W 2022 r. sąd ogłosił upadłość Go Sportu. Firma zbankrutowała po wpisaniu na listę sankcyjną MSWiA, co spowodowało zamrożenie jej aktywów i zamknięcia sklepów. Niespełna sześć miesięcy po ogłoszeniu upadłości aktywa sieci sklepów sportowych kupił Sports Direct, to jednak nie kończy sprawy, bo przebiegiem postępowania zainteresowała się prokuratura.
„Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prowadzi śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez syndyka masy upadłości Go Sport w upadłości w zakresie zajmowania się sprawami majątkowymi spółki, wskutek czego doszło do wyrządzenia spółce szkody w wielkich rozmiarach, tj. o przestępstwo z art. 296 § 1 i 3 kk” – informuje Katarzyna Skrzeczkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Duże śledztwo
Postępowanie zostało zainicjowane złożonym w tej sprawie zawiadomieniem. Obecnie jest prowadzone w fazie in rem. Nie zostało wydane postanowienie o postawieniu komukolwiek zarzutów.
„Trwa gromadzenie materiału dowodowego niezbędnego do stwierdzenia, czy zachowania będące przedmiotem śledztwa wyczerpywały znamiona czynu zabronionego” – podaje rzeczniczka.
Do tej pory przesłuchano trzech świadków, w planie jest jeszcze czterech.
Postępowanie w sprawie Go Sportu zostało dołączone do dużego śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga dotyczącego nieprawidłowości w postępowaniach upadłościowych. W kwietniu Prokuratura Krajowa poinformowała, że śledztwo to obejmie sprawy, które się toczą, jak też zakończone decyzjami o odmowie wszczęcia bądź umorzeniu. Śledztwo oraz największa w historii kontrola postępowań upadłościowych ruszyły w październiku 2022 r., po pierwszej z serii publikacji Onetu o tzw. aferze upadłościowej. Jednym z jej bohaterów był znany syndyk Krzysztof Gołąb, który pełnił różne funkcje przy upadłościach i restrukturyzacjach, m.in. Hawe, Actiona, Rafako, Matrasa, Praktikera Polska, Przedsiębiorstwa Napraw Infrastruktury, Włodarzewskiej i Quantum Fundu. W czerwcu Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości, zawiesił Krzysztofowi Gołąbowi prawa wynikające z licencji doradcy restrukturyzacyjnego. Poinformował, że powodem były m.in. wątpliwości co do sposobu prowadzenia czynności przez syndyka. Krzysztof Gołąb na łamach PB wyraził wówczas oburzenie, że o tak kluczowej dla niego decyzji dowiedział się nagle z mediów, choć w trakcie wielomiesięcznej kontroli nie przedstawiono mu „żadnego zarzutu naruszenia jakiegokolwiek przepisu prawa czy popełnienia jakiegoś błędu”.
Według nieoficjalnych informacji PB prokuratura w śledztwie dotyczącym Go Sportu bada m.in. wydatki poniesione na spis inwentarza. Dotarliśmy do dwóch faktur za tę usługę. Jedna opiewa na 1,2 mln zł brutto, a druga na 0,49 mln zł brutto. Obie zostały wystawione przez warszawską spółkę G&B, której prezesem i udziałowcem jest właśnie Krzysztof Gołąb.
Szybka decyzja
Przypomnijmy, że sąd ogłosił upadłość Go Sportu 29 lipca 2022 r. i do pełnienia funkcji syndyka wyznaczył spółkę Zimmerman Filipiak Restrukturyzacja (ZFR). 10 sierpnia, czyli 12 dni później, podpisano umowę z G&B na spis inwentarza. Tymczasem zgodę na udostępnienie zasobów gospodarczych i zwolnienie zamrożonych pieniędzy Go Sportu szef Krajowej Administracji Skarbowej wyraził dopiero 30 sierpnia.
Pierwszą fakturę na 1,2 mln zł G&B wystawiła 31 sierpnia 2022 r., kiedy inwentaryzacja nie była jeszcze ukończona. Drugą - 31 stycznia 2023 r., czyli niecałe dwa tygodnie po sprzedaży aktywów Go Sportu.
