„7 czerwca Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zawiesił Krzysztofowi Gołąbowi prawa wynikające z licencji doradcy restrukturyzacyjnego. Powodem są wątpliwości co do sposobu prowadzenia czynności przez syndyka, a także wprowadzenie w błąd Ministerstwa Sprawiedliwości w toku czynności nadzorczych. Decyzji nadano rygor natychmiastowej wykonalności ze względu na wagę stwierdzonych nadużyć oraz uzasadniony interes społeczny”. Tak brzmiał lakoniczny komunikat resortu sprawiedliwości, przekazany PB ponad tydzień temu. A jak wygląda całe uzasadnienie decyzji, de facto kończącej karierę jednego z najbardziej znanych syndyków w kraju? Ciekawie.
Poświadczenie nieprawdy
Decyzję z 7 czerwca 2023 r. podpisał nie Zbigniew Ziobro, ale – z jego upoważnienia – Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości. To on bowiem odpowiada za nadzór nad doradcami restrukturyzacyjnymi, w ramach którego od października 2022 r. prowadzona jest rekordowa w swej skali kontrola działalności Krzysztofa Gołąba.
Resort sprawiedliwości wszczął ją po pierwszej z serii publikacji Onetu o „aferze upadłościowej”, której głównym negatywnym bohaterem jest właśnie Krzysztof Gołąb. Portal zarzucił mu m.in., że współpracuje z byłymi sędziami, którzy wcześniej powoływali go na syndyka, a także drenuje majątek obsługiwanych firm, m.in. poprzez duże wydatki na obsługę prawną i księgowo-administracyjną czy niepotrzebny wynajem biur w swojej kancelarii adwokackiej.
Kwestie te podnoszone są na jednej z sześciu stron uzasadnienia decyzji o zawieszeniu licencji (jakie konkretnie – o tym za chwilę), jednak zdecydowana większość dokumentu dotyczy „wprowadzenia w błąd” Ministra Sprawiedliwości i tym samym „poświadczenia nieprawdy”.
Zdaniem Marcina Warchoła Krzysztof Gołąb dopuścił się tego, informując w piśmie z 7 listopada 2022 r., że dokumentacja kilkunastu firm, których upadłości się zakończyły, znajduje się w archiwach w Płocku i Teresinie, „nie zaznaczając przy tym, że przechowywana w tych archiwach dokumentacja jest niekompletna, bądź jej część przechowywana jest również w innym miejscu”.

Nieporozumienie i absurd
Co na to zainteresowany?
- Jeszcze przed rozpoczęciem wizytacji Minister Sprawiedliwości zwrócił się z prośbą o dostarczenie szeregu informacji dotyczących kilkunastu lat mojej działalności i aż 120 podmiotów, dając mi zaledwie trzy dni na odpowiedź. Przy jej udzielaniu doszło do omyłki dotyczącej 13 postępowań, polegającej na tym, że choć ich dokumentacja została przekazana do archiwów w dużym wymiarze, to jednak jej pozostałości były w mojej kancelarii i zostały przekazane do archiwów kilka tygodni temu. Czynienie z tego zarzutu „wprowadzania w błąd” czy „poświadczania nieprawdy” jest jednak nieporozumieniem - zwłaszcza że Minister Sprawiedliwości w kolejnych miesiącach w ogóle nie próbował tego ze mną wyjaśniać – komentuje Krzysztof Gołąb.
Podkreśla, że „ewentualne uchybienie” nie miało znaczenia dla kontroli, a jego skala jest „mikroskopijna” w stosunku do setek tysięcy dokumentów, jakie przekazał resortowi sprawiedliwości.
Wiceminister Warchoł ocenia to jednak zupełnie inaczej. W uzasadnieniu decyzji o zawieszeniu licencji pisze, że Krzysztof Gołąb jako osoba wprowadzająca w błąd Ministra Sprawiedliwości „nie spełnia wymogu rzetelności i uczciwości, niezbędnego do realizowania zadań z zakresu postępowań sądowych”.
- Idąc tym tokiem rozumowania, należałoby przyjąć, że każda omyłka, nawet dotycząca tak marginalnej okoliczności i wynikająca z wyjątkowo krótkiego czasu na odpowiedź, powinna się wiązać z drakońską sankcją, która przekreśla 20 lat mojej pracy i powoduje śmierć zawodową. Przecież to absurd – mówi Krzysztof Gołąb.

Różne oceny ministra i sądów
Syndyk nie zgadza się też z drugim z zarzutów, któremu w uzasadnieniu decyzji poświęcono znacznie mniej miejsca, czyli z tym, że „poczynione w toku postępowania ustalenia wskazują na jaskrawe naruszenia nałożonego na syndyka obowiązku minimalizacji kosztów postępowania”.
Naruszenia te Marcin Warchoł wymienia w czterech punktach. Pierwszy dotyczy „wysokich i stałych wydatków”, jakie upadłe firmy obsługiwane przez Krzysztofa Gołąba ponoszą z tytułu wynajmu biur stanowiących jego własność.
- Sądy prowadzące poszczególne postępowania wydawały zgody na te wydatki i je zatwierdzały, prawomocnie rozstrzygając, że były adekwatne i uzasadnione – komentuje Krzysztof Gołąb.
Zaznacza, że takie same prawomocne zatwierdzenia sądy wydawały w zakresie kolejnego z punktów wymienionych w decyzji, czyli „wysokich i stałych wydatków” z tytułu obsługi prawnej, administracyjnej i księgowej.
