PB: Sztuka odgrywa główną rolę w pana powieści „Oczy Mony". Co sprawia, że kontakt z piękną rzeźbą, obrazem lub zdjęciem jest dla nas tak istotny?
Thomas Schlesser: Najprostsza odpowiedź brzmi: sztuka przynosi nam pocieszenie w codziennym życiu. Prawdziwe znaczenie tego elementu kultury sięga jednak głębiej. Sztuka uczy nas żyć intensywniej i pełniej. Każde dzieło, które pojawia się w mojej powieści, to jakby krótka lekcja filozofii. Wraz z tytułową Moną możemy się zastanowić nad fundamentalnymi pytaniami: skąd pochodzimy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy.
A czy sztuka przynosi też odpowiedź na pytanie, dlaczego każdego ranka musimy wstawać i iść do pracy?
Od wieków wmawiano nam, że celem naszej pracy jest zarabianie pieniędzy. Dlaczego jednak w naszych biurach jest tylu sfrustrowanych ludzi mimo regularnie wpływających pensji? Odpowiedź leży w głębszych potrzebach ludzkiej natury – potrzebie przynależności, akceptacji i uznania. Praca to nie tylko źródło dochodów, lecz także miejsce, w którym budujemy relacje, kształtujemy swoją tożsamość i czujemy się ważni. Piękno pozwala nam dostrzec sens w rutynowych zadaniach. Inspiruje do poszukiwania pasji i rozwoju osobistego, pokazując, że kariera może być również dziełem sztuki.
Widzę, że postrzega pan sztukę w kategoriach praktycznych, funkcjonalnych?
Z jednej strony sztuka może się jawić jako coś duchowego i oderwanego od zwyczajnego życia. To koncepcja dość często spotykana w historii i uważam ją za wartościową. Niemniej dla mnie ważny jest również użytkowy walor sztuki. Przekładając to na realia biznesu – gdy pracownikowi trudno znaleźć sens codziennej mordęgi, sztuka może mu w tym pomóc. Tak samo jak może go zrelaksować i wprowadzić w dobry nastrój, co często prowadzi do wzrostu zaangażowania i produktywności.
Siedziby niektórych firm przypominają place zabaw wyposażone w zjeżdżalnie, huśtawki, boiska do siatkówki, a nawet ścianki wspinaczkowe. Czy nadejdzie moda na biura podobne do galerii sztuki?
To już się dzieje. Coraz częściej w biurowcach można zobaczyć dzieła sztuki, a przestrzenie są starannie zaprojektowane przez architektów. Badania wskazują, że takie aranżacje mają nie tylko walor dekoracyjny, lecz także mogą wpływać pozytywnie na samopoczucie i kreatywność pracowników. Sztuka w miejscu pracy może inspirować, dodawać energii i sprzyjać refleksji, co w efekcie przekłada się na lepsze wyniki pracy.
Już nie pamiętam, kto powiedział, że podczas gdy dawne pokolenia budowały katedry, dzisiejsze społeczeństwo wznosi centra handlowe. Czy zgadza się pan z tym stwierdzeniem?
Nie można uogólniać. Pomyślmy o imponujących biurowcach, które często są nowoczesnymi ikonami architektury. Na przykład The Shard w Londynie, jeden z najwyższych budynków w Europie, który oferuje nie tylko przestrzenie biurowe, lecz także luksusowe apartamenty i restauracje z panoramicznym widokiem na miasto. Albo Bosco Verticale w Mediolanie z zielonymi tarasami pełnymi drzew i roślin czy nowojorskie One World Trade Center z widokowymi tarasami. Takie obiekty pokazują, że współczesne inwestycje w przestrzenie biurowe mogą być równie inspirujące i imponujące jak dawne katedry.
Gdybym był menedżerem i miał zorganizować wycieczkę dla swojego zespołu do dowolnego muzeum lub galerii sztuki na świecie, które miejsce powinienem wybrać?
