Trzy upadłościowe tuzy podejrzane

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2025-05-15 20:00

Krzysztof Gołąb, Bartosz Sierakowski oraz Marcin K. usłyszeli zarzuty przekroczenia uprawnień i działania na szkodę majątku publicznego o łącznej wartości ponad 13 mln zł, a także wręczenia i przyjęcia łapówki oraz prania pieniędzy.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co prokuratura zarzuciła Krzysztofowi Gołąbowi, do niedawna jednemu z najbardziej znanych syndyków w Polsce?
  • jak mocną pozycję w branży upadłości i restrukturyzacji mają Bartosz Sierakowski i Marcin K., dwaj pozostali podejrzani w tej sprawie?
  • i co udało się nam nieoficjalnie ustalić na temat treści przedstawionych całej trójce zarzutów?
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wyrządzenie szkody sześciu podmiotom w upadłości i restrukturyzacji na łączną kwotę ponad 13 mln zł, przyjęcie korzyści majątkowej wielkiej wartości, a także pranie pieniędzy pochodzących z tych przestępstw. Takie zarzuty przedstawiła Krzysztofowi Gołąbowi, do niedawna jednemu z najbardziej aktywnych syndyków w kraju, Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, rozpracowująca tzw. aferę upadłościową.
Wraz z nim zarzuty usłyszeli dwaj radcowie prawni, których tożsamości śledczy nie ujawniają. Nam jednak udało się ustalić, że chodzi o Bartosza Sierakowskiego i Marcina K., który jako jedyny z trójki nie zgodził się na publikację pełnych danych. Podobnie jak Krzysztof Gołąb, są to postacie bardzo znane w środowisku upadłościowo-restrukturyzacyjnym.

Nie przyznają się do winy

Pierwszy jeszcze do niedawna był członkiem zespołu ds. prawa restrukturyzacyjnego i upadłościowego przy Ministerstwie Sprawiedliwości i jako ekspert wielokrotnie wypowiadał się w mediach. Drugi to były sędzia: w latach 2007–15 przewodniczący największego w kraju, stołecznego wydziału upadłościowego, a potem przez trzy lata wiceprezes ds. gospodarczych największego w Polsce sądu gospodarczego – Sądu Rejonowego dla m. st. Warszawy.
– Wszyscy trzej podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzuconych im czynów i złożyli obszerne wyjaśnienia, które będą weryfikowane w toku śledztwa. Zastosowano wobec nich poręczenia majątkowe i dozory policji, w ramach których orzeczono zakazy kontaktowania się z określonymi osobami – informuje Karolina Staros z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie.
Z naszych informacji wynika, że wobec Krzysztofa Gołąba zastosowano kaucję wysokości 300 tys. zł, a w stosunku do dwóch pozostałych podejrzanych – 100 i 200 tys. zł.
– Góra urodziła mysz. Z wielkiej tzw. afery upadłościowej, w trakcie której odsądzano mnie od czci i wiary, ostało się kilka zarzutów opartych na niepełnym materiale dowodowym i błędnej jego ocenie. Posiadam dokumenty, w tym orzeczenia sądów powszechnych i dyscyplinarnych, które przedłożę w prokuraturze, a jeśli trzeba będzie, i w sądzie. Jestem przekonany, że dowiodą one mojej niewinności – komentuje Krzysztof Gołąb.
Marcin K. przekazał nam jedynie, że złożył wyjaśnienia, w których nie przyznał się do winy i nie zgodził się z twierdzeniami prokuratury. Z kolei pełnomocnik Bartosza Sierakowskiego, adwokat Michał Grodzki przekazał nam, że „aktualnie, respektując przepisy prawa”, nie może komentować sprawy.

Sprawa Go Sportu

Warszawscy śledczy nie ujawniają treści zarzutów przedstawionych w tej sprawie, jednak z naszych informacji wynika, że dotyczą one m.in. sprawy ogłoszonej w 2022 r. upadłości Go Sportu. Jak opisywaliśmy w PB, firma ta zbankrutowała po wpisaniu jej na antyrosyjską listę sankcyjną MSWiA. Syndykiem Go Sportu została spółka Zimmerman Filipiak Restrukturyzacja (ZFR), której wiceprezesem do niedawna był Bartosz Sierakowski (sąd rejestrowy wykreślił go z tej funkcji wczoraj, 15 maja 2025 r.).
Z nieoficjalnych informacji wynika, że za niegospodarne prokuratura uznała opisywane przez nas i warte aż prawie 1,7 mln zł zlecenie na spis inwentarza Go Sportu. Otrzymała je od ZFR warszawska spółka G&B, której prezesem i udziałowcem jest Krzysztof Gołąb.
Bartosz Sierakowski przekonywał, że o wyborze G&B zdecydowało doświadczenie (przedstawiciele tej spółki mieli wcześniej realizować podobne zadania m.in. dla Praktikera Polska, Nomi czy Tesco) oraz gotowość do szybkiego rozpoczęcia prac w sytuacji, gdy Go Sport był objęty sankcjami.
Jednocześnie, jak ujawniliśmy – ze sprawozdań finansowych G&B nie wyłaniał się obraz firmy obleganej przez klientów. Rok 2022 zamknęła z 991,5 tys. zł przychodów (zlecenie z Go Sportu, czyli 975,6 tys. zł netto, stanowiło ponad 98 proc. tej kwoty). Poprzedni rok spółka zamknęła natomiast 28,6 tys. zł przychodów, a 2020 – 21,6 tys. zł.

