiut Żabki miał ożywić rynek kapitałowy, ale wyszło jak zwykle - a nawet gorzej. Po udanej ofercie publicznej sieci sklepów niepowodzeniem najpierw zakończyło się IPO TTMS, a teraz nie powiodło się chorwackiemu Studenacowi, który chciał zadebiutować na parkietach w Zagrzebiu i Warszawie. Jego oferta była warta prawie 800 mln zł, z czego część miała trafić do spółki i sfinansować rozwój, a reszta powędrować do głównego akcjonariusza, funduszu EI.
- Podczas naszych licznych spotkań i rozmów z polskimi, chorwackimi i międzynarodowymi inwestorami, widzieliśmy rzeczywiste zainteresowanie modelem biznesowym Studenaca oraz uznanie dla naszego dynamicznego rozwoju oraz planów dalszej ekspansji. Jednak z powodu trudnych warunków na rynkach kapitałowych, wspólnie z naszym większościowym akcjonariuszem podjęliśmy decyzję, by nie kontynuować oferty akcji spółki - mówi Michał Seńczuk, prezesa Studenaca, cytowany w komunikacie spółki.
Inwestorzy indywidualni, którzy w ostatnich dniach składali zapisy na akcje spółki, mają otrzymać zwrot pieniędzy w ciągu maksymalnie siedmiu dni.
Zarząd Studenaca zapewnia, że spółka będzie dalej rozwijać się organicznie oraz konsolidować rynek w Chorwacji i Słowenii. W przyszłości nie wyklucza powrotu do planu debiutu.
- Możliwe, że w przyszłości, gdy warunki rynkowe będą bardziej sprzyjające, wrócimy do planów przeprowadzenia oferty publicznej oraz notowania akcji Studenac na giełdzie - mówi Michał Seńczuk.
Uzasadnianie odwołania IPO złymi warunkami rynkowymi jest powszechną praktyką w korporacyjnej komunikacji. W przypadku Studenaca było jednak ciekawiej. W czwartek po południu źródła Pulsu Biznesu doniosły, że o niepowodzeniu oferty zdecydował Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR).
Spółka oczekiwała, że będzie on tzw. anchorem oferty, czyli instytucją gwarantującą emisję i stabilizującą popyt. W prospekcie Studenaca zapisano, że EBOR może objąć akcje stanowiące maksymalnie 10 proc. podwyższonego kapitału. To oznaczałoby potencjalnie bardzo dużą część oferty - w scenariuszu powodzenia IPO nowi inwestorzy mieliby bowiem łącznie 35 proc. podwyższonego kapitału.
- Instytucje pokryły swoją część książki, detal również zgłosił popyt na 10 proc. oferowanych akcji, które mu przysługiwały. Po zamknięciu book-buildingu EBOR poinformował jednak, że nie obejmie akcji, a wtedy było już za późno, żeby uratować ofertę - słyszymy od osoby zbliżonej do IPO.
Poprosiliśmy EBOR o odniesienie się do tych informacji. Bank rozwojowy oficjalnie nie komentuje plotek i szczegółów IPO Studenaca.
"Nie możemy komentować tej transakcji, ale jesteśmy pewni potencjału wzrostu firmy Studenac, naszego wieloletniego klienta i wiodącego detalisty w Chorwacji. Jako inwestor kapitałowy z dużym portfelem w całym regionie Europy Środkowej i Wschodniej mocno wierzymy oferowane przez rynki kapitałowe możliwości wspierania rozwoju i innowacji firm o wysokim potencjale. Jesteśmy gotowi, by pomóc w realizacji dobrze zaplanowanych, udanych IPO oraz wspierać rozwój rynków kapitałowych w regionie" - głosi stanowisko EBOR.
Osoby zbliżone do procesu IPO zwracają uwagę na szczegółowe zapisy prospektu w punkcie dotyczącym umowy ramowej Studenaca z bankiem rozwojowym. EBOR formalnie zgodził się objąć do 10 proc. podwyższonego kapitału, ale pod pewnymi warunkami. Były nimi m.in. satysfakcjonująca cena i odpowiednio szeroka baza innych inwestorów, którym zaproponowano udział w IPO. Zwłaszcza ten ostatni warunek miał nie zostać spełniony, co sprawiło, że EBOR nie zdecydował się na objęcie akcji.