T.B. Fruit wyda miliony pod Grójcem

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2017-07-27 22:00
zaktualizowano: 2017-07-27 20:28

Ukraińska grupa chce zbudować u nas zakład za 25 mln EUR. Stawia na koncentrat z jabłek i zupełnie nowy biznes — produkcję pektyn z ich wytłoków

Taras Barszczowski, założyciel T.B. Fruit, jest przekonany, że polskie i ukraińskie koncentraty jabłkowe pobiją na świecie te dostarczane z Chin. Inwestuje więc w kolejne zakłady i zabiera się za budowę nowej nogi biznesu — opartej na produktach ubocznych z wytwarzania koncentratu. Przekonuje, że to prawdziwy diament na jabłkowym rynku, po który — z niezrozumiałych względów — Polacy jako specjaliści od sadów jeszcze nie sięgnęli.

TRZON I DODATKI: Stworzona przez Tarasa Barszczowskiego grupa T.B.Fruit eksportuje koncentraty — jabłkowy i z różnych owoców jagodowych — do Europy i USA. Pojawiła się też na rynku soków nie z koncentratu, to jednak dodatek do zbudowanego na jabłkach biznesu.
Fot. Marek Wiśniewski

Zagłębie jabłek

Historia firmy T.B. Fruit zaczęła się w 2003 r. na Ukrainie, w miejscowości Gródek koło Lwowa. Tam założyciel zakupił stary zakład do produkcji soków zagęszczonych, który całkowicie przebudował i zaczął do niego dokładać kolejne — stawiać od zera oraz przejmować. Do tego uzupełnił biznes o wcześniejszy etap produkcji, czyli sady. W Polsce spółka pojawiła się w 2011 r., kiedy kupiła zakład w Dwikozach. Dwa lata później wybudowała drugą fabrykę nad Wisłą — w Annopolu. W najbliższych latach planuje postawić kolejną. W sumie ma dzisiaj osiem zakładów — w Polsce, na Ukrainie i w Mołdawii. Pracuje w nich 2,5-3 tys. osób, a następnych pracowników spółka będzie poszukiwać w okolicach Grójca.

— Mamy działkę i wszystkie pozwolenia na budowę kolejnej fabryki w Polsce. Zaczniemy w 2018 r. lub 2019 r. Budżet inwestycyjny to około 25 mln EUR, a lokalizację wybraliśmy ze względu na bliski dostęp do surowca, to przecież zagłębie sadowników — mówi Taras Barszczowski.

Dziś około 40 proc. produkcji grupy odbywa się na Ukrainie, 20 proc. w Mołdawii, a reszta właśnie w Polsce. Zdecydowaną większość stanowi koncentrat jabłkowy, ale T.B. Fruit przetwarza również truskawki, maliny czy jagody. Ma też swoje zaplecze owocowo-warzywne, ale tylko na Ukrainie.

— Na 4 tys. hektarów mamy jabłonie, wiśnie, maliny i uprawy buraków. Koncentraty warzywne to ciekawie rosnąca na świecie nisza, więc w tym kierunku chcemy się rozwijać. Widać rosnący popyt na zagęszczony sok z buraka, kapusty czy cebuli — dodaje Taras Barszczowski.

Jabłka to skala

Szef T.B. Fruit podkreśla, że to jabłka pozwalają jednak rozwinąć sprzedaż na globalną skalę i to w nie będzie inwestował najmocniej.

— Obecnie, zależnie od cen, świat zalewa europejski lub chiński koncentrat jabłkowy. Jednocześnie jednak w Chinach konsumpcja świeżych jabłek wzrosła kilkunastokrotnie w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Spożycie soków w samych Chinach także rośnie dynamicznie, a niska baza na poziomie 2,5-3 l (względem np. polskich kilkunastu litrów) sprawia, że w kolejnych latach Chińczycy będą ich spożywać coraz więcej. Tym samym będą eksportować coraz mniej koncentratu, a więcej importować, bo produkcja na miejscu nie rośnie dynamicznie — przewiduje Taras Barszczowski. To jeden z motorów wzrostu globalnego popytu. Drugi to poprawiająca się konkurencyjność koncentratu jabłkowego w stosunku do koncentratu z winogron i pomarańczy.

— Zagęszczony sok jako naturalny słodzik zastępuje dodawanie cukru do różnych produktów spożywczych. To kwestia trendów prozdrowotnych i wprowadzanego w niektórych krajach podatku od cukru. Spożywcy mają do wyboru winogrona, pomarańczę i jabłka, a te ostatnie wygrywają od pewnego czasu ceną — dodaje szef T.B. Fruit.

Jabłko czy cytryna

Ze wzmożonym przerobem jabłek jest też związana nowo powstająca biznesowa noga grupy.

— Produktem ubocznym wytwarzania koncentratu są wytłoki jabłkowe. Dodaje się je do pasz dla zwierząt bądź spala jako biomasę. Tymczasem odpowiednio wysuszone są źródłem pektyn, a to nieoszlifowany diament w branży jabłek — uważa Taras Barszczowski.

Tłumaczy, że światowy rynek pektyn wynosi około 50 tys. ton rocznie. Pektyny pochodzą w większości z cytryn (ich skórki posiadają więcej pektyn niż jabłka) i właśnie z jabłek.