Sprawa Tarsago

Kolejne zarzuty, jak wynika z informacji PB, dotyczą tego, że zdaniem prokuratury Krzysztof Gołąb w nieuprawniony sposób powoływał i sowicie opłacał pełnomocników w kilku przyspieszonych postępowaniach układowych, w których pełnił funkcję jedynie nadzorcy sądowego. Ma chodzić m.in. o spółki Next Bike z rynku NewConnect, giełdowy niegdyś TXM czy Tarsago, byłego wydawcę miesięcznika „Reader’s Digest”.
Onet kilka miesięcy temu ujawnił, że w sprawie tej ostatniej spółki prokuraturę zawiadomił inny doradca restrukturyzacyjny – Jan Hambura. Jego zdaniem Krzysztof Gołąb przekonał zarząd Tarsago do zawarcia zbędnej umowy na obsługę prawną z Marcinem K. z wynagrodzeniem 15 tys. zł miesięcznie. Łącznie spółka wydawnicza przelała byłemu sędziemu, a jednocześnie współpracownikowi kancelarii Krzysztofa Gołąba, 309 tys. zł. W ocenie Jana Hambury kwota ta stanowiła szkodę Tarsago. Marcin K. nie zgadzał się z tym i przekonywał, że realizował wiele czynności dla Tarsago i nikt nie zgłaszał do niego zastrzeżeń. A Krzysztof Gołąb podkreślał, że umowy zawierał zarząd spółki, a nie on. I zaprzeczał, by wyrządził Tarsago jakiekolwiek szkody.
Z naszych informacji wynika przy tym, że prokurator w relacjach i wzajemnych rozliczeniach między Krzysztofem Gołąbem i Marcinem K. doszukał się też przyjęcia korzyści majątkowej (w przypadku tego pierwszego) i jej wręczenia (w przypadku drugiego).

Decyzje resortu sprawiedliwości

Dla Krzysztofa Gołąba prokuratorskie zarzuty to kolejna z serii złych informacji. Już kilka miesięcy temu minister sprawiedliwości cofnął mu bowiem licencję doradcy restukturyzacyjnego. Decyzja ta była pokłosiem rekordowej pod względem skali kontroli działalności Krzysztofa Gołąba. Audyt obejmował analizę ponad 250 tys. dokumentów, a zarzuty wobec syndyka opisano na ponad 40 stronach. Chodziło m.in. o kreowanie nadmiarowych kosztów postępowań, tworzenie zbędnych dla ich przebiegu wydatków, czy wielokrotne rozliczanie kosztów tego samego typu pod różnymi pozycjami (np. obsługa prawna, usługi prawne, opinie prawne).

Od decyzji MS o cofnięciu licencji Krzysztof Gołąb się odwołał do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) w Warszawie (sprawa czeka na rozpoznanie). W ubiegłym roku ten właśnie sąd, co ujawniliśmy w PB, stwierdził, że nie było żadnej przesłanki do wcześniejszej decyzji resortu sprawiedliwości: o zawieszeniu licencji Krzysztofa Gołąba. I wytknął byłemu wiceministrowi Marcinowi Warchołowi z PiS liczne naruszenia prawa (o wątpliwościach, dotyczących uzasadnienia tamtej decyzji pisaliśmy już w czerwcu 2023 r.).

Już po zawieszeniu licencji Krzysztof Gołąb został odwołany z pełnionych funkcji syndyka, nadzorcy i zarządcy we wszystkich kilkudziesięciu prowadzonych wówczas postępowaniach upadłościowych i restrukturyzacyjnych. Jeszcze w sierpniu 2024 r. mówił, że żaden z jego licznych następców nie zarzucał mu jakichkolwiek nieprawidłowości, a sądy zatwierdzały jego sprawozdania i przyznawały mu wynagrodzenia. Dziś dodaje, że już po decyzji MS sądy w różnych miastach i różnych postępowaniach wydały kolejne 22 postanowienia o zatwierdzeniu jego sprawozdań.