Zastąpienie Marka Falenty funduszem private equity z grupy Warsaw Equity Management (WEM) nie kończy zmian w DM IDMSA. Jak ustalił „Puls Biznesu”, WEM, znany przede wszystkim z bardzo udanej inwestycji w komunikator Gadu- -Gadu, wystąpił do regulatora o zgodę na przekroczenie progu 10 proc. w akcjonariacie domu maklerskiego.
— Rozważamy zwiększenie zaangażowania w IDMSA do poziomu porównywalnego z sumą pakietów Grzegorza Leszczyńskiego i Rafała Abratańskiego — potwierdza Mariusz Banaszuk, prezes WEM.
Nie wróg, ale partner
Założyciele krakowskiego brokera posiadają łącznie około 19 proc. spółki. I wciąż ją kontrolują, choć w grudniu 2011 r., kiedy akcje sprzedawał Marek Falenta, pojawiły się nieoficjalne informacje, że zarząd IDMSA obawia się wrogiego przejęcia. Dziś Grzegorz Leszczyński nie chce się wprost odnieść do tych pogłosek, ale przyznaje, że było „nerwowo”.
Czy dziś jest podobnie?
— WEM deklarował możliwość zwiększenia zaangażowania i cieszymy się, że to podtrzymuje. Wrogiego przejęcia się nie obawiamy, bo współpraca układa się dobrze, czego dowodem jest to, że przedstawiciele WEM trafiają do rad nadzorczych kolejnych spółek zależnych IDM — uspokaja Grzegorz Leszczyński.
— Nie jesteśmy skonfliktowani z władzami IDMSA. Pewne różnice zdań są, ale to normalne, choćby dlatego, że my działamy na podstawie żmudnej i pogłębionej analizy, a oni bardziej jak traderzy. Nie rozważamy jednak scenariusza wrogiego przejęcia IDM i zmiany zarządu spółki. Byłoby to zbyt ryzykowne, bo wartość IDMSA to głównie Grzegorz Leszczyński i Rafał Abratański — wtóruje Mariusz Banaszuk. By zacieśnić związki, WEM nabył obligacje brokera za kilka milionów złotych i chce zwiększać to zaangażowanie. Mimo to docierają do „PB” nieoficjalne informacje, że zarząd IDMSA szuka kolejnego inwestora.
— Oczywiście cały czas robimy prezentacje dla inwestorów, także dlatego, że mamy sporo akcji własnych, które przy dobrej wycenie możemy sprzedać. Robimy to jednak bez pośpiechu i bez żadnego związku z rzekomymi obawami o wrogie przejęcie — zapewnia Grzegorz Leszczyński. Prezes WEM w tym już nie wtóruje szefowi IDMSA.
— Nie zdziwiłbym się, gdyby zarząd spółki szukał kolejnego inwestora na 10-15 proc., by bardziej ustabilizować akcjonariat i zabezpieczyć się przed wrogim przejęciem — mówi Mariusz Banaszuk.
O tym, że coś jest na rzeczy, może świadczyć to, że mimo pokazania dużych strat za 2011 r. i krążących po rynku informacjach, iż odpisy, choćby ten dotyczący wartości Electusa, mogłyby być jeszcze wyższe, kurs IDMSA wciąż oscyluje w pobliżu 2 zł.
Banki zaostrzają kurs
Plotki wzmaga również to, że — co jest tajemnicą poliszynela — akcje Leszczyńskiego i Abratańskiego są zastawione w bankach. Przy niestabilnej sytuacji na rynkach stanowi to spore zagrożenie. Na jesieni 2011 r. przekonał się już o tym Rafał Abratański. IDMSA informował wtedy, że jeden z banków (z informacji „PB” wynika, że był to Alior Bank) najpierw we wrześniu sprzedał 0,8 mln jego akcji, a w listopadzie kolejne 4 mln — za łącznie ponad 7 mln zł. O ile po wrześniowych transakcjach wiceprezes IDMSA dokupił akcji, o tyle nie udało mu się tego dokonać po listopadowej sprzedaży (mimo deklaracji odbudowy portfela). W rezultacie udział Abratańskiego w brokerze spadł do 6,8 proc. z ponad 9 proc. w połowie 2011 r. IDMSA zareagował wtedy m.in. dokupieniem 2,1 mln akcji przez Leszczyńskiego i pożyczeniem swoim zaufanym klientom 7,8 mln akcji własnych spółki, będących w jej posiadaniu. Być może niedługo będzie musiał podjąć podobne kroki. Powód? Okazuje się, że po Alior Banku cierpliwość zaczyna tracić kolejny z kredytodawców: Raiffeisen Bank. Z naszych informacji wynika, że w ostatnich dniach skierował do Rafała Abratańskiego wezwanie do zapłaty zaległych zobowiązań na ponad 700 tys. zł. I zagroził, że w razie braku wpłaty tej kwoty wypowie umowę. Co na to wiceprezes IDMSA?
— Nie spodziewam się żadnych problemów związanych z tym tematem — zapewnia.