Kwota wydatków na inwentaryzację ma znaczący udział w kosztach postępowania. Bartosz Sierakowski, wiceprezes ZFR, informuje, że koszty wynikające z czynności syndyka bezpośrednio związane z ustaleniem, inwentaryzacją, oszacowaniem masy upadłości, archiwizacją i wsparciem administracyjnym, w tym koszty sprzedaż aktywów Go Sportu i ustalenia wierzytelności, to około 3,3 mln zł brutto. Samo wynagrodzenie syndyka nie zostało jeszcze ustalone przez sąd.
Zapytaliśmy Bartosza Sierakowskiego, co sprawiło, że spis inwentarza powierzono właśnie G&B. Przedstawiciel syndyka informuje, że zdecydowały dwie kwestie. Pierwsza to doświadczenie.
„G&B posiadała odpowiednie kwalifikacje i przede wszystkim praktyczne umiejętności związane z przeprowadzeniem inwentaryzacji dla dużych podmiotów z branży handlu detalicznego, w tym dla potrzeb procesu upadłości/likwidacji” – informuje wiceprezes ZFR.
Podaje też, że członkowie zespołu G&B prowadzący proces inwentaryzacji realizowali takie zadania m.in. dla: Praktikera Polska, Nomi czy Tesco.
Ze sprawozdań finansowych G&B nie wyłania się obraz firmy obleganej przez klientów. Rok 2022 zamknęła z 991,5 tys. zł przychodów. Zlecenie z Go Sportu (975,6 tys. zł netto) stanowiło ponad 98 proc. tej kwoty. Poprzedni rok spółka zamknęła z 28,6 tys. zł przychodów, a 2020 - z 21,6 tys. zł.
W warunkach niepewności
Drugi wskazany przez przedstawiciela syndyka powód wyboru G&B to gotowość do szybkiego podjęcia współpracy i rozpoczęcia prac.
„Przystąpienie do procesu inwentaryzacji niezwłocznie po ogłoszeniu upadłości spółki było istotne dla utrzymania odpowiedniego tempa postępowania upadłościowego, tj. możliwie pilnego zinwentaryzowania wszystkich składników masy upadłości, tak by otworzyć proces sprzedaży i opuścić centra handlowe oraz magazyn centralny. Każdy miesiąc przedłużenia powodowałby szkodę w majątku wierzycieli (narastające opłaty). Głównym składnikiem majątku Go Sportu były towary i zapasy zalegające w sklepach i magazynach, co do których na dzień upadłości Go Sport nie posiadał żadnego legalnego tytułu prawnego” – napisał Bartosz Sierakowski.
Wskazuje też, że G&B musiała podjąć ryzyko gospodarcze polegające na zaangażowaniu własnych zasobów, mimo braku zabezpieczenia płatności, w oczekiwaniu na wyrażenie stosownej zgody przez szefa KAS na zawarcie umowy i odmrożenie pieniędzy spółki.
„Nie bez znaczenia dla procesu wyboru podmiotów do realizacji poszczególnych zadań i usług miał właśnie ten fakt, że na Go Sport zostały nałożone sankcje, co z kolei powodowało, że zarówno podmioty z rynku, jak i dotychczasowi kontrahenci spółki odmawiali współpracy, a nawet przygotowania i złożenia ofert” – informuje wiceprezes.
Nie odpowiada wprost na nasze pytanie, czy przed udzieleniem zamówienia spółce G&B zbadano rynek, np. wysłano zapytania o cenę, a jeśli tak, to do jakich firm. Ponownie wskazuje na objęcie majątku Go Sportu sankcjami antyrosyjskimi, co oznaczało, że w początkowym stadium postępowania syndyk nie miał możliwości dokonywania jakichkolwiek płatności na rzecz kontrahentów czy zawierania umów.
„To znacząco wpływało na proces ofertowy poprzedzony dogłębnym researchem rynku” – twierdzi przedstawiciel syndyka.
Nasze źródła zbliżone do sprawy wskazują, że w przypadku innych usług, jak np. transport czy archiwizacja dokumentów, proces zakupowy obejmował badanie rynku, analizę ofert i cen.
