Taki kryzys to nie kryzys

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2012-01-02 00:00

POLSKA GOSPODARKA AD 2012

Przez ostatnie kilka lat polscy przedsiębiorcy przyzwyczaili się, że wkraczając w nowy rok, czują się tak, jakby wchodzili na pole minowe. W tej ryzykownej podróży każda mapa się przyda. Dlatego, jak co roku, „Puls Biznesu” prezentuje zestaw najważniejszych prognoz gospodarczych na 12 miesięcy. Przepytaliśmy piętnaście bankowych zespołów analitycznych — od tych najbardziej optymistycznych po najbardziej pesymistyczne — jak będą kształtowały się główne wskaźniki makroekonomiczne.

Z zebranych odpowiedzi wyróżniliśmy mediany, a więc scenariusze najbardziej prawdopodobne. Czy te prognozy się sprawdzą? Ryzyko pomyłki zawsze istnieje, ale wieloletnia historia naszych publikacji pokazuje, że warto im zaufać. Pytanym przez nas ekonomistom często udaje się trafić w punkt (np. rok temu prognozowali na 2011 r. 4 proc. dynamiki PKB i mniej więcej tyle będzie), a jeśli się mylą, to zwykle w dobrą stronę — okazują się przesadnymi pesymistami. Oby tym razem było podobnie.

Co wynika z tegorocznych prognoz? W 2012 r. nasza gospodarka wzrośnie o 2,7 proc. — taka jest mediana odpowiedzi ekonomistów. Bezrobocie nieco wzrośnie, konsumpcja wyhamuje, a eksport osłabnie. To scenariusz dość wyraźnego spowolnienia, ale do gospodarczej zapaści jeszcze nam daleko. Żadna z median prognoz nie okazała się ujemna. Co więcej, wśród wszystkich 114 udzielonych nam odpowiedzi (oczywiście wyłączając prognozy walut) pojawiły się tylko trzy jakiekolwiek minusy.

A przecież strefa euro — nasz główny partner handlowy — jest już w stagnacji, a może nawet recesji. Swoje problemy przeżywają też USA i Chiny, a Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu kończą się pieniądze na ratowanie bankrutujących państw. Tymczasem w Polsce wzrost gospodarczy spowalnia o około 1,5 pkt proc. Jeśli takie oblicze mają w Polsce przyjmować potężne światowe kryzysy gospodarcze, nasi przedsiębiorcy nie muszą się ich obawiać.

Zapowiadane przez ekonomistów miękkie lądowanie cieszy tym bardziej, że będzie to rok dokręcania przez rząd fiskalnej śruby, a więc zbijania długu publicznego.

Według prognoz rządowych, deficyt w finansach państwa spadnie o prawie połowę (z 5,6 proc. do 3 proc.). Przedsiębiorcy będą musieli więc zmierzyć się z wyższą składką rentową, niższymi inwestycjami samorządowymi, wyższą akcyzą na olej napędowy i ogólnym skurczeniem się strumienia finansowego płynącego z administracji do gospodarki. Z makroekonomicznych modeli wynika jednak, że te problemy nie będą w stanie istotnie zaszkodzić polskiej gospodarce.

Oprócz tej dużej, szczegółowej mapy dotyczącej Polski, w tym roku wyjątkowo przygotowaliśmy mapkę pomocniczą. Ponieważ w ostatnich miesiącach gorącym tematem był ewentualny rozpad strefy euro, osobną część naszych prognoz poświęcamy jej przyszłości (czytaj str. 10). Zadaliśmy ekonomistom wiele pytań dotyczących możliwych wydarzeń w Eurolandzie.

Czy któryś kraj go opuści? Czy Europejski Bank Centralny zacznie drukować pieniądze w stylu amerykańskim? Czy powstanie unia fiskalna? Czy Włochy stracą płynność finansową? Z uzyskanych odpowiedzi wynika, że mimo różnych katastrofalnych prognoz żadnych rewolucji w strefie euro nie należy się spodziewać. Naprawianie Eurolandu będzie mozolne i ewolucyjne — twierdzą ekonomiści. Nie musimy jeszcze kupować broni małego kalibru i konserw, jak radził niedawno bank UBS.