— Brakuje surowca pochodzącego z cytryny, tymczasem mamy surowiec (wytłoki) w Polsce, kraju sadowniczym. Jednak w ten sposób wykorzystywane są tylko na niewielką skalę. Do produkcji około 1 tys. ton pektyn potrzeba 200 tys. jabłek. Ich producentem na większą skalę może stać się więc tylko kraj sadowniczy, taki jak Polska. Dziwię się, że nie jest to jeszcze tutejsza specjalność. Zwłaszcza że globalny popyt na pektyny rośnie o ok. 3-4 proc. rocznie, więc zbyt jest pewny — mówi prezes T.B. Fruit. Pektyny będzie produkować w Ukrainie i w Polsce. W Ukrainie produkcja rozpocznie się pod koniec bieżącego roku, natomiast w Polsce w odpowiednie linie produkcyjne zostanie wyposażona nowa fabryka pod Grójcem.

Pektyny zamiast żelatyny

Występujące naturalnie w owocach pektyny mają właściwości żelujące i zagęszczające, przez co stosowane są powszechnie w takich produktach spożywczych jak przetwory owocowo-warzywne i słodycze, ale wykorzystuje je również przemysł farmaceutyczny w kapsułkach do leków. Coraz częściej wypychają z tej roli żelatynę, która jako produkt pozyskiwanych z kości zwierzęcych jest odrzucana przez niektórych konsumentów.

 

OKIEM ANALITYKA
Niezłe miejsce do ekspansji

MARIUSZ DZIWULSKI, ekspert ds. analiz rynku rolno-spożywczego w PKO BP

Polska stała się dla ukraińskich przedsiębiorców, również z branży przetwórstwa jabłek, niezłym miejscem do wyjścia na rynki europejskie. Widać rosnący import do Polski wstępnie zagęszczonego soku jabłkowego, który jest następnie dogęszczany u nas i wysyłany dalej. Czy Polska wraz z Ukrainą mogłaby stać się dominującym graczem na świecie? Rzeczywiście, pozycja Chin w tej branży spada, Chińczycy jedzą coraz więcej deserowych jabłek, ale w przypadku tamtejszego rynku trudno ocenić wiarygodność danych statystycznych. Jednocześnie jednak pozycja Polski w dłuższym terminie raczej się nie wzmocni. Sadownicy coraz mocniej skłaniają się ku jabłkom deserowym, na których mogą uzyskać lepsze marże. Wzrasta też zużycie jabłek do produkcji soków NFC (nie z koncentratu), co oznacza, że problemem może być dostęp do surowca. Wtedy prawdopodobne wyższe ceny jabłek przemysłowych uczynią nas mało konkurencyjnym na tym rynku. Zagrożeniem dla polskiej produkcji jest też możliwość wzrostu produkcji koncentratu w krajach takich jak Ukraina czy Mołdawia.

OKIEM PRZEDSIĘBIORCY

Widoczni, ale niestali
TOMASZ IŻEWSKI, prezes Warwinu

Trudno dzisiaj jednoznacznie ocenić, na ile rynek koncentratu jabłkowego jest perspektywiczny i czy możemy na nim jako Polska osiągnąć znacząco większą skalę. Pozycja na tym rynku zależy od dostępności surowca i jego ceny. Aby Polska mogła zwiększyć produkcję koncentratu jabłkowego, sadownicy muszą w pierwszej kolejności znaleźć nabywców na jabłka konsumpcyjne, które są podstawowym źródłem dochodów z sadownictwa. Istotnym czynnikiem oddziaływającym na koszt produkcji koncentratów w Polsce będą w kolejnych latach rosnące koszty pracy oraz pozostałe koszty środków produkcyjnych typu energia. Na pewno konsumpcja wewnętrzna w Chinach rośnie, ale też potencjał produkcyjny Chin, w których zbiera się rocznie około 35 mln ton jabłek, jest nieporównywalnie większy niż Polski czy Europy. Mówimy o 500-600 tys. ton produkowanego zagęszczonego soku w ostatnich latach (przy możliwościach produkcyjnych na poziomie 1,5 mln ton), w porównaniu z produkcją rzędu 250-300 tys. ton u nas w ostatnich, bardzo urodzajnych, latach. W tym roku szacuje się, że zbiór jabłek w Polsce wyniesie 2,7-2,8 mln ton. Oznacza to, że do przemysłu może trafić nawet 1 mln ton mniej jabłek niż w ostatnich latach, co może przełożyć się na o połowę mniejszą produkcję koncentratu. Pozycja Polski jest więc widoczna, ale nie jest stała.

 

 OKIEM PRZEDSIĘBIORCY

Kosztowne i ryzykowne
PIOTR PODOBA, prezes Doehlera

Myśleliśmy o rozpoczęciu produkcji pektyny, ale po szczegóło- M wych analizach uznaliśmy, że na razie nie ma to ekonomicznego sensu. Drugi rok z rzędu jej ceny idą w górę i rzeczywiście widać większy ruch po stronie popytowej, ale średnia wieloletnia nie zachęca do wejścia na rynek i budowy biznesu od zera. W Europie jest kilku dużych graczy, którzy powiększają moce i stanowią dość hermetyczne środowisko. Z jakiegoś względu nie zdecydowali się na inwestycje w Polsce. Fabryka pektyn to ogromne przedsięwzięcie przypominające bardziej fabrykę chemiczną niż spożywczą i konieczność wydania dużych kilkudziesięciu milionów złotych. Ponadto na ten typ produkcji nie ma dotacji, co również zniechęca do podjęcia ryzyka.