
Najczęściej na parkingach czy ulicach możemy spotkać ładowarki o mocy do 22 kilowatów. Ich ceny wahają się od 238 USD do nawet 10 000 USD, wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Bloomberga. Znacznie droższe są szybkie ładowarki o mocy 150 kilowatów, których ceny ustawiają się w przedziale od 16,3 tys. USD do 135 tys. USD.
Tak duża rozbieżność ceny wynika głównie z różnic geograficznych. Najtańsze modele ładowarek produkowane są w Azji, gdzie obowiązują różne standardy certyfikacji, jakości i wielkości produkcji. Więcej trzeba zapłacić w Europie, gdzie popyt jest napędzany głównie przez montaż instalacji w domach, co pozwala lokalnym producentom osiągać podobne wyniki jak ich konkurencja w Azj. Jednak chińscy dostawcy produkują znacznie więcej niż konkurenci w jakimkolwiek innym regionie – zauważa Bloomberg.
Stany Zjednoczone starają się zabezpieczyć swoje interesy i zgodnie z polityką „Built in America” dotują produkty, których minimum 55 proc. komponentów użytych przy produkcji powstało w USA.
Sytuację wykorzystuje Tesla, która dzięki rządowym dotacją i produkuje swoje ładowarki w bardzo konkurencyjnych cenach. Jeden z wniosków o grant złożony w Teksasie mówi o szybkich ładowarkach, których cena wyniesie zaledwie 42 tys. USD. Dla porównania, konkurenci w Unii Europejskiej i Ameryce Północnej oferują podobne złącza w cenie 100 000 do 250 000 USD.
Tesla tnie koszty swoich ładowarek nie tylko dzięki grantom, ale też stosując ekonomiczne rozwiązania. Ładowarki są pozbawione ekranów i terminali płatniczych, co zmniejsza koszty i złożoność. Firma nieustannie prowadzi prace polegające na uproszczeniu konstrukcji.
Zdaniem Bloomberga, w ciągu najbliższej dekady, w zależności od kraju, liczba instalacji ładowarek wzrośnie od pięciu do dwudziestu razy. Oznacza to, że przez pewien czas koszty ładowania pojazdów elektrycznych będą się zmieniać – pisze Bloomberg.