W poprzednim wpisie zwracałem uwagę na obiecującą sytuację techniczną na rynku amerykańskich spółek technologicznych. Wtedy brakowało jeszcze kropki nad i. Teraz jednak widać kluczowe rozstrzygnięcia techniczne, i to nie tylko na tym jednym rynku. Indeks Nasdaq100 wybił się górą z formacji diamentu, którą budował od roku. Wygląda to mniej więcej tak:
Indeks Nasdaq100, notowania z ostatnich 16 miesięcy. Źródło: Stooq.pl
Dlaczego sygnału do hossy – także na warszawskiej giełdzie – szukać w segmencie technologicznych blue-chipów, i to z odległego rynku amerykańskiego? Rozumowanie jest takie: jeżeli gospodarki mają przełamać obecne kłopoty, to jeden z impulsów powinien wyjść właśnie z tego sektora (innym impulsem mogłaby być udana transformacja gospodarki chińskiej w kierunku modelu opartego w większej części na popycie wewnętrznym). Mówiąc krótko, postęp technologiczny może pobudzić światowy wzrost gospodarczy, który w ostatnich latach napotkał na trudną do przebycia barierę.
Wracając do wykresu: trzeba przyznać, że w Ameryce ochota byków do rozpoczęcia nowej hossy jest wyraźna. Oczywiście, notowania wciąż mogą powrócić do konsolidacji. Odwołałyby wtedy (przynajmniej chwilowo) pozytywny sygnał. Jeżeli jednak chcemy posługiwać się analizą techniczną, musimy pogodzić się z faktem, że czasami daje ona mylne wskazania. Tak to już z nią jest: po fakcie zawsze widać, że każdą hossę czy bessę, zanim nastała, poprzedzał wyraźny sygnał techniczny. Jednak w momencie, gdy taki sygnał zauważamy, trudno przesądzić, czy to ten decydujący.
Za tym, że hossa może zaczynać się już teraz, przemawia pewien istotny sygnał fundamentalny. To faktyczne rozpoczęcie w ostatnich tygodniach programu nadzwyczajnego złagodzenia polityki przez EBC, czyli słynne QE. Właśnie ono dało sygnał do nowej fali hossy jesienią 2010 r. To czynnik, który radykalnie zmniejsza ryzyko niekontrolowanego pogłębienia się kryzysu. Sposób działania jest banalnie prosty – więcej płynności na rynkach to więcej środków na zakupy ryzykownych aktywów.
Dotychczas trzeba było je sprzedawać, nawet mimo niewygórowanych wycen. Przykładem są banki, które musiały zmniejszać dźwignię finansową, czy fundusz MF Global, dla którego walka z rynkiem zakończyła się niewypłacalnością. Teraz jednak pojawia się szansa, że ta negatywna tendencja zostanie zatrzymana. Także nad Wisłą.
Na rodzimym podwórku coraz lepiej wygląda wykres WIG20. Notowania przełamały drugą w ciągu trzech miesięcy linię trendu spadkowego. Powoli zaczyna to przypominać formację wachlarza. W jej ramach rynek przełamuje coraz mniej pochylone linie trendu, a to zwykle bywa zapowiedzią, że powoli wraca do pełni sił. Gdy padnie ostatni bastion niedźwiedzi (najmniej pochylona linia) – rozpoczyna się nowy trend wzrostowy.
Indeks WIG20, notowania z ostatnich 9 miesięcy. Źródło: Stooq.pl
Jeżeli rzeczywiście nadchodzi hossa, to w tym miejscu powinno pojawić się pytanie, na którym rynku najlepiej inwestować. O tym, czy w jaśniejszych barwach rysują się perspektywy giełdy warszawskiej czy nowojorskiej, już w następnym wpisie.