Nie sądzę, aby to był dobry pomysł. Ze sztuką każdy z nas powinien obcować z własnej woli, bez presji. Przedsiębiorca, menedżer czy specjalista HR nie jest od tego, by ingerować w te osobiste wybory. Im mniej administracyjnej ingerencji, tym lepiej. Jest też inny argument przeciwko sztuce na rozkaz. Druga kwestia: sztuka ma w sobie potencjał buntu, kontestacji i łamania konwencji, co może być katalizatorem walki o prawa pracownicze, lecz także stymulować kreatywność i innowacyjność. Gdyby kontakt z galerią, muzeum czy teatrem ująć w formalne ramy, np. programu motywacyjnego, aktywność ta mogłaby się stać nieatrakcyjna dla zainteresowanych.
Dziesięcioletnia bohaterka pana powieści dzięki swojemu dziadkowi przechodzi inicjację w świat sztuki. Czy nie ma pan wrażenia, że młode pokolenie za mało interesuje się sztuką, przez co nie nabywa kreatywności, innowacyjności i innych tzw. kompetencji jutra?
Sztuka wciąż jest obecna w życiu młodzieży, ale jej zainteresowania mogą przyjmować inne formy niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Nasze dzieci często korzystają z nowych technologii, aby eksplorować i tworzyć sztukę. Media społecznościowe, platformy streamingowe i aplikacje artystyczne otwierają przed nimi nowe możliwości wyrazu i kontaktu z pięknem. Wirtualne galerie, cyfrowe ilustracje czy muzyka komponowana przy pomocy nowoczesnych narzędzi to tylko niektóre przykłady.
Co pan sądzi o aktywistach z Ostatniego Pokolenia, którzy przerywają koncerty muzyki klasycznej, niszczą rzeźby i oblewają farbą obrazy? Dlaczego sztuka staje się obiektem ich nienawiści?
Nie tyle sztuka staje się obiektem nienawiści, ile sposób, w jaki traktuje ją elita polityczna, ekonomiczna i biznesowa. To przeciwko nim protestują młodzi ekolodzy. Gdy sztuka jest chroniona, a planeta wydaje się zaniedbywana i niszczona, pojawia się gniew. Choć mogę zrozumieć emocje i przekonania radykałów z pokolenia Grety Thunberg, ale też starszych, nie pochwalam ich metod. Swój sprzeciw wobec degradacji środowiska powinni wyrażać w sposób bardziej konstruktywny. Ale pamiętajmy o tym, że piękno nie tylko dzieli, lecz również łączy różne grupy.
Co dokładnie ma pan na myśli?
Weźmy jako przykład moją powieść. Prawa do „Oczu Mony" zakupiono w Azji, krajach arabskich i Skandynawii. Przepisem na sukces, również komercyjny, okazało się nie tylko promowanie sztuki, lecz także pokazanie pięknej relacji między dziadkiem i wnuczką, opierającej się na przekazywaniu mądrości i wiedzy. Znaczenie piękna w codziennym życiu, poszukiwanie sensu, miłość – to uniwersalne tematy, które łączą ludzi niezależnie od szerokości geograficznej, kultury, języka i wieku. Książka podkreśla również znaczenie szacunku do osób starszych, co – jak się przekonuję na spotkaniach autorskich – jest ważne dla czytelników.
Szacunek wobec seniorów dotyczy rodzin, ale czy także naszych instytucji i firm?
Wchodzimy w nową fazę rozwoju ludzkości. Jesteśmy młodzi do późnego wieku. Dziadek Mony ma 80 lat, a mimo to zachowuje sprawność fizyczną i umysłową 40-latka z dawniejszych czasów. Takich osób w społeczeństwach zachodnich jest coraz więcej. Choć powinny się cieszyć urokami emerytury, nadal chcą robić kariery, uprawiają różne dyscypliny sportu i angażują się na różnych polach. Ten wigor i aktywizm jest wynikiem postępu w medycynie i zdrowego trybu życia. W kontekście spadającej liczby osób w wieku produkcyjnym oczywista jest konieczność zdefiniowania starości na nowo. Seniorzy mają zbyt wiele do zaoferowania, by lekceważyć ich potencjał dla społeczeństwa, gospodarki i rynku pracy.
Francuski historyk sztuki, dyrektor Fundacji Hartung-Bergman, wykładowca w École Polytechnique i autor esejów publikowanych m.in. w wydawnictwie Gallimard. Jego powieść „Oczy Mony” w tłumaczeniu Magdaleny Kamińskiej-Maurugeon ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.