Pol-Foods i Alpine Bau
Wiceminister wymienia dwa konkretne przypadki: prawie 300 tys. zł wydane od 1 maja do 31 lipca 2021 r. w postępowaniu upadłościowym spółki Pol-Foods, a także prawie 200 tys. zł wydane od 1 czerwca do 31 sierpnia 2017 r. w postępowaniu upadłościowym spółki Alpine Bau A-1.
- W przypadku Pol-Foodsu lista wierzytelności obejmuje 222 podmioty, których uznane wierzytelności opiewają łącznie na ponad 220 mln zł. Wielkość przedsiębiorstwa upadłej spółki, skomplikowany stan faktyczny i prawny jej majątku oraz liczba czynności, które jako syndyk musiałem podjąć, stanowiły główne przyczyny wygenerowania takich kosztów – mówi Krzysztof Gołąb.
Syndyk podkreśla też, że w obu przypadkach funkcjonują rady wierzycieli, które nie podnosiły wątpliwości dotyczących tych kosztów. Przywołuje postanowienie zatwierdzające jego sprawozdanie jako syndyka drugiej z firm za okres wymieniony w decyzji, w którym sąd napisał, że „poczynione wydatki były uzasadnione z punktu widzenia interesu wierzycieli upadłego oraz samego upadłego”, a „największe koszty w tym okresie sprawozdawczym związane są z obsługą prawną, która w świetle skomplikowanego postępowania sądowego toczącego się z udziałem syndyka masy upadłości znajduje uzasadnienie”.
O jakie postępowanie chodzi? Jeszcze przed ogłoszeniem upadłości Alpine Bau A-1 wytoczyło Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) pozew wynikający z odstąpienia od umowy na budowę odcinka autostrady A-1. Roszczenie opiewa na aż 1,2 mld zł oraz ponad 1 mld zł odsetek.
- Koszty obsługi prawnej i wsparcia eksperckiego dotyczą głównie tego postępowania i są współmierne do dochodzonej wierzytelności. O skomplikowaniu sporu najlepiej świadczy fakt, że powołując w tej sprawie biegłego, sąd zobowiązał mnie jako syndyka do wniesienia ponad 1,2 mln zł zaliczki na poczet jego wynagrodzenia – mówi Krzysztof Gołąb.
Informuje, że rada wierzycieli Alpine Bau A-1 uznała też za celowe i uzasadnione wydatki ponoszone na obsługę prawną wykraczającą poza proces z GDDKiA.
„Brak uzasadnienia” vs „konieczność”
Dwa pozostałe punkty, wymienione w decyzji podpisanej przez wiceministra informują o „braku uzasadnienia” zatrudniania przez Krzysztofa Gołąba pełnomocników do zabezpieczania majątku upadłych firm oraz powierzania obsługi prawnej podmiotom zewnętrznym, w tym jego własnej kancelarii adwokackiej, i to w sytuacji, gdy „często nieskomplikowane czynności” syndyk powinien wykonać samodzielnie.
- Jako syndyk prowadzę upadłości wielu podmiotów z dużym majątkiem, którego struktura jest rozproszona. Zabezpieczenie tego majątku często nie ogranicza się do zatrudnienia ochrony, ale polega także na zarządzaniu funkcjonującym przedsiębiorstwem. Powoływanie w takiej sytuacji pełnomocników jest nie tylko prawidłowe, ale wręcz konieczne – mówi Krzysztof Gołąb.
Co do zarzutu dotyczącego nieuzasadnionego outsourcingu obsługi prawnej syndyk podnosi, że Marcin Warchoł nie wskazuje, w których postępowaniach doszło do tego typu przypadków, ani w jakim zakresie Krzysztof Gołąb nie powinien korzystać ze wsparcia obsługi prawnej. Jednocześnie powołuje się na prawomocne postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie wydane w sprawie Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Warszawie (ŚSM) w marcu 2023 r., a więc już po artykułach Onetu.
Sąd podtrzymał w nim postanowienie sądu rejonowego określające wstępne wynagrodzenie Krzysztofa Gołąba jako syndyka ŚSM na 316,5 tys. zł. W uzasadnieniu napisał, że przy tak dużej skali działania spółdzielni „celowe, a wręcz konieczne jest korzystanie z profesjonalnej obsługi prawnej”, a „zadaniem syndyka jest raczej zapewnienie właściwej organizacji pracy, koordynacji i nadzorowanie czynności wykonywanych przez osoby czy podmioty realizujące zadania w ramach prowadzonej upadłości”.
Są odwołania, będzie odwołanie
Decyzji o zawieszeniu licencji Krzysztofa Gołąba - „ze względu na wagę stwierdzonych nadużyć i nieprawidłowości”, w szczególności „poświadczenie nieprawdy” - został nadany rygor natychmiastowej wykonalności. To oznacza, że już jest sukcesywnie odwoływany z pełnionych obecnie funkcji syndyka, nadzorcy i zarządcy w ponad 30 różnych postępowaniach upadłościowych i restrukturyzacyjnych.
- Podniesione w decyzji argumenty nie dawały podstaw do stosowania tak drastycznych środków, przekreślających moją działalność zawodową. Zamierzam się od tej decyzji odwołać i będę wnosił o wstrzymanie jej wykonania – zapowiada Krzysztof Gołąb.