To nie to samo
Łączna kwota 1,7 mln zł za sporządzenie spisu inwentarza nie koresponduje z kwotami, jakie Go Sport płacił wcześniej za podobne usługi. Przykładowo: faktury za inwentaryzację wystawiane pod koniec 2019 r. przez spółkę RGIS Usługi Inwentaryzacyjne wahały się od 4 tys. zł do 7 tys. brutto za jeden sklep (w chwili ogłoszenia upadłości sieć liczyła 25 sklepów, dwa magazyny i biuro). Usługi te były w całości wykonywane siłami usługodawcy – bez udziału pracowników Go Sportu.
Wiceprezes ZFR tłumaczy, że prace inwentaryzacyjne wykonywane w ramach normalnie prowadzonej działalności różnią się od sporządzenia spisu inwentarza na potrzeby postępowania upadłościowego.
„Remanent wykonywany historycznie przez spółkę obejmował przede wszystkim towary i zapasy magazynowe, podczas gdy spis inwentarza uwzględnia wszystkie składniki wchodzące w skład masy upadłości, w tym środki trwałe takie jak: regały sklepowe, wyposażenie sklepu, sprzęt IT, wyposażenie biura i pomieszczeń w półki czy narzędzia i maszyny serwisowe. Tego rodzaju ruchomości nie były wcześniej spisywane przez Go Sport. Ponadto prace spisowe były połączone z równolegle prowadzoną wyceną składników masy upadłości dla potrzeb sprzedaży w trybie likwidacyjnym” – wyjaśnia Bartosz Sierakowski.
Nasze źródła twierdzą, że duża część prac przy spisie była wykonana rękoma pracowników Go Sportu i za pieniądze spółki. Przedstawiciel syndyka wskazuje, że pracownicy sieci faktycznie uczestniczyli w spisie, co przyczyniło się do ograniczenia kosztów postępowania upadłościowego. Informuje, że wykonywali prace w sklepach i centrali, ale nie byli zaangażowani w proces inwentaryzacji w magazynie centralnym w Strykowie oraz magazynie w Ozorkowie, gdzie czynności spisowe przeprowadził wyłącznie zespół zaangażowany przez G&B. Precyzuje, że G&B umowę realizowała zespołem 10-osobowym, przy czym w zależności od lokalizacji i zakresu inwentaryzacji był on powiększany adekwatnie do potrzeb.
W lipcu 2022 r. sąd ogłosił upadłość Go Sportu. Nie była ona skutkiem kondycji finansowej spółki związanej z prowadzeniem biznesu, tylko konsekwencją wpisania jej na listę sankcyjną MSWiA jako podmiotu kontrolowanego przez Rosjan. Znalezienie się na liście spowodowało zamrożenie wszelkich aktywów spółki, w tym zamknięcie sklepów. To doprowadziło do utraty płynności, zmuszając zarząd do złożenia wniosku o upadłość. Zbankrutował więc podmiot o dość zdrowych finansach i sporym majątku. Według nieoficjalnych informacji PB wiosną 2022 r. wartość bilansowa zapasów magazynowych spółki szacowana była na blisko 150 mln zł, a środków trwałych - na około 26 mln zł. Dodatkowo w kasie spółki było ponad 6 mln zł gotówki. W styczniu 2023 r. majątek spółki (nie licząc gotówki) nabył Sports Direct za 23,7 mln zł netto (blisko 30 mln zł brutto).
Obecnie w spółce zostało blisko 20 mln zł gotówki. Ma ona też 2,2 mln zł należności. W postępowaniu upadłościowym zgłoszonych zostało w sumie 58 mln zł wierzytelności, z czego 46 mln zł zostało uznanych. Syndyk szacuje, że w ramach podziału funduszy wierzytelności zaliczone do kategorii pierwszej zostaną zaspokojone w 100 proc., natomiast na poziomie między 50 a 60 proc. zostaną zaspokojone wierzytelności kategorii drugiej. Ani grosza nie dostaną prawdopodobnie byli udziałowcy, którzy pożyczyli spółce około 22,3 mln zł (decyzja jest w gestii szefa KAS).